Z miłości do Boga i człowieka

Niedziela 4/2012 Niedziela 4/2012

Dziesięć roztropnych panien, które wiernie wyczekiwały Oblubieńca; dziesięć tragicznych śmierci, świadczących o miłości; dziesięć elżbietańskich męczennic – kandydatek na ołtarze – s. Maria Paschalis Jahn i jej Towarzyszki

 

Dnia 25 listopada 2011 r. we wrocławskiej katedrze rozpoczął się proces beatyfikacyjny dziesięciu zakonnic ze Zgromadzenia Sióstr św. Elżbiety, które oddały życie zabite przez żołnierzy Armii Czerwonej w 1945 r. Jest to pierwszy tego typu proces zbiorowy na terenie Śląska.
Z ziemi śląskiej

Już samo zgromadzenie, do którego należały służebnice Boże, ma swoje korzenie na Śląsku – w Nysie. Tam, w 1842 r., cztery miejscowe panny zdecydowały się, aby jako wspólnota opiekować się chorymi w ich własnych domach, i to bez względu na status społeczny, ekonomiczny czy wyznanie. Klara Wolff, Matylda i bł. Maria Merkert oraz Franciszka Werner ze swoim charyzmatem nie mieściły się w ówczesnych schematach myślowych, dlatego droga do powstania właściwego zgromadzenia była długa i okupiona wieloma ofiarami. Ostatecznie siostry elżbietanki rozprzestrzeniły się po całych Prusach i Skandynawii, a dziś są obecne w kilkunastu krajach Europy, Azji, Afryki i Ameryki Południowej.

Nic dziwnego, że na tej samej ziemi wyrosły przyszłe męczennice – jedynie dwie z dziesięciu kandydatek na ołtarze miały inne pochodzenie – Pomorze i Bawaria. W klasztorze pełniły różne obowiązki i zadania, począwszy od prac domowych, na nauczaniu w szkole i posłudze pielęgniarskiej skończywszy. Wszystkie zginęły na Śląsku. Bardziej jednak łączą je bohaterska wierność powołaniu i heroiczna miłość, co ujawniło się w ostatnich chwilach ich życia.

Przewodzi najmłodsza

Na czele grupy kandydatek na ołtarze stoi s. Paschalis Jahn. Urodziła się w 1916 r. Uczyła się najpierw w szkole powszechnej, a później w prywatnym zakładzie przetwórstwa owocowego. Przez pewien czas pracowała w Niemczech, dokąd za chlebem wyjechała jej rodzina. Była członkinią Sodalicji Mariańskiej. W 1937 r. wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Elżbietanek. Dwa lata później złożyła pierwsze śluby i została skierowana do Kluczborka, a potem do Głubczyc. Od 1942 r. przebywała w nyskim Domu św. Elżbiety, gdzie pracowała w kuchni i opiekowała się starszymi siostrami.

Gdy w marcu 1945 r. Sowieci zaczęli zbliżać się do Nysy, s. Paschalis dostała polecenie, aby uciekać z miasta. Dotarła do czeskiego Sobotina, gdzie przyłączyła się do grupy uciekinierów – sióstr i świeckich. 11 maja chciała wyjść na podwórze, ale na schodach zauważył ją żołnierz radziecki. Dogonił uciekającą na piętro i grożąc śmiercią, zażądał, aby z nim poszła. Siostra uklękła, wzięła w ręce krzyżyk od różańca i stanowczo odmówiła: „Noszę świętą suknię i nigdy z tobą nie pójdę. Należę do Chrystusa, On jest moim Oblubieńcem, możecie mnie zastrzelić”. Zdążyła jeszcze przeprosić obecne osoby i zaczęła się modlić, a po chwili padł śmiertelny strzał. Pochowano ją przy udziale duchowieństwa i licznych wiernych w pobliżu zakrystii miejscowego kościoła. Powszechnie uważano ją za wzór czystości dla młodzieży i nazywano białą różą z Czech.

Śmierć w obronie własnej czystości

Pozbawieni skrupułów żołnierze Armii Czerwonej na wszelkie możliwe sposoby gnębili ludność na podbitych terenach. Jako nowi panowie „niosący wolność” żądali kosztowności, wódki i kobiet, bezwzględnie rozprawiając się z tymi, którzy stanęli im na przeszkodzie. Ze szczególną nienawiścią odnosili się do wszystkiego, co miało związek z Bogiem i Kościołem. Opór napastowanych sióstr, kobiet i dziewcząt często nie przynosił rezultatu wobec przewagi napastników, tym większe znaczenie ma ich śmierć.

Już 20 lutego 1945 r. w Żarach została zabita s. Edelburgis Kubitzki. Ta 40-letnia zakonnica była pielęgniarką ambulatoryjną. Razem z innymi kobietami i siostrami zaznała przemocy i gwałtów ze strony „wyzwolicieli”. Kiedy mimo bicia i groźby śmierci odmówiła pójścia z żołnierzami, została zastrzelona przez jednego z nich.
Trzy dni później, w Nowogrodźcu nad Kwisą, zginęła kolejna elżbietanka – s. Rosaria Schilling. Po przejściu z protestantyzmu na katolicyzm wstąpiła do zgromadzenia. Pracowała w administracji i duszpasterstwie na różnych placówkach. Późnym wieczorem 22 lutego trzech napastników wyprowadziło siostrę ze schronu. Tej nocy brutalnie zgwałciło ją ok. 30 żołnierzy. W stanie agonalnym wróciła do schronu. Następnego dnia siostry miały się udać do komendantury, ale s. Rosarii komisarz kategorycznie kazał pozostać, gdyż upatrzył ją dla siebie. Mimo osłabienia i zakazu siostra wyszła, ale na drodze dosięgły ją kule wystrzelone przez komisarza.
W Lubaniu zginęła s. Sabina Thienel. Razem z podopiecznymi z domu starców uciekała z Wrocławia przed nadchodzącym wojskiem. W modlitwie często prosiła Matkę Bożą, by chroniła jej czystość, by mogła umrzeć jako dziewica. I choć czerwonoarmiści nic sobie z oporu sióstr nie robili, to s. Sabinie udało się uniknąć gwałtu. 1 marca, kiedy stłoczone w sali na piętrze modliły się, przez zamknięte drzwi wpadł pocisk i śmiertelnie ugodził klęczącą s. Sabinę. Kula zraniła jej serce, którym tak bardzo kochała Boga. W ten sposób zmarła jako męczennica i dziewica.

