Różnorodność która nie jest zaprzeczeniem

Przewodnik Katolicki 52/2011 Przewodnik Katolicki 52/2011

W tym roku wigilia będzie u Andrzeja. Po śmierci mamy wszyscy postanowili, że dalej święta będą spędzać razem; oni, czyli czterech braci i ich rodziny. Przy wspólnym stole spotkają się więc wszyscy: najstarszy Krzysztof, potem Grzegorz, Rafał i najmłodszy Andrzej. Wigilia będzie tradycyjna, z potrawami takimi jak u wszystkich, opłatkiem i modlitwą przed. W końcu jeden z nich wyjmie gitarę i zaintonuje pierwszą kolędę.

     

Grzegorz Markowski dla „Przewodnika” o ks. Rafale:

– Rafał jest mi bardzo bliski, choć jesteśmy tak różni. Z tego samego domu, a tak inne życiorysy. Nasza droga życiowa jest bardzo dziwna, bo taka różna. Proszę sobie wyobrazić wspólne dzieciństwo, kowbojskie, indiańskie, chłopięce bijatyki czterech braci, a tu nagle jeden z nich mówi: „Ja będę księdzem, idę do seminarium”. Szok. Kompletne zaskoczenie. On miał dopiero 14 lat, to był przecież szczeniak. Babcia Marysia nie mogła się z tym pogodzić, płakała: „Czy on wie, co robi?”. A on twardo, postanowił i wykonał. My, trzech jego braci, zostaliśmy z otwartymi ustami i zdziwionymi minami. A on wytrwał.

Dla mnie jest to piękne. Do dzisiaj jest takim naszym promyczkiem, oparciem we wszystkim i nie chodzi mi tylko o to, że zawsze mogłem pożyczyć od niego kasę, a w życiu bywało różnie, i że zawsze mogłem do niego przyjechać. On dla mnie jest trochę przedłużeniem mamy, której już nie ma, a która była takim drogowskazem: to rób, tego już nie, to jest dobre, a to złe. Gdy czasem spotykam młodych ludzi, którzy są lub byli jego studentami, i gdy mówią mi, że mają lub mieli zajęcia z moim bratem i że to „superfacet”, to puchnę z dumy. Młodzież nie lubi sztuczności ani udawania, więc tym bardziej cieszy taka luźno rzucona uwaga. No i on nie wygląda na swoje 50 ponad lat, jest witalny i wygląda młodo, ale jak się prowadzi taki higieniczny tryb życia… I jest jedynym moim gościem, na którego nie szczeka nasz pies chihuahua, zamiast szczekać łasi i tuli się do niego już od drzwi. Pies wyczuwa serdeczność i odpowiada tym samym.

Rafał lubi ludzi i jest zawsze blisko nich, zawsze skraca dystans. Dzięki temu mogę wysłać do niego znajomych z problemem, gdy coś w ich życiu źle się dzieje, by w momentach kryzysowych udało się coś uratować, dla dobra dzieci i związku, bo – wie Pani – my wszyscy tak jak w starym przysłowiu: „Jak trwoga, to do Boga”. Czy ja też? Chyba tak, bo Kościół i wiara były zawsze tuż obok mnie, blisko naszego domu – w dzieciństwie byłem nawet ministrantem, gromnicę i wodę święconą mam i dziś, choć różne były lata i różnie bywało w życiu. Gruby, tzn. Rafał, to taki ksiądz dobry na XXI wiek, spowiada krótko i zawsze ma łaskawe spojrzenie na ludzi, cenią więc go obcy i swoi. Dla mnie to jak złoty medal olimpijski.

Ks. Rafał Markowski dla „Przewodnika” o Grzegorzu:

– Grzegorz to jedna z najbliższych mi osób, jesteśmy bardzo ze sobą związani i zżyci, choć często się spotykam z tym, że ludzie są zaskoczeni, gdy dowiadują się, że jesteśmy braćmi i mamy tych samych rodziców! Oczywiście mamy setki wspólnych wspomnień z dzieciństwa, szczęśliwego, beztroskiego. Pamiętam, na przykład, gdy kiedyś bawiliśmy się w Indian, Grzegorz przywiązał mnie do drzewa, bo byłem jeńcem i dopiero rozpaczliwe „mamo, mamo” oswobodziło mnie z jego niewoli. Innym razem, gdy we czterech zostaliśmy sami, zabawa zakończyła się w szpitalu, bo najmłodszy Andrzej rozbił głowę i trudno było zatamować krew… Ale dziś łączy nas coś więcej niż tylko tamte cudowne lata. Dziś to przede wszystkim nasze spotkania i rozmowy, na które ciągle mamy za mało czasu.

Spieramy się zawsze, gdy widzę, jak opinie Grzegorza czy ludzi z jego środowiska o religii, o Kościele i tym, co wokół nas, kształtują media i jak często niewiele ma to wspólnego z tym, co jest naprawdę. On chce słuchać i potrafi słuchać. Ale ma też na mnie dobry wpływ, bo bycie blisko tak różnych środowisk, świata show-biznesu i życia kapłańskiego sprawia, że lepiej rozumie się postawy i lepiej rozumie się człowieka i jego problemy. Lubię się pokazywać razem z nim, bo mam w tym taki cichy zamysł ewangelizacyjny, na młodych ludziach robi to wrażenie, wspólny widok księdza i znanego muzyka rockowego, który jest wierzący. Dla niektórych choćby trzy minuty jego wypowiedzi o Bogu i sile, jaką daje rodzina znaczą więcej niż całe moje rekolekcje. To uczy mnie pokory i sprawia, że nie potrafię nikogo na siłę nawracać, ale chcę wszystkim, tak jak Grzegorzowi i reszcie naszej rodziny, służyć swoim kapłaństwem. I mam nadzieję, że to się udaje.

Grzegorz nigdy też nie odmawia, gdy proszę o pomoc. Śpiewał dla chorych w Konstancinie, gdzie posługiwałem w szpitalu, i na opłatku u kardynała, na spotkaniu z dziennikarzami. Wiem, że zawsze mogę na niego liczyć, a on na mnie też. Jak


 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...