Przebudzenie do życia

Tygodnik Powszechny 14/2010 Tygodnik Powszechny 14/2010

Nie możemy o Zmartwychwstaniu rozprawiać teoretycznie. Ono chce na nas wpłynąć. Tu i teraz mamy wstać z grobu naszych lęków i rezygnacji. I żywić nadzieję, że zmartwychwstaniemy w Bogu, który jest pełnią życia.



Nikt nie jest w stanie zabezpieczyć się przed Bogiem, choćby wystawił najlepszych strażników. Gdy Bóg wkracza w nasze życie, „strażnicy śmierci” padają na ziemię jak martwi. Bóg nikomu nie daje się zamknąć w grobie. Strażnicy, którzy pilnują grobu, aby Jezus z niego nie wyszedł i nie wrócił do życia, padają jak martwi – podczas gdy Zmarły powstaje z grobu do życia. To paradoks Zmartwychwstania. W każdym mieszkają „strażnicy śmierci”, którzy baczą, by wszystko zostało w nas po staremu, by nic nie naruszyło naszych zasad.

Faryzeusze uważali, że wszystko, co wbiliśmy sobie do głowy, musi pozostać bez zmian. Tyle że nie liczyli się z Bogiem. Mieli obawy, że ich wyobrażenia nie odpowiadają rzeczywistości, niemniej ze wszystkich sił starali się je urzeczywistniać. Swą władzę umacniali za pomocą żołnierzy.

Lęk zawsze sprawia, że niezbędni stają się strażnicy i żołnierze. W naszej duszy także panuje lęk. Lękamy się życia, jakim ono naprawdę jest. Usiłujemy mu narzucić wzorce, które do niego nie przystają. Lękamy się Boga: że nie będzie postępował tak, jak sobie życzymy. Również w życiu religijnym wystawiamy strażników, którzy mają pilnować zasad wiary. Nikomu nie wolno ich naruszać. Zabezpieczamy się przed Bogiem. Lecz Bóg Zmartwychwstania wywraca nasze zasady. Gdy wdziera się w nasze życie, następuje trzęsienie ziemi. Nasi „strażnicy śmierci” kładą się pokotem.

„Strażnicy śmierci” mieszkają nie tylko w naszej duszy. Spotykamy ich także w zewnętrznym świecie. Są to ludzie, którzy dążą do umocnienia swej władzy, jakkolwiek wiele by to miało kosztować. By utrzymać władzę, faryzeusze nie wzdragają się przed kłamstwem. Gdy okazuje się, że strażnicy nie byli w stanie zapobiec zmartwychwstaniu Jezusa, arcykapłani uciekają się do przekupstwa: opłacają ich, by prawda się nie wydała. Każą rozsiewać fałszywe pogłoski – wszystko po to, by władza arcykapłanów nie została naruszona. Każdy tyran przekręca prawdę i każe strzec grobu swych poddanych, by nie powstał żaden prorok, który zakwestionowałby tę tyrańską władzę.

Strażnicy grobu w Ewangelii św. Mateusza personifikują wymiar polityczny Zmartwychwstania. Choćby partie polityczne, choćby tyrani, choćby opętani żądzą władzy przywódcy kazali najsumienniej pilnować grobu Zmarłego, nigdy nie uda im się go upilnować. Boża potęga jest większa. I wskrzesza życie. Niczym trzęsienie ziemi kruszy ludzką władzę – i nie zostaje kamień na kamieniu. „Strażnicy śmierci” nie mają najmniejszych szans. Nie są zdolni zapobiec zwycięstwu życia i zmartwychwstaniu prawdy.

Powstając z grobu

Zmartwychwstanie ma coś wspólnego ze wstawaniem. Wielu woli leżeć w grobie swych lęków i rezygnacji, rozczarowań i ran. Wybrali grób, ponieważ lękają się życia. Gdy powstaję z grobu i powracam do życia, zawsze muszę się liczyć z ryzykiem ran. Wielu się tego lęka i woli leżeć. Greckiego egeiren – „powstać” – Ewangelista używa zarówno wtedy, gdy mówi o zmartwychwstaniu Jezusa, jak i wtedy, gdy opowiada o licznych uzdrowieniach, jakich On dokonał. Jezus wzywał chorego: wstań i chodź. Również wtedy dokonywało się zmartwychwstanie. Chory zdobywał się na odwagę – wyzwalał się z pęt swego lęku; nie pozwalał swym zahamowaniom i blokadom, by go przykuwały do łóżka, lecz wstawał, brał nosze i zaczynał chodzić (por. J 5, 1-10).

Św. Łukasz opowiada także o uzdrowieniach, których dokonywali Apostołowie. Uzdrowienia te możemy uznać za dalszy ciąg tajemnicy Zmartwychwstania. Ewangelista chce nam powiedzieć, że Zmartwychwstanie nie jest jednorazowym epizodem: wierząc w zmartwychwstanie Jezusa, sami możemy doznać zmartwychwstania, a także budzić innych do życia.

W Dziejach Apostolskich czytamy, że gdy do świątyni weszli na modlitwę Piotr i Jan, „wnoszono właśnie pewnego człowieka, chromego od urodzenia” (Dz 3, 2). Również apostołów poprosił on o jałmużnę. Piotr tak wówczas uczynił: „»Nie mam srebra ani złota (...) ale co mam, to ci daję: W imię Jezusa Chrystusa Nazarejczyka, chodź!« I ująwszy go za prawą rękę, podniósł go. A on natychmiast odzyskał władzę w nogach i stopach. Zerwał się i stanął na nogach, i chodził” (Dz 3, 6-8). Mając w sobie moc Jezusa, uczniowie są w stanie sprawić, by paralityk wstał. Bogactwem, którym mogą obdarzać, jest wiara w Zmartwychwstałego. Wiara ta jest zdolna prowadzić innych do zmartwychwstania. Ośmiela ich, by uwolnili się od zahamowań i zaufali sile, którą obdarza ich Bóg. W opowieści o uzdrowieniu paralityka wyraża to jego późniejsze zachowanie: ozdrowieniec wkracza do świątyni i chwali Boga. Powstaje zbiegowisko.

Również przez Piotra wydarza się zmartwychwstanie. Apostoł ośmiela się przemówić do zgromadzonych. Ten nieuczony człowiek głosi im dobrą nowinę o Zmartwychwstaniu: „Zabiliście Dawcę życia, ale Bóg wskrzesił Go z martwych, czego my jesteśmy świadkami” (Dz 3, 15). Jezus jest Dawcą życia. Kto wierzy w Jezusa, znajduje w Nim prawdziwe życie.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...