Oddały życie za bliźnich

Trzy siostry zginęły, stając w obronie innych. Chciały ochronić nie tylko swoją konsekrowaną czystość, ale także godność dziewcząt i kobiet, które z nimi się ukrywały. S. Sapientia jako emerytka przebywała w Nysie. Jej zasłużony odpoczynek po ofiarnej posłudze pielęgniarskiej zakłóciło zajęcie miasta przez żołnierzy radzieckich. Trudno opisać, jak wiele zła i przemocy doznały z ich strony licznie przebywające w Nysie siostry zakonne. 24 marca napastnicy kazali wszystkim siostrom z Domu św. Elżbiety zgromadzić się w refektarzu. Kiedy jeden z nich chciał zabrać młodą zakonnicę, s. Sapientia błagalnie poprosiła go o zarzucenie tego zamiaru. Odpowiedzią był wystrzał z broni, który natychmiast pozbawił siostrę życia – zakrwawiona zastygła na krześle, na którym siedziała.

Tego samego dnia w nyskim Domu św. Jerzego zabito s. Melusję Rybkę, gdyż stanęła w obronie dziewczyny zatrudnionej w klasztorze. Rozzłoszczony żołnierz w odwecie, mimo że się mężnie broniła, zgwałcił ją, a potem zastrzelił. Podłożony w klasztorze ogień zatrzymał się przed pomieszczeniem, w którym leżało jej ciało.
Tuż przed zakończeniem wojny, 2 maja, koło Krzydliny Wielkiej żołnierze zgwałcili i zabili s. Acutinę Goldberg. Choć sama straciła życie, obroniła przed gwałtem dziewczęta, którymi się opiekowała. Według okolicznych mieszkańców, na polu, w miejscu, w którym zginęła, przez lata nic nie chciało rosnąć.
Za miłosierdzie

Gdyby uciekły, gdyby się nie „wychylały”, mogłyby przeżyć. Wolały jednak narazić się, zaryzykować, niż zatracić ducha miłosierdzia. S. Adela Schramm, przełożona w Godzieszowie przed nadejściem Armii Czerwonej poleciła siostrom ucieczkę. Sama jednak została, aby opiekować się starszymi kobietami, które nie mogły się ewakuować. Razem z podopiecznymi i gospodarzami, u których się schroniła, została zamordowana 25 lutego. Przed śmiercią także musiała bronić swej czystości.
Elżbietanki w nyskich domach przeżyły prawdziwą gehennę – zajęcie domów, grabieże, zniszczenia, gwałty, zabójstwa. Kiedy 25 marca przełożona Domu św. Elżbiety wystąpiła w obronie maltretowanych sióstr, została tak silnie uderzona przez żołnierza, że straciła przytomność. Śpieszącą jej z pomocą s. Felicitas Ellmerer żołnierz chciał wyprowadzić, ale ona zdecydowanie odmówiła. Gdy zagroził jej śmiercią, stanęła pod ścianą, wyciągnęła ramiona na kształt krzyża i zawołała: „Niech żyje Chrystus Kr…!”. Zawołanie przerwał wystrzał. Rozwścieczony napastnik butami miażdżył jej głowę i klatkę piersiową, aż oddała ducha.

S. Adelheidis Töpfer jako dziecko marzyła, by zostać misjonarką, nawet za cenę życia. W zgromadzeniu przez wiele lat była nauczycielką i dyrektorką szkoły. W marcu 1945 r. pozostała w Nysie, aby służyć potrzebującym. 25 marca została zastrzelona. Panoszący się w Domu św. Notburgi żołnierze zaczepiali siostry, niszczyli to, co było związane z religią. W pewnym momencie do sali, gdzie była siostra i jej podopieczni, wszedł czerwonoarmista. Pokazał zakrwawioną rękę i zapytał, kto z tego pomieszczenia strzelał. Mimo że nikt tego nie zrobił, zabił siostrę.

Chrześcijańska „prowokacja”

Choć upłynęło wiele lat, świadectwo elżbietańskich męczennic nie przedawniło się, wręcz przeciwnie. Wydaje się, że właśnie dzisiejsze czasy potrzebują ich przesłania. Dziś, gdy dziewictwo i czystość są ośmieszane, odrzucane jako wartości, traktowane paradoksalnie jako coś wstydliwego, s. Paschalis i jej Towarzyszki są znakiem sprzeciwu. Ich bohaterska śmierć woła o szacunek dla kobiecej godności i obronę chrześcijańskich wartości. Znakiem widzialnym i odpowiedzią jest właśnie otwarcie procesu i, miejmy nadzieję, rychła beatyfikacja.

 

«« | « | 1 | » | »»

TAGI| MĘCZEŃSTWO

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...