Marzenie o górach Tajget

Wzrastanie 2/2013 Wzrastanie 2/2013

A jak współczesne nam społeczeństwo „miłości i tolerancji” określi eliminację ze swego grona ludzi cierpiących i niepotrzebnych oraz poczęte dzieci niechciane? Nazwie to eutanazją i aborcją.

 

W starożytnej Sparcie dzieci zrzucano ze szczytów gór Tajget lub pozostawiano na pustkowiu. Dlaczego? Bo niektóre z nich uznano za zbyt słabe, zbyt chore i zbyt kalekie, aby mogły dostąpić zaszczytu rozwijania się w spartańskim społeczeństwie.

Inkowie tworzyli getta dla głuchych, ociemniałych, garbatych i innych nieprzystosowanych pechowców. Niemiecka III Rzesza eliminowała osoby chore psychiczne (tzw. Akcja T4 określana także przez samych Niemców mianem programu… „eutanazji”). Wszędzie tam kult „piękna” wykluczał prawo do istnienia osób odbiegających od narzuconej normy. Nawet Arystotelesowi wyszło z rozważań, że podstawą człowieczeństwa jest mowa, co automatycznie wyrzuciło poza nawias ludzkości… głuchoniemych. Jeszcze Immanuel Kant głowił się nad problemem: czy osoby nieme posiadają rozum czy też coś analogicznego do rozumu?

Słowa, które kłamią

Jakie słowa podpowiada nam sumienie na określenie tych praktyk? – nonsens (w przypadku Arystotelesa i Kanta) i zbrodnia w pozostałych przypadkach.

A jak współczesne nam społeczeństwo „miłości i tolerancji” określi eliminację ze swego grona ludzi cierpiących i niepotrzebnych oraz poczęte dzieci niechciane? Nazwie to eutanazją i aborcją.

– Eee tam! Nie hamletyzujmy: słowa, słowa, słowa. Nie szarpmy się o nomenklaturę – zakrzyknie postępowiec.

– „Nie ma większego bezeceństwa od pięknych słów, które kłamią” – odpowiedziałby na to Ajschylos.

Racja: „eutanazja” i „aborcja” nie brzmią tak złowrogo jak „zabijanie”. Grunt to dobre wysławianie się, a świat od razu staje się „piękniejszy”. I samopoczucie jakby lepsze.

Mistrz na protezach

A jednak świat i jego technologia, kroczy naprzód.  Czyni to różnymi ścieżkami. Jedna z nich wiedzie od gór Tajget, poprzez Cyklon B po urządzenie wstrzykujące śmiertelny zastrzyk. Druga z owych ścieżek to osiągniecia techniki i nauki, które swoimi możliwościami i skutecznością wywołują podziw i chęć wykrzyczenia: „To już tak można? Czy to nie science fiction?”

Ciekawe ile osób tak wykrzyknęło śledząc chociażby… paraolimpiadę. Pierwsza, zorganizowana z 1948 r., była tylko rywalizacją wojennych weteranów, którym światowy konflikt przewrócił życie do góry nogami. Mało kto przejął się wówczas tymi zmaganiami. Tymczasem ostatnie, londyńskie igrzyska niepełnosprawnych stały się medialnym show. Poziomem zainteresowania nie dorównały co prawda tradycyjnej olimpiadzie, ale i tak czołowe gazety żyły tą imprezą. Mało tego – streszczały i komentowały spory między sportowcami, niczym zmagania tytanów. Kiedy jedna z gwiazd paraolimpiady, Oscar Pistorius wytknął swojemu zwycięskiemu konkurentowi Alanowi Oliveira nieuczciwą wygraną z powodu za długich o 10 cm protez, to pisały o tym czołowe gazety. Jeszcze parę lat temu takim sporem mało kto by się pasjonował. A teraz? Teraz okazało się, ze postęp techniki jest na tyle duży, że może w znaczący sposób wpływać na wyniki paraolimpijczyków.

– I co z tego wynika dla nas? – zapyta sceptyk.

