Ksiądz też trener

Tygodnik Powszechny 33/2012 Tygodnik Powszechny 33/2012

– Księdzu, naucz mnie skręcać w lewo, bo nie umiem – mówią ci, którzy zwykle „cwaniakują” na szkolnych korytarzach. Na lodzie, bieżni czy bokserskim ringu pokornieją od razu.



– Chłopaki, którzy na co dzień „cwaniakują” na szkolnych korytarzach, na lodzie momentalnie pokornieją, bo nie potrafią jeszcze jeździć, a co dopiero mówić o graniu. Często słyszę z ich ust teksty w rodzaju: „Księdzu, naucz mnie skręcać w lewo, bo nie umiem” – opowiada ksiądz trener. I dodaje, że dzięki sportowi łatwiej się dogadać. Hokej jest sportem kontaktowym, nie obejdzie się bez zdrowej rywalizacji, podopieczni muszą się uczyć współpracy. Aby wytrwać, potrzeba dużego samozaparcia. Wszystko to przydaje się potem w życiu. – Na lodowisku bywa twardo, ale to właśnie im imponuje. Gdy zabrałem swoich „łobuzów” z gimnazjum na taflę i zobaczyli, że nie odpuszczam, to po meczu słyszałem z uznaniem: „ale żeś mu, księdzu, przywalił”.

Zajęcia hokejowe ks. Dudkiewicza nie zawierają elementów bezpośrednio związanych z wiarą. Trener w bardziej subtelny sposób „wpuszcza” Boga na lodowisko.

– Ucząc się rywalizacji i współpracy, przekazujemy sobie wartości – mówi. – Jeśli moi uczniowie zobaczą, że my, księża, jesteśmy „w porzo”, to przy okazji uwierzą, że Pan Bóg też jest „w porzo” i prędzej czy później otworzą się na Niego.

Z zadowoleniem zaznacza, że niektórzy z wychowanków przejęli od niego zwyczaj dotykania ręką tafli i żegnania się przed rozpoczęciem treningu.

– Hokej uczy przede wszystkim tego, że nie ma nic za darmo, bo trzeba przykładać się do treningów, żeby coś z nich było. Poza tym kształtuje charakter, rozwija fizycznie, uczy też współpracy, bo krążek jest szybszy od najszybszego nawet zawodnika, więc bez współpracy z innymi nie da rady strzelić gola – mówi ks. Dudkiewicz.

– Boks dał mi charakter, uporządkował mnie. Charakter boksera to charakter stały: cierpliwość, wytrwałość, słowo i przestrzeganie obowiązków – dopowiada ks. Zbigniew Dudek. To wszystko może się tylko przysłużyć pogłębieniu wiary.

Czy to oznacza, że księża, którym nie po drodze jest z hartowaniem ciała, są mniej doskonali? Dudek zaprzecza: – Każdy rozwija się według swojej metody. To wcale nie jest tak, że sport jest dla każdego. Jeżeli ktoś zapytałby się mnie, czy boks pomaga mi w pogłębianiu wiary, to odpowiedziałbym twierdząco, ale to wcale nie znaczy, że inni duchowni mają żyć tak samo jak ja.

BIEGIEM DO BOGA

Z zachęcaniem do aktywności fizycznej nie ma żadnego problemu ks. Piotr Popis z parafii w Pionkach. Odkąd cztery lata temu – w wieku 39 lat – na poważnie wciągnął się w bieganie, twierdzi, że towarzyszą temu same zalety, które poleca też innym duchownym.

– Dzięki bieganiu jestem bardziej konsekwentny w tym, co sobie postanowię. To się przekłada na codzienne życie. Uprawianie sportu sprzyja trwaniu przy tym, co dobre, właściwe i buduje dobre relacje. A poza tym podczas biegania naprawdę „wytwarza się” niesamowita radość. No i, co ważne, odkąd biegam, ani razu nie wziąłem do ust antybiotyku! – cieszy się maratończyk z Pionek.

Radości rzeczywiście jest chyba sporo, skoro ks. Popis nie schodzi poniżej czterystu kilometrów miesięcznie, bez względu na to, czy bieganiu towarzyszy upał, czy zamieć śnieżna. Plan na rok 2012 przewiduje pokonanie pięciu tysięcy kilometrów.

– Wśród księży nie brakuje miłośników piłki nożnej i siatkówki – mówi maratończyk z Pionek. – Biegaczy, niestety, nie ma zbyt wielu. Rok temu w biegu „Śladami Jana Pawła II” na sześciuset zawodników wystartowało raptem tylko kilku księży. To zdecydowanie za mało. A przecież biegający kapłan jest bliżej wiernych, jest bardziej ludzki i ludzie chętniej się do niego garną.

Również w przypadku księdza-maratończyka wiara bezpośrednio przecina się z ukochanym sportem. W weekend 11-13 sierpnia ks. Popis prowadzi pierwszą Pielgrzymkę Biegową z Radomia do Częstochowy. Wśród uczestników nie brakuje młodzieży. W ciągu trzech dni pielgrzymi w biegówkach pokonają dystans 200 kilometrów.

Jakie miny będą mieli uczestnicy pieszych pielgrzymek, idących na Jasną Górę, gdy dowiedzą się, że mijający ich biegacze to pielgrzymi, którym trochę bardziej spieszy się do Czarnej Madonny? Skoro, zdaniem krajowego duszpasterza sportowców, Kościół coraz mocniej ma wcielać w życie zasadę „w zdrowym ciele zdrowy duch”, nie powinni być w końcu aż tak zdziwieni.

 

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...