• Kasia
    22.05.2012 18:38
    Wspaniałe świadectwo. Życzę aby przyszedł ten list z Kurii a także wytrwania.
  • nemo
    09.07.2012 14:53
    Wiem jak to boli. Ja tęskniłem ponad 20 lat. I szczęściem tęsknoty wysłuchanej chciałbym się podzielić. Na bezdrożach grzechu zawsze zachowywałem świadomość, że Pan Bóg nigdy nie odrzuca definitywnie. Że zawsze pokazuje jakąś drogę nawrócenia i powrotu. Że zawsze dla tego nawrócenia wychowuje. Grzech to taki mur, w którym Pan Bóg miłosierdziem wyrąbuje dla każdego człowieka inną furtkę. Trzeba tylko cierpliwie iść wzdłuż muru i wypatrywać tego miejsca. Pamiętam też taką chwilę kiedy zapłakany w jasny, lipcowy dzień, chociaż nie działo się zupełnie nic nadzwyczajnego, tęsknota najprawdziwiej w świecie stała się palącym bólem. Rzuciłem się na dywan wołając w duszy: Już nie mogę. Nie dam rady. Zrób coś i zrób już teraz! Nic się nie stało. Wtedy. Stało się pół roku później. Teraz jestem "pełny" katolik i biegam do kościoła nieomal codziennie pamiętając tamte chwile. Teoretycznie przecież mógłbym chodzić raz na tydzień... Mam swoje życie, zawód, czasem jesem głodny i zmęczony. Nikt nie miałby przecież pretensji. A mimo to nie mogę.Z czystego strachu że znowu coś poplątam. Coś wywinę. Jestem w domu Ojca i chociaż czasem znowu jest tu nudno - jestem szczęśliwy. Już nie chcę z niego wychodzić. Nawet do progu się nie zbliżam na wszelki wypadek. Tamten czas tęsknoty jest dla mnie ogromną traumą, ale... widzę, potrafię pokazać nawet gdzie i kiedy, On w moim życiu działał, nie dał się zatracić ostatecznie. Raz udzielonych błogosławieństw nie cofał. Nie zmienił się, nie przestał kochać, obdarzać siłą i pomocą na ścieżkach życia. Nie ośmieliłbym się wam nic radzić. Wasza sytuacja po ludzku jest beznadziejna. Ale ufam Bogu. Wiem po sobie, że ma dla was jakieś rozwiązanie i, że tęsknota za Bogiem nigdy nie jest beznadziejna. Z przypowieści o synu marnotrawnym wiem, że Ojciec wychodzi wam na przeciw. Ja też go spotkałem w drodze.
Dyskusja zakończona.
Pobieranie... Pobieranie...