Czy nasze czasy są chore?

Telewizja nie dokona naszej ewangelizacji osobistej, indywidualnej. My jednak możemy ewangelizować szeroko pojętą sferę kultury, nasycając ja pierwiastkami chrześcijańskimi. Zeszyty Karmelitańskie, 4/2006






Czy byłaby to odpowiedz na chorobę, jaka jest samotność?

Bez wątpienia. Żeby stworzyć hospicjum parafialne, wystarczy wyszkolić wolontariuszy. Jest jedna pielęgniarka, jeden lekarz, który nad tym wszystkim czuwa oraz cała rzesza wolontariuszy. To nie kosztuje wiele, a wnosi dużo dobrego – nagle okazuje się, że wiele osób odchodzi z tego świata pogodzonych z Bogiem. Taki ruch hospicyjny może być jednym z elementów całej mozaiki, która można dzięki takiej telewizji animować. W normalnej telewizji jest tak, że kończy się program i kończy się sprawa, która poruszamy. Tutaj kończy się program, a sprawa dopiero się zaczyna. Program stanowi zaczyn do szerszych działań ewangelizacyjnych i charytatywnych. Ludzie czuja, że ta telewizja daje im życie – i to czasami w sensie dosłownym – bo dzięki temu na przykład ktoś nie popełnił samobójstwa, czy też się nawrócił. Oni na taka telewizje łoża; rozwija się ona dzięki datkom wiernych. Na przykład „Telewizja XXI wieku” co miesiąc otrzymuje z datków 540 tysięcy dolarów, a łoży na to 90 tysięcy ludzi, co daje średnio 6 dolarów miesięcznie na osobę. Nie są to wiec wielcy sponsorzy; to jest „wdowi grosz”.
W kraju, w którym średnia miesięczna pensja wynosi 80 dolarów, dotacja 6-dolarowa jest dziesięciną, i to jest realny przykład żywotności Kościoła, tej witalności Ludu Bożego, który jest w stanie utrzymywać takie media bez reklam i bez abonamentu, bo ludzie utożsamiają się z tym, co jest w tej telewizji. Ze wszystkich znanych mi przykładów ewangelizacji przez media, ten wydaje mi się najbliższy, bo on jakby w sposób organiczny wrasta w życie duszpasterskie Kościoła. Pełni role służebna wobec lokalnego Kościoła.

Nie obawia się Pan, że ewangelizacja za pomocą mediów w takiej obrazkowej kulturze może przekształcać religie w jakiś rodzaj fundamentalizmu, bo staje się ona jakaś prosta odpowiedzią na przerażający, grzeszny świat? Myślę tutaj o religii fundowanej na resentymencie.

Odwołam się do nauczania Ojca Świętego Jana Pawła II. Dzielił on ewangelizacje na dwa rodzaje. Jedna – to ewangelizacja osobista, która zmierza do osobistego opowiedzenia się człowieka za Chrystusem i mieszczą się w tym takie rzeczy jak: życie sakramentalne, formacja wspólnotowa, kierownictwo duchowe, cały ten wymiar duszpasterski, którego żadna telewizja nie zastąpi. Trzeba to wyraźnie powiedzieć, że telewizja nie dokona naszej ewangelizacji osobistej, indywidualnej. Drugi rodzaj dotyczy ewangelizacji szeroko pojętej sfery kultury, czyli stworzenia takiego „naturalnego środowiska” dla człowieka, aby mógł on duchowo wzrastać. Właśnie te poczynania dotyczą środków masowego przekazu, bo doskonale widzimy, jaka role odgrywają media jako kreator zbiorowej wyobraźni – i dlatego nie można tego zostawiać, „odpuszczać”. Trzeba nasycać te przestrzeń mediów pierwiastkami chrześcijańskimi, żeby tam również pojawiało się widzenie spraw w perspektywie chrześcijańskiej. Jeżeli inne sygnały człowiek otrzymuje z domu, a innymi cały czas jest bombardowany z mediów, to tworzy się pewien dysonans, narasta poczucie niespójności i to często bywa powodem pęknięć, kryzysów osobistych, zwątpień. Gdy mowa o ewangelizacji, to wyraźnie należy odróżnić ewangelizacje osobista i ewangelizacje sfery kultury. Pytanie dotyczyło jednak fundamentalizmu – w jakim sensie?
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...