Siła polskiej tożsamości

Niedziela 27/2014 Niedziela 27/2014

O pragnieniu odświeżenia moralnego, szukaniu bezpieczeństwa i potrzebie jasności reguł w życiu społecznym z dr. Tomaszem Żukowskim rozmawia Wiesława Lewandowska

 

WIESŁAWA LEWANDOWSKA: – Mamy oto wielką burzę na polskiej scenie politycznej. Najwyraźniej czeka nas nieoczekiwana zmiana pogody... Na lepszą?

DR TOMASZ ŻUKOWSKI: – Mam nadzieję, że na lepszą. I w świecie elit, i wśród zwykłych ludzi jest wiele oznak takiej zmiany, choć – rzecz jasna – nie możemy mieć pewności, co i kiedy jeszcze się zdarzy.

– Gdy ta „burza na górze” kiedyś wybrzmi – wcześniej czy później – znów wszystko będzie zależało od wyborców. Tyle że po widowiskowej kompromitacji klasy politycznej w tzw. aferze podsłuchowej Polacy będą być może jeszcze bardziej zniechęceni do polityki i zbyt zdezorientowani, by dokonać mądrych wyborów.

– A może wielu z nich wreszcie przejrzy na oczy? Dramatyczna kompromitacja elit władzy, w tym kluczowych postaci tego rządu, wzmacnia nowe, rozwijające się właśnie, procesy społeczne. One zresztą ujawniły się jeszcze przed aferą podsłuchową, choćby w niedawnych wyborach do Parlamentu Europejskiego. Oprócz tego, co widzieliśmy i słyszeliśmy wówczas najwyraźniej (a więc małego zainteresowania głosowaniem i ogólnego narzekania na politykę) zaznaczyło się w nich także coś nowego, świadczącego o – by trzymać się metafory z Pani pierwszego pytania – zmianie pogody. Przypomnę, że w roku 2011, w wyborach parlamentarnych, wśród ludzi młodych „wiatr wiał na lewo”. Na główną scenę polityczną weszła dobrze nagłośniona przez media głównego nurtu partia osobistych nieprzyjaciół Pana Boga, Kościoła i Krzyża. Tym razem okazało się, że ruch polityczny proponujący Polakom przyspieszoną europeizację poprzez natychmiastową sekularyzację przegrał z kretesem, zaś młodzi, i nie tylko oni, zaczęli spoglądać na prawo. Jeszcze niedawno prof. Bogdan Chazan, odmawiający aborcji dyrektor Szpitala im. Świętej Rodziny w Warszawie, byłby zgodnie zakrzyczany przez wielką koalicję polityków, celebrytów i mediów głównego nurtu. Dziś głosy za i przeciw – jak na razie – się równoważą.

– To naprawdę w Polsce takie zaskakujące?

– Dla większości Polaków oczywiście nie, dla sporej części polityków polskiej lewicy i wpływowych lewicowych celebrytów – najwyraźniej tak. Dziś niektórzy z nich próbują korygować dotychczasowe działania: mówią o popełnionych błędach, chrzczą dzieci na oczach fotografów z tabloidów... Już wiedzą, że – jak na razie – swoją wojnę przegrywają. Że w kwestiach religii i tożsamości następuje w społeczeństwie przesunięcie na prawą stronę. Że jeśli młodzi ludzie się buntują, to – mimo „szumu informacyjnego” dominującego w debacie – raczej pod prawicowymi niż lewicowymi sztandarami.

– I to mimo tak nasilonej w III RP, zwłaszcza w ostatnich latach, lewicowo-liberalnej europejskiej indoktrynacji. Co takiego się stało?

