Czy Bóg prosi o heroizm?

Seks małżonkom nienależny? Czy to możliwe, że Bóg od nas, zwyczajnych chrześcijan, oczekuje niekiedy heroizmu długotrwałej lub zupełnej wstrzemięźliwości? W drodze, 9/2008



Wszystko ma swój czas i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem: Jest […] czas pieszczot cielesnych i czas wstrzymywania się od nich (Koh 3,1–2a.5b)

Patrząc z perspektywy nieba, zobaczymy, że Bóg wiele nadziei wiązał (i wiąże) z seksem. Każdego człowieka stworzył na swoje podobieństwo – czyli do miłości – a ciało, które jest znakiem osoby, tę miłość wyraża. Obecny w seksie zachwyt, pragnienie bliskości, okazania szacunku i sprawienia rozkoszy składają się na cielesny znak zjednoczenia duchowego. Jest on pierwszym duchowym wymiarem seksu, który „zarządza” przyjemnością i instynktem. Jednak z wzajemnego daru małżonków może począć się nowy człowiek – nieśmiertelna dusza. Ten drugi, metafizyczny wymiar seksu, nazywamy rodzicielskim. Pomiędzy tymi dwoma wymiarami aktu małżeńskiego mieszczą się wszystkie dylematy, o których chciałabym pisać.

Przy różnych okazjach słyszę lub czytam zapewnienia, że metody naturalnego planowania rodziny (NPR) są łatwe, miłe i przyjemne. Po prostu miód bez domieszki dziegciu. Tymczasem bywają takie okresy w życiu małżonków i takie sytuacje, gdy dziegciu aż nadto. Rozumiem motywację, którą kierują się zachęcający pary do stosowania metod naturalnych, jednak sposób, w jaki często to czynią, przynosi zwykle skutek odwrotny. Przyswojenie dość nieskomplikowanych zasad rozpoznawania kobiecej płodności i stosowanie ich w sytuacjach typowych, czyli statystycznie najczęstszych, nie jest trudne. Nie wymaga od nas (małżonków) także, jak sądzę, wiele. Zdarzają się jednak sytuacje nietypowe, które wymagają od nas więcej. Są wreszcie i sytuacje „niszowe” wymagające tak wiele, iż rozstrzygnięcie wyboru moralnego wprawia w konsternację nie tylko samych małżonków, ale także ich spowiedników, doradców w parafialnych poradniach rodzinnych oraz katolickich ginekologów.



Sztuka umiejętnego zrażania, czyli o mitomanii nauczycieli moralności


Wspomniana konsternacja jest tym większa, im częściej spotykamy wśród ludzi Kościoła postawy błędne, które oddalają od sedna problemu i pozostawiają małżonków bezradnymi, a nawet zrażonymi do Kościoła. Przyjrzyjmy się zatem podstawowym mitom, które należałoby zdemaskować.

Mit sielankowy: „Ależ nie ma problemu”. Jest to mit o stuprocentowej skuteczności NPR umożliwiającej małżeńskie akty w każdym okresie życia każdej kobiety. Kłopoty się zaczynają, gdy do poradni przychodzi małżeństwo „z problemem”. Jednym z pierwszych zadań (Matki) Kościoła byłoby pochylenie się z empatią właśnie nad tymi małżeństwami, które postawione są wobec różnego typu dylematów. Tymczasem w kwietniowym numerze, bardzo ciekawego skądinąd, opiniotwórczego kwartalnika dla kapłanów „Homo Dei” napotkałam tekst stanowiący według mnie kwintesencję nieufności i oskarżenia skierowanego wobec osób, które zamiast bez namysłu rzucić się w objęcia koncernów farmaceutycznych, postanowiły przyjść do duszpasterza i zapytać o radę.


«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...