Smutek w czasach kryzysu

Kryzys finansowy, koniec dobrej koniunktury, ograniczenie produkcji, zwolnienia grupowe i brak perspektyw na znalezienie nowego zatrudnienia sprawiają, że dużo ludzi odczuwa obniżenie stopy życiowej, lęk, niepewność przyszłości. Przewodnik Katolicki, 19 kwietnia 2009



Kryzys finansowy, koniec dobrej koniunktury, ograniczenie produkcji, zwolnienia grupowe i brak perspektyw na znalezienie nowego zatrudnienia sprawiają, że dużo ludzi odczuwa obniżenie stopy życiowej, lęk, niepewność przyszłości. Sprzyja to problemom psychicznym, które w ostatnim czasie przybrały wręcz formę epidemii.

WHO już w ubiegłym roku ostrzegało, że globalny kryzys finansowy grozi większą liczbą zaburzeń psychicznych. Wtedy mało kto jeszcze podejrzewał, jak długotrwałe i poważne mogą być perturbacje finansowe i jak dalekosiężne skutki spowodują. Stres, niepewność jutra inicjują zaburzenia psychiczne. Przez cały świat dotknięty kryzysem przelewa się fala nowych zachorowań. W Polsce oddziały psychiatryczne pękają w szwach. Normą jest, że pacjenci leżą na dostawkach wciskanych do sal i na korytarzach. Jeśli sytuacja na rynku finansowym się nie poprawni, będzie jeszcze gorzej.

– Jesteśmy jedynym szpitalem przyjmującym chorych z zaburzeniami psychicznymi z Poznania i okolic. Pełnimy stały ostry dyżur. W ostatnich trzech miesiącach liczba porad w izbie przyjęć wzrosła nawet o 30 procent. Dominują problemy psychiczne ewidentnie związane z obecnym kryzysem. Przeważają zaburzenia lękowe, nerwice i depresja, więcej jest też osób z problemem alkoholowym, co może mieć związek z próbą „leczenia” się na własną rękę – mówi prof. Andrzej Rajewski, kierownik Katedry Psychiatrii Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu.

Poznań, jak wiele innych miast w Polsce, ma niedobór łóżek psychiatrycznych. Jest ich przynajmniej o połowę za mało w porównaniu z zaleceniami narodowego programu ochrony zdrowia psychicznego. Klinika Psychiatryczna przy ul. Szpitalnej jest pełna, pacjenci kierowani są więc do szpitali w Gnieźnie i Kościanie, gdzie też już brakuje miejsc. Części chorych nic poważnego nie dolega, ale uciekają w chorobę, bojąc się zwolnienia z pracy lub chcą w ten sposób otrzymać rentę. Są to sprawy bardzo delikatne, bo często pacjenci rzeczywiście wierzą, że są chorzy.

Częste są skargi na złe samopoczucie, kłopoty z koncentracją, rozdrażnienie, niemożność wywiązywania się ze swych obowiązków. W odczuciu tych osób naprawdę coś im dolega. W sytuacji trudnej psychicznie, jaką jest utrata pracy czy popadnięcie w długi, wszelkie dolegliwości stają się bardziej dokuczliwe. Pojawia się nie tylko obniżenie nastroju, ale też kłucie w okolicach serca, napięciowe bóle głowy. W normalnych warunkach, gdyby pacjenci mieli dobrą pracę i płacę, nie myśleliby o tym albo starali się sami zwalczyć niepokojące symptomy, a w trudnym położeniu wyolbrzymiają istniejące objawy. Zawsze łatwiej powiedzieć, że się ma depresję, niż przyznać, że kłopoty nas przerosły, nie radzimy sobie z trudnościami.

Dwa tygodnie smutku to norma

– Depresja to stan obniżonego nastroju z wyraźną niemożnością cieszenia się z czegokolwiek. Stan ten musi trwać przynajmniej dwa tygodnie. Nie ma depresji osoba, która martwi się, bo nie może znaleźć pracy, nie wie, czy utrzyma rodzinę, jest przygnębiona, ale gdy spotka się z przyjacielem i np. wybiorą się razem do kina na komedię, to jej nastrój się poprawi. W depresji taka nawet niewielka poprawa nastroju jest niemożliwa – mówi prof. Andrzej Rajewski.

W opinii psychologów najgorzej kryzys znoszą osoby średniozamożne. Menedżerowie i osoby na eksponowanych stanowiskach nawet jeśli stracą pracę, nie wpadają w poważne przygnębienie. Zwykle mają odłożone jakieś środki, by móc przeczekać trudny okres i spokojnie szukać nowej, dobrze płatnej pracy przez pół roku albo i rok. Biedni są często trochę przyzwyczajeni do biedy, jakby nieco uodpornieni na problemy finansowe.



«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...