To dziwne - od wielu lat słychać, że kościół powinien stać się mniej "żeńsko-katolicki", bo niedługo jedynymi mężczyznami jacy w nim pozostaną, będą księża. Teraz słyszę, że kosciół musi się stać mniej męski, bo obserwujemy odpływ kobiet. I w ten sposób pięciu ślepców diagnozuje stan słonia (nawiązując do znanej przypowiastki). Każdy dotyka innego fragmentu, uważając go za całość. Gdy odeszli mężczyźni - "Kościół musi stać się bardziej męski!". Gdy za nimi odchodzą kobiety: "Kościół musi stać się bardziej kobiecy!"...
A może chodzi o to, że kościół musi się stać bardziej ludzki? Tłumaczenie wszystkiego antagonizmami płci jest proste, bo dzisiejsza kultura na nakręcaniu tych antagonizmów się opiera. Ale problem może leżeć gdzie indziej. A diagnozowany był już wiele razy przez np. takiego Hołownię: jeśli nauczyciele Kościoła nie zejdą z wieży z kości słoniowej, odejdą od nich wszyscy - i kobiety, i mężczyźni.
Kolejny wydumany tekst z TP, który nijak się ma do rzeczywistości. Stu - Kościół nie ma być kobiecy, męski, czy jak sugerujesz ludzki, ale przede wszystkim Chrystusowy. Co zaś się tyczy "zejścia z wieży z kości słoniowej" to według mnie przyniosłoby to więcej szkody niż pożytku. W dzisiejszym świecie potrzebny jest niezłomny fundament, z wysokości lepiej zaś się niesie. Magisterium Kościoła zasługuje na oddanie mu tego chwalebnego miejsca. W każdym razie ja od hierarchów na wieżach, czy innych ambonach nie mam zamiaru odchodzić.
Wystarczy spojrzeć na tytuł tygodnika i na autora, aby nie mieć wątpliwości, że artykuł jest w swej treści bezwartościowy, zawiera niewiarygodne dane i nie warto brać pod uwagę tez w nim zawartych, zwłaszcza, że powołuje się na tak niewiarygodną instytucję (zdominowaną właścicielsko przez ludzi pierwotnie walczących z Kościołem w ramach SB) jak CBOS. Ot myślenie życzeniowe przeciwników Kościoła mające na celu siać zamęt i tyle.
Do kościoła chodzę dla Chrystusa. Nie z powodu biskupa, proboszcza czy sąsiadów. Tym nie mniej, po to by wyrobiła się we mnie ta postawa potrzebny był przykład babci (rodzina) sąsiadów (środowisko) no i wspaniała katechetka i księża mnie nauczający, mądrzy, szczerzy, żarliwi i bardzo bliscy młodzieży. Miałam wielkie szczęście takich spotkać. Oczywiście byli i tacy, co to ich obecność można było traktować jako pokutę czy też ofiarować za dusze w czyściu... Jednak tych kilku wystarczyło. Kazdemu takich duszpasterzy życzę. Czasem trzeba ich poszukać. Zawsze jednak jest Ewangelia. Ona jest najwazniejsza. Można dyskutować czy K. jest wystarczajaco ewangeliczny, natomiast problem czy jest wystarczajaco kobiecy? Czy to jest Liga Kobiet? To jest złe pytanie.
I w ten sposób pięciu ślepców diagnozuje stan słonia (nawiązując do znanej przypowiastki). Każdy dotyka innego fragmentu, uważając go za całość. Gdy odeszli mężczyźni - "Kościół musi stać się bardziej męski!". Gdy za nimi odchodzą kobiety: "Kościół musi stać się bardziej kobiecy!"...
A może chodzi o to, że kościół musi się stać bardziej ludzki? Tłumaczenie wszystkiego antagonizmami płci jest proste, bo dzisiejsza kultura na nakręcaniu tych antagonizmów się opiera. Ale problem może leżeć gdzie indziej. A diagnozowany był już wiele razy przez np. takiego Hołownię: jeśli nauczyciele Kościoła nie zejdą z wieży z kości słoniowej, odejdą od nich wszyscy - i kobiety, i mężczyźni.
Ot myślenie życzeniowe przeciwników Kościoła mające na celu siać zamęt i tyle.
Jednak tych kilku wystarczyło.
Kazdemu takich duszpasterzy życzę. Czasem trzeba ich poszukać. Zawsze jednak jest Ewangelia. Ona jest najwazniejsza.
Można dyskutować czy K. jest wystarczajaco ewangeliczny, natomiast problem czy jest wystarczajaco kobiecy? Czy to jest Liga Kobiet? To jest złe pytanie.