• M.R.
    16.04.2012 01:14
    Wrażenie? Jakie wrażenie na rządzących wywołuje poparcie społeczne dla telewizji Trwam? To proste. W tej chwili 2 mln. to jest ok. 5% populacji. Czyli pozostałe 95% (36 mln.) pozostaje do zagospodarowania przez układ trzymający władzę w Polsce. 5% nie stanowi realnego zagrożenia utraty władzy. Ale jeśli odda się częstotliwość TV Trwam, to ryzykuje się, że te 5% może się zamienić w 30% (to by wymagało uzyskania ponad 11 mln. głosów poparcia). Czy ktokolwiek, kto w zbójecki sposób od samego początku (bo tak pozyskano władzę przy okrągłym stole i w sejmie kontraktowym), od 1944 r. po dzień dzisiejszy dzierży władzę, odda ją dobrowolnie? Gdybym ja był w tym układzie, to te 2 mln. głosów byłoby dla mnie przestrogą do czego prowadzi oddanie jakiejkolwiek możliwości nadawania mediom niezależnym. Oczywiście nie wolno poddawać się bez walki, zresztą Pan Bóg zmiecie to towarzystwo prędzej, czy później, ale trzeba to sobie powiedzieć, że ta bitwa została przegrana jeszcze za życia Jana Pawła II. A hierarchia Kościoła w ogromnej większości, dopiero dzisiaj budzi się z uśpienia i zaczyna dostrzegać PROBLEM. Heca rozpętana wokół miejsca na multipleksie dla katolików, dla mediów niezależnych, była potrzebna, by obudzić z letargu przysypiających do tej pory. Osobny problem stanowią tzw. dyżurni katolicy w Platformie, którzy w dalszym ciągu podżyrowują władzę, której jednym z głównych celów jest zniszczenie Kościoła, jako instytucji niezależnej i niepotrzebnej, bo aspirującej do rządu dusz, siejąc zamieszanie wśród wyborców. No i brak reakcji Kościoła, na tych reprezentantów władzy, którzy udając katolików, czynnie przeciwstawiają się nauce Kościoła siejąc zamieszanie i zgorszenie.
    Powiedzieć trzeba jasno jedno - ta bitwa o media niezależne, ogólnodostępne, jest przegrana. Podobnie jak bitwa o Polskę. Już dawno. Ale przegrane bitwy też są potrzebne. Właściwa walka dopiero się zaczyna. I jeszcze jedno. Jarosław Kaczyński uważa, że wystarczą mu dwie kadencje, by zmienić Polskę. Oznacza to, że miałby wtedy co najmniej 75 lat. Trzeba jasno powiedzieć - nie będzie żadnej kadencji, zbyt wielkie siły są zaangażowane, by do tego nie dopuścić. Natomiast, jeśli chcemy ocalić Polskę, w jakimkolwiek kształcie, to jest to praca, nie na to, a na następne pokolenie. Choć sam jestem poza Polską, to trzeba też jasno powiedzieć, że to czemu byłem przeciwny - przystąpienie do UE, w tym wykonaniu, choć jednostkowo, było opłacalne dla wielu ludzi i zapobiegło krwawej rewolucji w kraju, docelowo przyczyniło się do całkowitej dezintegracji narodu, a w ślad za tym i Kościoła. Jeśli chcemy cokolwiek ocalić, trzeba budować z myślą o tym co będzie za 20 - 30 lat, patrząc realnie na ten kształt społeczeństwa jaki wtedy tu będzie. Co do ostatniej emigracji - ludzie , którzy wyjechali kilka lat temu, własnie przecinają ostatnie więzy, nawet jeśli je do tej pory pielęgnowali. Trzeba myśleć, jak odzyskać podmiotowość kraju, który będzie liczył może 20 milionów ludzi, głownie w wieku emerytalnym i który będzie stanowił zglajchszaltowaną masę. W dużej mierze postkatolicką i całkowicie zależną od sąsiadów. Mieliśmy już z tym zjawiskiem do czynienia podczas zaborów. Trzeba z tą myślą rozpocząć pracę w kraju, jak i wśród najnowszej emigracji, bo tu teren jest dziewiczy i zupełnie zapuszczony.
Dyskusja zakończona.
Pobieranie... Pobieranie...