– Obóz liberalnej lewicy nie docenił siły polskiej tożsamości. Jego liderom wydawało się, że Polska jest skazana na nieuchronną sekularyzację, że musi powtórzyć zachodnio-europejski scenariusz i dopasować się – w sposób przyspieszony – do norm świeckości obowiązujących dziś w sporej części państw i społeczeństw Europy. Okazało się jednak, że „duch polski” wygrał. Nasza zbiorowa tożsamość, łącząca w całość patriotyzm z religią, obywatelskością, prorodzinnością i pragnieniem wolności, okazała się silniejsza od zwolenników wyparcia Kościoła z przestrzeni publicznej, jego „prywatyzacji”. Choć potężne siły i środowiska, nie tylko polityczne, zainwestowały w tę próbę bardzo dużo, to na poziomie politycznym i publicznym jednak przegrały.

– W niektórych innych krajach Europy bywało inaczej. Czyżby polska tożsamość była aż tak wyjątkowa?

– Z badań porównujących wartości Polaków i innych narodów Europy wynika, że jeśli chodzi o patriotyzm czy wskaźniki religijności, mamy się całkiem nieźle. Przyznać jednak trzeba, że – pod pewnym względem – sprzyjają nam ostatnio również ogólne, cywilizacyjne trendy. Badacze analizujący dynamikę współczesnego świata powiadają, że kiedy w czasach szybkich zmian narasta – co nieuniknione – niepewność, ludzie szukają bezpieczeństwa, wzmacniając swoją zbiorową tożsamość. Zatem w polskich realiach – jak trwoga to do Boga! I do narodu, do tego, co wspólne, polskie. Jest w tym zjawisku także taki wymiar aksjologiczny, który nie ma bezpośredniego związku z naszymi narodowymi tożsamościami, z Bogiem, z religią – polegający na pragnieniu odświeżenia moralnego.

– Jak dotąd, trudno było się tu doszukiwać także związku z zakłamaniem i demoralizacją klasy rządzącej... Teraz możemy oczekiwać przyspieszenia tego procesu „odświeżenia moralnego”?

– Poczekajmy na społeczne reakcje na wydarzenia ostatnich dni. Na razie wymienię coraz częstsze „incydenty” z ostatnich miesięcy, które odbijały się głośnym echem w przestrzeni publicznej; np. gdy dwóch znanych skandalistów musiało publicznie przepraszać za obrażanie Ukrainek, a za swoje zachowanie zostali w jakiś sposób społecznie i zawodowo napiętnowani. Wyraźnie zmienia się też nazbyt pobłażliwy stosunek Polaków do korupcji – także tej politycznej – która przestaje być abstrakcyjnym, obojętnym zjawiskiem. Przypomnę sprawę Amber Gold. Przestaje obowiązywać stara zasada, przeniesiona żywcem z PRL-u, że „nawet jeśli nie do końca uczciwie, to przecież jednak coś się buduje”...

–... i wszyscy beztrosko cieszymy się z pięknych stadionów...

– Jednak nie wszyscy, nie większość i nie za wszelką cenę. W polskim społeczeństwie narasta potrzeba czystości reguł życia społecznego.

– Mówiliśmy o tym, co publiczne, polityczne czy narodowe. A jak mają się wartości Polaków na poziomie zwykłej codzienności?

– Tu sprawa jest bardziej skomplikowana. W sferze konsumpcji, codziennego życia ludzi, w tej części społecznej debaty, którą organizują komercyjne media, oferta zastąpienia sfery sacrum bogactwem towarów i wyrafinowanych usług ma się dobrze i będzie zapewne rosła. Kolorowe pisma i cyfrowa rozrywka będą nadal proponować świat, w którym Bogiem są towary, świątyniami obfitości markety, zaś herezją – niepodążanie za rozmaitymi modami czy zwykły umiar. Pod tym względem dzisiejsi Polacy są w trudniejszej sytuacji niż w czasach PRL-u. Wówczas – jak zauważył Zbigniew Herbert – wystarczała „potęga smaku”. Dziś, gdy „kuszeni jesteśmy piękniej”, konieczne jest to, co trudniejsze: cnota, dzielność.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...