Krzyk znad krosen

Iqbal Masih dzielił los wielu pakistańskich dzieci zmuszanych do pracy. Jako jedyny się zbuntował. Usłyszał o nim cały świat, lecz za swoją odwagę zapłacił najwyższą cenę. Magazyn Familia, 2/2009



W Polsce ludzie z trudem wymawiają jego imię, ale na świecie osoba Iqbala jest rozpoznawalna. Iqbal stał się symbolem walki przeciwko wyzyskiwaniu dzieci w pracy. „Nie gasnę w zapale, by rozpowszechniać jego historię także w naszym kraju i realizować jego marzenie. Iqbal chciał, aby wszystkie dzieci na świecie mogły zamiast narzędzia pracy trzymać w rączce długopis.

Do tego dążył najpierw przez wyzwolenie samego siebie, a potem przez pomoc w wyzwalaniu tysięcy pakistańskich dzieci” – opowiada Joanna Berdyn, wydawca i tłumaczka książki Iqbal, która jak dotąd jest w Polsce jednym z niewielu śladów istnienia Iqbala Masiha. Autorka, aby ułatwić czytelnikowi wymowę imienia chłopca, zdecydowała się na jego pisownię fonetyczną: Ikebal.

Dziecko warte 12 dolarów

Chłopak był niezbyt wysoki, szczupły, ciemny. Pomyślałam, że jest ładny. A potem, że nie, że jednak nie jest ładny, ale miał takie oczy, których nigdy nie zapomnę, oczy mojego Iqbala. Były słodkie, głębokie i pozbawione strachu. Zatrzymał się w progu warsztatu. Wielka ręka Hussaina w silnym uścisku miażdżyła mu ramię.

Ta historia dzieje się tu i teraz, w XXI wieku. Siedem milionów dzieci we współczesnym Pakistanie od świtu do nocy pracuje na polach, w cegielniach, kopalniach, hotelach i fabrykach dywanów. Przykuwane łańcuchami, bite i torturowane. Wyczerpane. Głodne. Pozbawione kontaktu z rodzinami. Tak żył również 12-letni Iqbal Masih.

Urodzony w 1982 roku, wychował się w ubogiej chłopskiej rodzinie, w niewielkiej miejscowości Muridke w pobliżu miasta Lahore. Wciąż brakowało pieniędzy. Brat Iqbala chorował, a rodzicom nie wystarczało na leki. Popadali w kolejne długi. Ojciec nie miał wyboru. Za 12 dolarów sprzedał 5-letniego Iqbala do fabryki dywanów. Za tę kwotę mogli przeżyć do kolejnych zbiorów, a brat Iqbala dostał lekarstwa.

Kiedy Joanna Berdyn przywołuje postać pakistańskiego chłopca, milknie na chwilę, ściąga usta i patrzy na jego fotografię. Sama ma czworo dzieci. Chodzą do szkół i przedszkoli. Mieszkają w ładnym domu. Są kochane i zadbane. Z postacią Iqbala tłumaczka pierwszy raz zetknęła się w książce włoskiego pisarza, dziennikarza i pedagoga, Francesca D’Adamo.

Gdy czytała historię Iqbala w oryginale, płakała. Postanowiła, że sama ją przetłumaczy. I tak Iqbal, znany tylko ze zdjęć i opowieści, stał jej się bliski. Dzięki wydaniu książki D’Adamo przeniosła pamięć Iqbala do Polski. Chce, by jego imię nie umarło. Ani w Pakistanie, ani w Europie, ani nigdzie na świecie. Żeby Iqbal był dla nas nauczką i przesłaniem.

Ostatnia próba

Kiedy Ikebala wleczono po bruku podwórza, na chwilę zanim zniknął na schodach prowadzących do Lochu, odwrócił do tyłu głowę i spojrzał na mnie. Patrzył długo, aż do momentu, kiedy rozpłynął się w ciemnościach. Może chciał powiedzieć, dlaczego to zrobił, dlaczego przeciwstawił się Hussainowi w tak szalony sposób.

„Największy problem dzieci pracujących na całym świecie polega na tym, że odbywa się to w nieludzkich warunkach. Pewnie nie uda się zlikwidować problemu pracy dzieci, gdyż bez tego ich rodziny często by nie przeżyły, lecz trzeba dążyć do tego, by była to chociaż praca godziwie opłacana, a jej warunki – humanitarne” – tłumaczy Joanna Berdyn. Książka, której narratorką jest 16-letnia dziewczynka o imieniu Fatima, towarzyszka Iqbala z fabryki dywanów, opisuje pracę w fabryce z perspektywy dziecka w zbeletryzowanej formie, choć ukazane zdarzenia są prawdziwe.



«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...