Kamyczek u nogi

O czym są nasze kazania: o Ewangelii wolności czy zniewolenia. Tygodnik Powszechny, 18 listopada 2007




Słuchając wielu polskich homilii, można dojść do przekonania, że zbawienie jest wyłącznie owocem ludzkiego cierpienia i zasług, że trzeba na nie zapracować żywotem ciężkim i naznaczonym bólem.

Będąc jakiś czas temu za granicą, miałem okazję wysłuchać dwóch różnych kazań na temat tej samej Ewangelii: fragmentu ze św. Jana opisującego spotkanie Zmartwychwstałego Jezusa z uczniami przy śniadaniu po połowie ryb. Ksiądz z Polski oparł się na opowiadaniu zatytułowanym „Kamyczek". Jego bohaterem było dziecko, któremu do buta wpadł kamyczek. Ktoś życzliwy – mówił kapłan – chciał podbiec i wyjąć dziecku kamyk. Na ten gest zaoponowała matka, ponieważ „takie jest życie, z kamyczkiem idzie się do nieba". Metafora była dla kaznodziei punktem wyjścia do skonstruowania swoiście pojętej teologii życia, w które wpisany jest krzyż Chrystusa.

Kilka godzin później słuchałem luterańskiej pastor, która również mówiła o chrześcijańskiej wizji życia. W jej kazaniu dominowały dwa słowa: Genuß i genießen. Pojęcia te odwołują się do radości, przyjemności, a nawet rozkoszy.

Nietrudno zauważyć, że między obiema wizjami chrześcijańskiej egzystencji rozciąga się przepaść. Pierwsza postrzega życie jako udręczenie, druga jako przyjemność. Obie poszukują teologicznych uzasadnień. I obie wydają się fałszywe.


Co nie uszlachetnia


Przyczyną wielu głośnych odejść kapłanów jest – jak sami twierdzą – konieczność wyboru między instytucją Kościoła a obroną ludzi. Tak jest w wielu kazusach opisanych w książce Macieja Bielawskiego „Odejścia" (wyd. Homini 2007). Tak jest także w przypadku Tadeusza Bartosia, publikującego w „Znaku" (nr 4/07) tekst pod znamiennym tytułem „To nie atak na Kościół – to głos w obronie ludzi". Zasadniczy tenor krytyki dotyczy instytucji Kościoła i tego, że dba on bardziej o własną prosperitę niż o los człowieka.

Wydaje się jednak, że problem porzucenia kapłaństwa z powodu buntu przeciwko rzekomej czy też rzeczywistej opresywności Kościoła, choć sam w sobie spektakularny, ma o wiele mniejszy zasięg niż problem odejść wiernych z Kościoła z powodu opresywności głoszonej przez niego Dobrej Nowiny. Ci zaś, którzy nie odchodzą, żyją w coraz bardziej pogłębiającym się przekonaniu, że Ewangelia nie jest źródłem wolności, lecz zniewolenia. Bartoś ma wiele racji, krytykując w „Ścieżkach wolności" polskie kaznodziejstwo. Moje doświadczenie słuchacza kazań i wykładowcy homiletyki każe potwierdzić jego zastrzeżenia.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...