Duma i zobowiązanie

Niedziela 10/2014 Niedziela 10/2014

W 30. rocznicę walki o krzyże w Miętnem

 

Dramat, który rozegrał się w nocy z 7 na 8 marca 1984 r., poprzedzony był miesiącami zmagań. Po jednej stronie stało 600 strajkujących uczniów: córek i synów z chłopskich rodzin, po drugiej stał aparat przemocy totalitarnego państwa. Młodzi mieli po 16-18 lat. W godzinie próby zachowali się bohatersko. Podjęli walkę w obronie krzyża, wiary i wolności. Nie wiedzieli, że są uczestnikami tej samej wojny, na której froncie za kilka miesięcy zginie ks. Jerzy Popiełuszko. Dlaczego ich zwycięstwo nie znalazło należnego miejsca w pamięci zbiorowej Polaków? Przecież o strajku dzieci z Wrześni, choć było ich zaledwie 21, wie każdy Polak. Czy potrafimy być dumni z młodych obrońców krzyża z Miętnego?

Zlikwidować zdobycz „Solidarności”

Dwa lata po wprowadzeniu stanu wojennego do Polski przyjechał gen. Władimir Kriuczkow – szef sowieckiego KGB. Razem z gen. Czesławem Kiszczakiem wybrali się na objazd po kraju, lustrując, na ile skutecznie udało się zniszczyć ruch „Solidarności”. Struktury związkowe rozbite, najaktywniejsi działacze – w więzieniach, wielu wypchnięto na emigrację. Podziemie jeszcze aktywne, ale stale nękane represjami i coraz bardziej kontrolowane przez agenturę. Jedynym miejscem realnego oporu, naprawdę groźnym dla systemu, pozostaje Kościół. Kriuczkow zauważa, że stan wojenny nie zdołał odebrać Polakom zdobyczy „Solidarności” – znaku krzyża w miejscach pracy, w szpitalach i szkołach. Sowiecki generał zdaje sobie sprawę, że frontalna rozprawa z Kościołem jest niemożliwa, ale krzyże w miejscach publicznych, kontrolowanych przez władze – to przejaw słabości. Rozkazuje natychmiast je usunąć. Żeby nie wywoływać masowych strajków, komuniści decydują, by (chwilowo?) zostawić krzyże w miejscach pracy i szpitalach, ale ze szkół muszą zniknąć. Zaczyna się (prowadzony często ukradkiem) proces usuwania krzyży. Przebiega różnie. W wielu szkołach dochodzi do protestów. Rodzice zaczynają zbierać podpisy. Uczniowie strajkują, próbują odwrócić decyzję władz. Niestety, bezskutecznie. Dramatyczny przebieg miał okupacyjny strajk uczniów w szkole we Włoszczowie, lecz jeszcze większy zasięg i wyjątkowy charakter miał protest w Miętnem k. Garwolina.

My chcemy Boga w książce, w szkole

Zespół Szkół Rolniczych w Miętnem, zbudowany w 1977 r. przy osobistym zaangażowaniu komunistycznego generała i premiera PRL Piotra Jaroszewicza, miał kształcić i przygotowywać przyszłe kadry PGR. Tu intensywniej niż gdziekolwiek indziej prowadzono komunistyczną indoktrynację – „pierekowkę dusz”. Spora grupa uczniów, wyrwana z rodzinnych środowisk, mieszkała w internacie przylegającym do szkolnego kompleksu w starym dworskim parku. 5 grudnia 1983 r. rano uczniowie zauważyli, że ze ścian szkolnych pracowni zniknęły krzyże. Wystosowali petycję do dyrektora z żądaniem wyjaśnienia sprawy i przywrócenia krzyży. 19 grudnia władze szkoły zarządziły apel, podczas którego dyrektor ogłosił, że w szkole nie ma miejsca na „ideologiczne emblematy”. Sześciuset uczniów zgromadzonych w holu odmówiło powrotu do klas, a gdy dyrektor przez mikrofon groźbami zmuszał ich do powrotu na zajęcia, uczniowie, stojąc w miejscu, tupaniem w parkiet zagłuszyli jego wrzaski. Gdy próbował ich dyscyplinować, wykrzykując po nazwisku konkretne osoby, uczniowie – jak na komendę – odwrócili się plecami i zaczęli śpiewać „My chcemy Boga”. Po kilku godzinach okupacji szkolnego holu dopiero obietnica negocjacji z przedstawicielami klas sprawiła, że uczniowie rozeszli się. Na rozmowy z dyrektorem zjawiło się nie, jak on przewidywał, po jednej osobie z każdej klasy, ale ponad pół setki uczniów, informujących, że są też z nimi przedstawiciele internatu.

