„Żywot człowieczy jest więc nieustanną walką. I walka ta rozstrzyga o doczesnym i wiecznym szczęściu ludzi. Albo dusza zmoże ciało, albo ciało zwycięży duszę. Pan Bóg dał ciału zmysły, abyśmy się nimi posługiwali nie według naszego widzimisię, ale według przykazań Bożych, w granicach woli Bożej” (Ćwiczenia duchowne) – pisał ks. Bronisław Markiewicz.
Rzadko zdarzają się powieści o aniołach, które zaskakują swoją oryginalnością, a na dodatek ich autor posiada wiedzę z zakresu angelologii. Rzadko też zaliczam „anielskie” utwory do literatury z wyższej półki. Niestety duża ich część to zwykła grafomania. Są jednak wyjątki. I właśnie o takiej wyjątkowej książce chciałbym dziś napisać, z góry zastrzegając, że uznanie dla walorów literackich nie musi wcale oznaczać akceptacji dla wyrażanych przez autora poglądów.
Modlitwa Jezusowa często bywa mylona z buddyjską mantrą, ponieważ polega ona na wielokrotnym powtarzaniu wciąż tej samej frazy, a jednym z jej owoców jest wyciszenie umysłu. Często zarzuca się, że prowadzi ona do wyłączenia władz rozumu, jak w buddyzmie czy zen. Kiedy jednak tego rodzaju opinie słyszą ortodoksyjni teologowie czy mnisi, odpowiadają zgryźliwie, że stół, podobnie jak koń, ma cztery nogi, co niekoniecznie oznacza, że to jedno i to samo...
Od czasów starożytnych wielu interpretatorów próbowało odpowiedzieć na pytanie, na czym właściwie polegał grzech popełniony przez budowniczych wieży Babel i za co zostali oni tak naprawdę ukarani. Nie jest do końca jasne, dlaczego Bóg ocenił negatywnie tu ambitne przedsięwzięcie. Chęć życia w jedności nie powinna być uważana za coś złego. Rozwój technologiczny i podjęty ogromny wysiłek, pozwalający zbudować ogromną wieżę, zasługuje raczej na podziw. A jednak Bóg nie pozwolił budowniczym na ukończenie ich dzieła.
Niedawna decyzja papieża Franciszka, wyrażona w motu proprio Traditionis custodes i odnosząca się do praktycznego zakazu odprawiania starej liturgii rzymskiej, wywołała niemałe kontrowersje, zwłaszcza po bardziej konserwatywnej stronie Kościoła. To dobra okazja do poruszenia innego tematu, który się z tym wiąże i od którego zależy nasze być albo nie być w Kościele.
W natłoku codziennych zajęć, zalewani tysiącami informacji płynących nieustannie przez ekrany naszych smartfonów i komputerów, grzęznąc w porannym korku do pracy lub stojąc w zatłoczonym metrze czy autobusie, zdarza się, że zupełnie zapominamy o JEGO istnieniu...
W 1952 r., w krótkim czasie po przyjęciu święceń biskupich, Fulton J. Sheen ofiarował wierzącym piękną książkę „The World’s First Love: Mary, Mother of God”. W języku polskim udostępniło ją Wydawnictwo Esprit w 2018 r. pod tytułem: „Maryja. Pierwsza miłość świata”. Dla ilu serc Maryja jest pierwszą, największą, najpiękniejszą miłością! To cała lista z imionami świętych i błogosławionych, a przede wszystkim „zwykłych” czcicieli Matki Bożej, którzy w Nią się wpatrują, z Nią rozmawiają, z Nią idą przez życie.
Bardzo często Niebo z aniołami ukazywane jest jako świat nieróżniący się zbytnio od Ziemi i jej mieszkańców. Właściwie główna różnica jest taka, że obywatele Nieba mają doczepione skrzydła i posiadają umiejętność latania, ale poza tym wszystko jest identyczne jak na ziemskim padole. Takie wyobrażenie Nieba odnajdziemy między innymi w niezwykłej powieści Icyka Mangera „Księga Raju”.
Raz w życiu zdarzyło mi się obejrzeć film Mela Gibsona „Pasja” (2004). Nie ukrywam, że jest to dla mnie ważne dzieło, ale nie recenzję chciałbym tu pisać. Do dzisiaj pamiętam jedną scenę, która mocno zapadła mi w sercu, budząc jednocześnie nieokreślone uczucie strachu i wewnętrzne poruszenie.
Moja nastoletnia córka zrezygnowała z chodzenia na religię i uczestniczenia we mszach świętych. Ciągle mówi za to o duchach i zjawach. Czy mogło dojść w jej przypadku do opętania? Czy powinnam ją zmuszać do przystąpienia do sakramentu bierzmowania w sytuacji, gdy jest tak oddalona od Kościoła i nie żyje sakramentami? Jak pomóc córce wrócić do Boga?