Kościół nie jest dla siebie

Ks. Grzegorz Ryś, historyk: "Jeżeli wychodzę z Eucharystią na ulicę dlatego, że zależy mi na świecie i chcę dzielić się swoją wiarą, wówczas wykonuję misję, która należy do istoty chrześcijaństwa". Tygodnik Powszechny, 14 czerwca 2009


Zmiana postrzegania Eucharystii z mistycznego na realistyczne wykształciła nowy sposób przeżywania religijności. Skoro obecność Chrystusa w Eucharystii jest rzeczywista i trwała, centralnym miejscem w kościele stało się tabernakulum zamiast ołtarza. Msza jakby straciła na znaczeniu. Wiara stawała się bardziej indywidualna niż wspólnotowa...

I tak, i nie. W liturgii w różnym czasie wydobywane są różne akcenty. Człowiek średniowieczny inaczej niż my rozumiał np. funkcję tabernakulum. Przechowywane w nim komunikanty przeznaczone były przede wszystkim dla chorych. Dlatego nie było kilku puszek z setkami komunikantów, jak dzisiaj, lecz kilkanaście hostii, które systematycznie należało wymieniać. Komunię przyjmowało – jak mówiliśmy – niewiele osób (czasami w niektórych tradycjach liturgicznych, np. galijskiej, rozdawano ją już po błogosławieństwie).

Wzrastała rola adoracji – monstrancja staje się jakby przedłużeniem rąk kapłana podczas podniesienia. Przepisy kościelne muszą coraz częściej nakłaniać do przystępowania do Komunii. Zatem problemem nie było lekceważenie Eucharystii, tylko rezygnacja z tego, co ludziom wydawało się aż tak święte, że niedostępne.

Po wprowadzeniu święta Bożego Ciała szybko pojawiają się procesje i inscenizacje eucharystyczne. Jaką pełniły rolę?

Inscenizacje przede wszystkim zaspokajały potrzebę elementarnej katechezy w zrozumiałym dla prostych ludzi języku. Średniowiecze w ogóle charakteryzuje się bogactwem misteryjnych przedstawień, związanych nie tylko z Eucharystią, ale także z innymi tajemnicami wiary, np. Bożym Narodzeniem czy Wielkanocą. Liturgia była łacińska.

Jak można było przybliżać ludziom tajemnicę kluczowego dla wiary wydarzenia, jaką jest np. Wielkanoc? Wprowadzano podczas liturgii trzy niewiasty wędrujące do Grobu Pańskiego, które rozmawiały ze sobą tekstami ewangelicznymi, oczywiście w języku ludowym. Na tej samej zasadzie pojawiły się przedstawienia Corpus Christi.

Jaki sens mają współczesne procesje do czterech ołtarzy?

Procesja Bożego Ciała jest wezwaniem do przeżycia obecności Chrystusa w obu wspomnianych wyżej wymiarach: eucharystycznym i wspólnotowym. Z jednej strony Eucharystia wynoszona jest na ulice, z drugiej – to my wychodzimy na te ulice właśnie jako Ciało Chrystusa, czyli Kościół. Te dwa porządki są ze sobą ściśle powiązane. Św. Augustyn pisał, że kiedy jem zwykły chleb, przemieniam go w siebie, kiedy natomiast spożywam Chleb eucharystyczny, to on przemienia mnie w siebie. Gdy razem spożywamy Ciało Chrystusa, jakim jest Eucharystia, sami przemieniamy się w Ciało Chrystusowe, czyli Kościół.

Zatem jest to manifestacja obecności Kościoła w świecie?

Kościół nie jest dla siebie, lecz dla świata. Wychodzimy do świata, aby zaświadczyć o swojej wierze. Dzielimy się swoją wiarą – czyli tym, co mamy najcenniejsze. Jako Kościół jesteśmy posłani do świata. Świadectwo, które dajemy, ma ogromne znaczenie także dla nas samych, dla osobistej wiary każdego z nas, gdyż – jak mówił Jan Paweł II – wiara się degeneruje, jeśli nie jest przekazywana.

Procesja nie jest natomiast manifestacją własnej siły ani – tym bardziej – protestem wobec „świata” (w pesymistycznym Janowym rozumieniu). Nie idę na procesję, by demonstrować przeciw tym, którzy „niczego nie rozumieją” i w rynku obsiadają ogródki, a o nas myślą w kategoriach kolorowego folkloru. Idę, by zaświadczyć, że Bóg się wcielił i że to wcielenie trwa nadal, i że stanowi zaproszenie dla wszystkich.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...