Bohater zbiorowy

Takiej gromady nie można łatwo zastraszyć, przekupić czy zmanipulować. W kolejnych dniach uczniowie wykazali się wielokrotnie nadzwyczaj dojrzałą postawą, redagując pisma protestacyjne, postulaty i żądania kierowane do władz. Powoływali się w nich na konstytucję, wolność wyznania, prawa ucznia, prawa człowieka. W miejsce zdjętych krzyży przynieśli nowe, a gdy i te zniknęły, zażądali ich zwrotu w obawie przed profanacją. Uznali, że symbolu wiary nie można narażać na niegodne traktowanie. Fenomenem protestu był też wspólnotowy charakter wszystkich działań. Choć można, oczywiście, wskazać tych bardziej aktywnych, w tym na pewno Jarka Maczkowskiego, który zanim pojawił się w szkole, widział z bliska strajk w Stoczni Gdańskiej w 1980 r., to – jak podkreślają sami uczestnicy – w Miętnem objawił się w czystej postaci tzw. bohater zbiorowy. Żądania uczniów poparło sześcioro nauczycieli, a specjalny list do dyrekcji z prośbą o powrót krzyży napisali księża z kościoła parafialnego w Garwolinie. Od następnego dnia szkolny protest rozpracowywała Służba Bezpieczeństwa. W Boże Narodzenie ksiądz dziekan polecił odczytać we wszystkich kościołach komunikat o profanacji szkolnych krzyży. Sprawa zaczęła zataczać coraz szersze kręgi, stając się przedmiotem dyskusji na wojewódzkich naradach partyjnych. Była też przedmiotem spotkania w ministerstwie oświaty. W obronie uczniów zdecydowanie wystąpił ordynariusz siedlecki bp Jan Mazur, który 31 grudnia 1983 r. spotkał się z wojewodą. Uczniowie nawiązali również kontakt z ks. Jerzym Popiełuszką, wysyłając do Warszawy swoich przedstawicieli na Msze św. za Ojczyznę. Do dziś w archiwach szkolnych znajduje się swoista relikwia – odręczny list ks. Jerzego, w którym solidaryzuje się on z „młodzieżą, która dała Polsce wzór, jak trzeba walczyć w obronie znaku Krzyża Chrystusowego”. Wobec nauczycieli, którzy opowiedzieli się po stronie uczniów, posypały się groźby i represje ze strony SB i władz oświatowych.

Strajk

Po zakończeniu ferii, 9 stycznia 1984 r. uczniowie zażądali przywrócenia krzyży, a gdy dyrektor odmówił, nie poszli na lekcje. Zajęli szkolną aulę, gdzie, czekając na przedstawicieli władz wojewódzkich i kuratorium, śpiewali pieśni religijne. Podobnie wyglądał kolejny dzień. Delegacja z Siedlec z wicewojewodą i dyrektorem wydziału ds. wyznań przyjechała, ale spotkała się tylko z radą pedagogiczną, odmawiając rozmów z uczniami. W końcu 11 stycznia, późno w nocy, zawarto porozumienie. Krzyże zostaną zwrócone uczniom, a ci przekażą je do kościoła, natomiast jeden pozostanie w szkolnej bibliotece lub przed wejściem głównym. Następnego dnia uczniowie kontynuowali protest do momentu, aż dyrekcja zwróciła krzyże przedstawicielom uczniów i dwóm nauczycielom. Ok. 500 uczniów przemaszerowało pieszo prawie 5 km do kościoła w Garwolinie. Ponieważ władze nie wywiązały się z obietnicy przywrócenia w szkole nawet jednego krzyża, w kościołach diecezji siedleckiej wierni zaczęli zbierać podpisy. Szkolne krzyże, zdeponowane w kościele w Garwolinie, trafiły do innych parafii, gdzie zorganizowano adoracje i czuwania. Bp Jan Mazur w tym czasie wysyłał pisma protestacyjne do Rady Państwa, do Wojciecha Jaruzelskiego, a w końcu – wobec braku odpowiedzi – podjął post o chlebie i wodzie. Podczas wywiadówki 19 lutego rodzice zawiesili krzyże, które po dwóch dniach dyrekcja znów zdjęła, ale tym razem zostały podrzucone w nocy, w kartonie, na schody mieszkania organisty. Następnego dnia księża Stanisław Bieńko, Michał Śliwowski i Sławomir Żarski przynieśli krzyże do szkoły i wręczyli uczniom, a ci zawiesili je w klasach. Dyrekcja ponownie zdjęła krzyże. Ten scenariusz powtórzył się jeszcze raz 1 marca.

Skoro krzyże znów zdjęto, biskup przekazał uczniom małe drewniane krzyżyki, które od tej pory uczniowie nosili na piersiach. O walce uczniów o krzyże stale informowały Radio Wolna Europa i prasa podziemna. Zmagania uczniów śledziła opinia publiczna w Polsce i na Zachodzie. Każdego dnia meldunki lądowały bezpośrednio na biurkach Kiszczaka i Jaruzelskiego. W kościołach prowadzono modlitwy i akcje protestacyjne. W obronie uczniów z Miętnego zabierali głos przedstawiciele podziemnej Solidarności. Uczniowie wspominali, że podczas strajku frekwencja wynosiła 100 proc.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| KRZYŻ, MIĘTNE

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...