Wspólna walka „o” w pluralizmie idei i postaw

Takie krytyczne podejście wydaje się ze wszech miar nieodzowne. Materiały archiwalne są bowiem przetrzebione, jeszcze niedostępne choćby z racji ich archiwalnego nieuporządkowania czy niepolskiego składowania. Naoczni świadkowie zaś, działający nieraz w pojedynkę, powoli przenoszą się w zaświaty. Przegląd Powszechny, 12/2006




Wymienione książki cechuje jednak pewna wycinkowość i ograniczona z różnych przyczyn baza faktograficzna. Zresztą autorzy studiów, które zawiera „Solidarność podziemna”, zdają sobie też sprawę z konieczności uzupełnienia luk i poszerzenia faktografii zdekompletowanych dokumentów państwowych, pezetpeerowskich, ubeckich – nie wspominając już o solidarnościowych, oraz wspomnieniowych uczestników ówczesnych wydarzeń, niekoniecznie tych z pierwszej linii czy ograniczonych tylko do członków, ale ogarniających także aktywnych, niosących pomoc sympatyków społecznego ruchu Solidarność. Choć „Indeks nazwisk i pseudonimów” obejmuje niemal 20 dwukolumnowych stron, w czasie prezentacji książki, dokonanej na dwudniowej konferencji z okazji dwudziestopięciolecia pierwszego Zjazdu NSZZ Regionu Mazowsze, podkreślano użyteczność poszerzenia indeksu świadków i współpracowników dotychczas bezimiennych, którzy przyczyniali się w różnym stopniu i formie nie tylko do ukrywania podziemnych działaczy Solidarności, ale i do realizacji bardziej czy mniej udanych, a zawsze nielegalnych, akcji protestacyjnych. W omawianej publikacji – jak zaznaczono we wstępie – zebrano około 70 relacji uczestników struktur konspiracyjnych szczebla centralnego (TKK) i regionalnego (...) Dalsze wzbogacenie wiedzy jest możliwe przez rozwijanie zaproponowanej metodologii – konfrontowania źródeł archiwalnych różnej proweniencji z pamięcią uczestników wydarzeń oraz wzajemnego konfrontowania relacji (s. 14).

Takie krytyczne podejście wydaje się ze wszech miar nieodzowne. Materiały archiwalne są bowiem przetrzebione, jeszcze niedostępne choćby z racji ich archiwalnego nieuporządkowania czy niepolskiego składowania. Naoczni świadkowie zaś, działający nieraz w pojedynkę, czy w formalnej niezależności od struktur Solidarności, czy ośrodków pomocy, także kościelnej, powoli przenoszą się w zaświaty. Przy tym materiały archiwalne nie mogą być traktowane jako niepodlegające falsyfikacji. Historycy zdają sobie doskonale sprawę z konieczności ich konfrontowania z innymi, niezależnymi źródłami pisanymi oraz ze świadkami i uczestnikami tamtych wydarzeń, którzy nawet mieli kontakty z ludźmi głębokiego podziemia i jednocześnie z konieczności ze swoimi „aniołami stróżami” z SB, a nie przyczynili się w najmniejszym stopniu do dekonspiracji podziemnych struktur i ich przywódców. Przeciwnie, nieraz w pojedynkę i na własne ryzyko przyczyniali się do niesienia pomocy i ludziom, i strukturom podziemnej Solidarności. Przecież archiwa zgromadziły materiały sporządzane przez ludzi komunistycznych organów ścigania, którzy dbali też – a może przede wszystkim – o swoje „kariery”.

Przy ogólnie znanej i uznanej praktyce peerelowskiej upiększania rzeczywistości, nie ma wystarczających racji – wydaje mi się – robienia wyjątku dla sprawozdań, opracowań i relacji milicyjnych i esbeckich. Czyżbyśmy uznawali tę formację za jedynie lojalną i uczciwą w PRL-u względem swoich mocodawców? Na czym można by oprzeć taką wiarę? Przecież usprawiedliwianie, raczej tylko dziennikarskie – choć i sądowe bywają – że nie mogli okłamywać samych siebie, nie wytrzymuje krytyki, mimo że cieszy czytelników spragnionych sensacji i bezinteresownej kompromitacji – nieraz mocno wątpliwej – kogoś, kto znajduje się na liście IPN. Mechaniczne przypisywanie racji SB nie najlepiej świadczy o warsztacie naukowym niektórych historyków czy przede wszystkim części dziennikarzy. Sam mam jakiś małe i subiektywnie umotywowane przekonanie, że SB nie wiedziała wszystkiego, mimo przeprowadzanych rozmów i usiłowań dowiedzenia się czegoś nowego. Szermowanie zaś argumentem, że swoją rzekomą wszechwiedzą esbecy szantażowali inne ofiary, sprowadza te ostatnie do poziomu co najmniej naiwniaków, nie umiejących samodzielnie myśleć i kontrolować swoich wypowiedzi. Pewnie tacy też byli, ale czy uogólnienie nie jest nadużyciem? Udane zaś akcje pomocy Solidarności z konieczności nie znalazły się w materiale sporządzonym przez SB. Mogły zaś znaleźć się nazwiska pomagających, ich charakterystyki czy interpretacje zachowań korzystne dla oceny agenta, a dwuznaczne dla jego rozmówców...
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...