Wynika wiele, bowiem uzmysławia nam, że współczesna nauka, technika i medycyna osiągają już taki poziom, że w znaczący sposób może pomóc osobom, którym los poskąpił niektórych cech osób zdrowych, lub też obarczył chorobą, która dla wielu byłaby nie do zniesienia. I jest to postęp, który nadal nie powiedział ostatniego słowa.

A teraz zagadka:

– ile wynosi rekord świata w biegu na 100 m? 9,58 osiągnięty przez Usaina Bolta w 2009 r. Jaki jest rekord życiowy Oskara Pistoriusa na tym samym dystansie? 10,91. A jak wyglądają wymagania przy rekrutacji na jedną z polskich Akademii Wychowania Fizycznego? Otóż na ocenę bardzo dobrą „wystarczy” pobiec 100 m w 12,30 s. Pistorius nie miałby problemu z osiągnięciem minimum. A ilu z nas podołałoby takiemu wyzwaniu?

103. piętro Zaca Vawtera

Skoro jesteśmy przy sprinterach paraolimpiady to warto przyjrzeć się technicznym szczegółom współczesnych protez. Wielu z nas wyniosło wiedzę o nich z… filmów przygodowych o piratach, gdzie każdy szanujący się korsarz dysponował drewnianą namiastką nogi, niczym kapitan Ahab. Lecz obecnie rzecz wygląda dużo bardziej skomplikowanie. Oczywiście nadal mamy protezy, których sposób sterowania nazwalibyśmy biernym, czyli analogicznym do znanych nam filmowych opowieści, z tą tylko różnicą, że materiał jest lepszy i wykonanie bez porównania wygodniejsze w zastosowaniu. Lecz inne ze sposobów sterowania protezą widzieliśmy dotąd tylko w filmach. W przypadku utraconej ręki istnieje już chociażby sterowanie bioelektryczne. Dzięki elektrodom wychwytującym sygnały z mięśni i skóry, informacje o nich przekazywane są do układu sterującego protezą. Lecz prawdziwie bajecznym wynalazkiem są protezy neuronowe. Te odczytują informacje wprost z fal mózgowych, interpretują je i przekazują do układu sterującego. Niektóre z nich mają nawet 10 trybów pracy: od spaceru, poprzez grę w golfa po bieg. Jednym z najbardziej spektakularnych pokazów tej technologii był wyczyn Zaca Vawtera. Stracił on nogę w wypadku motocyklowym. Obecnie może poruszać się dzięki neuronowej protezie nogi. Aby zademonstrować jej możliwości wszedł na… 103 piętro wieżowca w Chicago!

Ahab i Robocop

Te osiągnięcia są możliwe dzięki nauce zwanej bioniką czyli połączeniu medycyny i techniki. To w efekcie tych badań powstają nie tylko sztuczne kończyny, ale i sztuczne oko, serce czy mięśnie. Rozwój tej dziedziny jest na tyle szybki, że co chwilę jesteśmy zaskakiwani nowymi możliwościami. Mówiąc obrazowo: to tak, jakby wspomnianego kapitana Ahaba postawić obok Robocopa. Pozostaje tylko nadzieja, że współczesna nauka oprze się pokusie przekroczenia granicy rozsądku.

Jak na razie współczesna medycyna i technika dają olbrzymią nadzieję na lepsze życie dla wielu spośród nas. Powyższe przykłady są tylko namiastką obecnych możliwości. Całe zespoły naukowców pracują nad zwalczeniem raka, cukrzycy czy nad przywróceniem wzroku ociemniałym. Zadziwiające jest, że mimo takiego rozwoju nadal są tacy, co wolą pracę nad ulepszaniem śmiertelnego zastrzyku i dyskutują nad błogosławieństwem śmierci. Wygląda to tak, jakby niektóre środowiska chciałyby poprowadzić współczesną medycynę w stronę pracy nad ulepszoną wersją Cyklonu B. A czemu nie chcą, aby medycyna szła drogę przysięgi Hipokratesa? Bo stara? Ale dzięki temu sprawdzona. Przecież tym różnimy się od zwierząt, że ponoć nie rozszarpujemy słabszych. My przy nich czuwamy i ich wspieramy.

 

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...