Gra o wszystko

Od dłuższego czasu intrygowała mnie historia czterech kobiet wspomnianych w rodowodzie Jezusa w Ewangelii Mateusza... Warto, 3-4/2009



To są przykłady kobiet, które nie wahały się walczyć o wszystko, mimo że groziło im to, że zostaną z niczym, co więcej: że ich życie będzie w niebezpieczeństwie w konsekwencji ich determinacji. Mam wrażenie, że przytoczone historie są bardzo życiowe, i pokazują osoby działające w ramach znanej nam dobrze logiki „świata”. To są kobiety z krwi i kości, które w pewnym momencie swojego życia znalazły się w sytuacjach, z których tak naprawdę nie było dobrego wyjścia.

Kobiety wspomniane w rodowodzie Jezusa, z wyjątkiem Marii, Jego matki, to nie są osoby, o których Słowo wspomniałoby jako szczególnie pobożnych, starających się problemy przemodlić, które najpierw szukałyby Bożej pomocy. Przeciwnie.

Dla lepszego zobrazowania kobiet wymienionych w życiorysie Jezusa, spróbujmy na chwilę ich historie uwspółcześnić. Wyobraźmy więc sobie, że Tamar to współczesna młoda wdowa, wielokrotnie oszukana przez rodzinę swojego męża, która została bez niczego i decyduje się na podstępne działanie, by dochodzić swoich praw i zabezpieczyć swoją przyszłość (dziś pewnie bardziej byłaby skłonna zaaranżować kradzież czy też oszustwo finansowe niż uwodzić teścia…).
Załóżmy, że Rahab to prostytutka, która decyduje się na współpracę z policją po to, by doszło do rozbicia groźnego gangu paraliżującego życie miasta.

Spróbujmy spojrzeć na Rut jak na kobietę, która przyjechała do Polski, wyszła za mąż i owdowiała. Decyduje się na pozostanie w kraju i nadal utrzymuje bardzo bliski kontakt ze swoją teściową. Finansowo się jej nie układa, ale teściowa sugeruje, żeby „zakręciła się” koło jej bogatego kuzyna.

W końcu spróbujmy przedstawić sobie żonę Uriasza jako atrakcyjną asystentkę prezesa firmy, w której pracuje. Również jej mąż, kierowca pracuje w tejże firmie. Jest piękna, przyciąga uwagę swojego szefa. Z wolna staje się jego obsesją, jednocześnie nie ma siły oprzeć się urokowi prezesa, tego otaczającego go nimbu władzy i bogactwa. Sprawy się komplikują. Ona zachodzi w ciążę z prezesem. Jej mąż, który pracuje jako kierowca w tej samej firmie, ginie w wypadku samochodowym. Ewidentnie prezes go „zajeździł” – zasnął za kierownicą… Batszeba została nagle sama – mąż nie żyje, kochanek-prezes załamany, skoncentrowany na sobie i swoim poczuciu winy. Przyszłość niepewna, na dodatek dziecko umiera krótko po urodzeniu…

Sporo myślałem nad tym, jak odczytać odniesienie do takich historii w rodowodzie Jezusa. Jak połączyć Jego boskość z tak pogmatwanymi i nie świętymi historiami? Jest szereg interpretacji teologicznych, których celowo nie będę tutaj przytaczał[2]. W moim odczuciu najlepszym komentarzem są tu słowa zawarte w czwartym rozdziale Listu do Hebrajczyków: „Nie mamy bowiem arcykapłana, który by nie mógł współczuć ze słabościami naszymi, lecz doświadczonego we wszystkim, podobnie jak my, z wyjątkiem grzechu. Przystąpmy tedy z ufną odwagą do tronu łaski, abyśmy dostąpili miłosierdzia i znaleźli łaskę ku pomocy w stosownej porze” (15–16).

Ostatecznie nie mam wątpliwości, że Jezus przyszedł do tych, którzy są słabi, mają problemy, znaleźli się w sytuacji bez wyjścia. Do ludzi, którym zdarzyło się podejmować różne wątpliwe moralnie decyzje w jakimkolwiek obszarze swojego życia. Którzy kogoś skrzywdzili i zostali skrzywdzeni. Którzy nawet zbytnio o Bogu w swoim życiu nie myśleli. Że przyszedł też do tych, którzy dopiero się dowiedzą, że tym brakującym elementem w ich życiu, odpowiedzią na ich problemy jest właśnie Jezus przynoszący zbawienie z łaski przez wiarę. Dlatego ostatecznie zupełnie przestało mnie dziwić to odniesienie w Biblii do Tamar, Rut, Rahab i Batszeby w rodowodzie Jezusa.

Między innymi dlatego kocham Biblię, bo nie „pudruje” ludzkich problemów i zachowań, nie wymyśla sztucznych rozwiązań dla wydumanych problemów. Przeciwnie, daje nadzieję i godność wszystkim ludziom, niezależnie od tego, co komu w życiu uczynili i co im uczyniono. Ludziom do bólu szczerym i prawdziwym. Takim jak kobiety wymienione w rodowodzie Jezusa.



[2] Bardzo interesujące interpretacje: począwszy od tych pochodzących z czwartego wieku, poprzez interpretację księdza doktora Marcina Lutra aż do prezentacji współczesnych poglądów znalazłem w książce protestanckiej teolog Beverly Roberts Gaventy, Mary, Glimpses of the Mother of Jesus, Minneapolis 1999.




«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...