• Beszad
    13.06.2011 13:32
    Beszad
    Takie świadectwo potrzebne jest nie tylko małżonkom, których dzieli rozłąka. Przez moment zastanowiłem się nawet, czy wolno mi polecać powyższy tekst właśnie im (skoro Autorka w ostatecznym rozrachunku nie ukrywa rujnującej siły tej rozłąki) - jednak po namyśle nie zawahałbym się różnież im polecić lekturę artykułu. Dlaczego? Może własnie dlatego, aby uwolnić modlitwę od oczekiwań.

    Kiedy wiążemy swoje pozytywne zdarzenia w życiu z nawróceniem (jak to było na początku duchowej metanoi u pani Agnieszki), siłą rzeczy zwracamy się ku modlitwie w ten sposób, jak to robią dzieci pisząc listy do św. Mikołaja. Autorka jednak nie poprzestała na tym etapie - tutaj własnie odkrywam głęboki sens nawet tak bolesnych doświadczeń, jakim jest porzucenie przez osobę kochaną!

    Artykuł daje nam świadectwo naprawdę głębokiej ufności - kiedy modlitwa staje się czystą radością z obecności żywego Boga, niczym więcej. Wtedy chyba można wejść w przestrzeń prawdziwej wiary. Piszę to raczej przeczuwając ten stan, aniżeli nim żyjąc, bo takiego zawierzenia jeszcze nie udało mi się osiągnąć. Dlatego tym bardziej dziękuję Autorce za to głębokie i jakże autentyczne, bo bardzo osobiste, świadectwo!
  • KAŚKA
    14.06.2011 11:01
    Ja widzę tu tylko jeden wniosek - jo JEDNAK rozłąka była przyczyną kłopotów,setki małżeństw mają ten problem. Zamiast wyjechać razem z mężem to bohaterka szukała winy w sobie, że niby taki bluszcz itp. - bzdura!!! Jakby mój mąz wyjechał też bym pytała on mnie pewnie też by pytał- to normalne, przecież nie bylibyśmy obok siebie tylko daleko, człowiek by się martwił a zdrada zawsze pokusa w takiej sytuacji. Ogólnie odnieśli porażkę właśnie z powodu ROZŁĄKI, szkoda że tego na początku nie przemyśleli, osobne wyjazdy to porażka.
  • lord Jim
    21.06.2011 12:33
    Dziękuję za świadectwo- tym ważniejsze dla mnie, bo wciąż brak mi zaufania do Boga. Wciąż szukam swego, często wbrew Jego Słowu. Brak mi zrozumienia cierpienia i niesprawiedliwości. Dokucza mi niedojrzałość umysłu i duszy oraz... samotność. Czuję się wręcz głodna miłości. Niestety, zamiast dawać ją innym, szukam jej tylko dla siebie. Czasem na ślepo, po omacku, wpadam na niewłaściwe osoby w niewłaściwym czasie. Nie potrafię czekać. Chcę teraz i tu, a nie w przyszłości. I wciąż łapię się na tym, że wiara to dla mnie cudowne remedium. "Wierzę w Ciebie Jezu, to Ty daj mi kawał chłopa do kochania mnie. A co jeżeli On ma inny plan? Ja nie chcę innego planu!" Nie ma u mnie zgody na inną drogę. Tyle, że ta którą kroczę na pewno nie przybliżam się do Pana, bo wołam 'Panie, Panie;, ale nie wypełniam Jego wskazań. Jeszcze raz dziękuje za świadectwo- wierzę, że w końcu odmieni się mój sposób patrzenia, czynienia, pragnienia...
Dyskusja zakończona.
Pobieranie... Pobieranie...