Między młotem a kowadłem

Niedziela 14/2010 Niedziela 14/2010

Pracuję w zawodzie 31 lat i widzę to czarno na białym, nawet na poziomie języka. Lekarz już nie leczy, lekarz wykonuje usługę medyczną; chirurg już nie robi operacji, ale wykonuje procedurę medyczną. Z powodów finansowych następuje dramatyczne odhumanizowanie ochrony zdrowia.

 

– Konstytucja gwarantuje, że to państwo troszczy się o zdrowie obywateli.

– Konstytucja gwarantuje równy dostęp do ochrony zdrowia, ale nigdzie nie mówi, że jest ona bezpłatna.

– Przecież każdy płaci składkę zdrowotną. Niektórzy nawet kilka tysięcy złotych miesięcznie.

– Dotknął Ksiądz kolejnego tematu, który dowodzi niesprawiedliwości istniejącego systemu. Tak, są tacy, którzy płacą dużo, ale są też tacy, którzy mają po kilkaset hektarów i płacą kilkanaście złotych, tylko dlatego że należą do KRUS-u.

Gdyby zrównać zasady panujące w ZUS-ie i KRUS-ie, do systemu trafiłoby natychmiast dodatkowo 14 miliardów zł. Naszą bolączką jest brak jasnego systemu ubezpieczenia, który wszystkim gwarantowałby uczciwy i sprawiedliwy dostęp do ochrony zdrowia.

– Niedawno alarmował Pan, że w Polsce może braknąć lekarzy.

– Lekarzy już brakuje. Mamy najniższy w Europie wskaźnik lekarzy w przeliczeniu na 10 tys. mieszkańców.

– Dlaczego tak się dzieje?

– Kształcimy zbyt mało lekarzy.

– Nie ma chętnych?

– Przyczyna jest inna. Uczelnie medyczne nie są dofinansowane. W latach 70. ubiegłego wieku mury Śląskiej Akademii Medycznej – mojej „Alma Mater” – opuszczało rocznie 700 lekarzy. Dziś tylko 300. Inną kwestią jest selekcja kandydatów na lekarzy. Dziś wystarczą tylko dobre wyniki na maturze do przyjęcia na studia medyczne. Żeby dostać się na Akademię Sztuk Pięknych – trzeba umieć rysować. Żeby wstąpić do seminarium – trzeba wierzyć. Na studia w Akademii Medycznej, po której służy się człowiekowi, potrzebna jest tylko wiedza. Nastąpiła zmiana akademii w szkołę zawodową, bez ambicji kształtowania człowieczeństwa studenta, co w zawodzie lekarza jest niezwykle ważne.

– Ale korporacja zawodowa ma narzędzia, żeby w skrajnych przypadkach pozbawić taką osobę prawa do wykonywania zawodu.

– Tak, tylko jest to o sześć, siedem czy osiem lat za późno. Predyspozycje do bycia lekarzem powinno się oceniać wcześniej.

– Ale jak to zrobić, żeby nie było zarzutu o uznaniowość?

– Moim zdaniem, na studiach potrzeba większego kontaktu człowieka z człowiekiem. Studenci nieustannie rozwiązują testy, gdzieś zanikła relacja mistrz – uczeń. Gdyby ten model wrócił, to problemy z niewłaściwymi ludźmi na niewłaściwych miejscach stopniałyby do pojedynczych przypadków. Nie chcę straszyć, ale dziś skala problemu jest olbrzymia.

– Lekarze nadal wyjeżdżają za chlebem?

– Na szczęście poziom migracji zarobkowej zmalał. Dzięki działaniom korporacji zawodowej udało się w większości przypadków tak podnieść pensje lekarzy, że praca za granicą już tak nie kusi. Straty, które ponieśliśmy w jej wyniku, są jednak większe niż w czasie wojny. Od maja 2004 do września 2009 r. na stałe wyjechało z Polski prawie 8 tys. lekarzy. Łatwo policzyć, że duża uczelnia medyczna przez 12 lat kształciła lekarzy dla kogoś innego lub inaczej – to całe trzy roczniki lekarzy, przy czym większość z nich to lekarze po specjalizacji. W tym samym czasie do Polski przyjechało tylko 230 obcokrajowców.

– To pytanie muszę zadać. Zaufanie do lekarzy jest nadal wysokie, ale w ostatnich kilku latach wyraźnie zmalało. Gdzie tkwi przyczyna tego procesu?

– Mówiłem o tym na początku naszej rozmowy. Lekarz został ustawiony w takim miejscu systemu, w którym to on dystrybuuje deficytowe dobra, a to definiuje go jako jedyną osobę odpowiedzialną za jego złe funkcjonowanie. Dam przykład. Do naszego szpitala w Będzinie zgłasza się dziennie 30 osób ze skierowaniami, a szpital może przyjąć tylko 8, bo taki jest limit. To lekarz musi zdecydować, kogo położyć, mimo że wszyscy czują się chorzy. I to na niego spada złość chorego, który musi odejść z kwitkiem.

– Gdyby przyjmować wszystkich?

– NFZ nie zapłaci. Szpital będzie miał dług. Dyrektor ukarze „winnych” zadłużenia, czyli lekarzy, za to, że nie odmówili choremu. Nikt nie będzie pytał, czy pomogli pacjentowi, tylko dlaczego zadłużyli jednostkę. W obecnych realiach kozłem ofiarnym jest zawsze lekarz. Przez błędy systemu.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...