Kościół faktycznie poszedł w ślepą uliczkę z masową katechizacją (pozbawioną na ogół formacji). Kiedy katechezy były w salkach pamiętam pełny kościół dzieci i młodzieży. Teraz w kościele dzieci można policzyć na palcach - chyba, że jest wymagane "zaliczenie" z podpisem księdza na karteczce. Formalizacja jest drogą donikąd - zwłaszcza w kwestii wiary.
Dobry tekst, rozważne słowa i niestety prawdziwe. Gdyby kiedykolwiek w życiu ktoś zapytał mnie czy jestem wierzący, bez wahania odpowiedziałbym - Tak! Dziś wiem, że byłaby to nieprawda. Dopiero odkąd jestem we Wspólnocie, oddałem życie Jezusowi, Czytam i żyję Słowem Bożym, mogę powiedzieć z czystym sumieniem - wierzę Bogu. Wiara w Boga, a wiara Bogu, to dwie różne rzeczy. W Boga wierzy także szatan, oglądał Go przecież jako anioł. Dziś potrafię rozróżnić wiarę, od polityki.
W pełni się zgadzam z Waszymi tezami i stwierdzeniami. Wiele już napisałem na ten temat na tm portalu. Będzie zapewne jeszcze okazja, bo kryzys Kościoła w Polsce jest widoczny i coraz głębszy, a nie widać specjalnie mobilizacji, by go powstrzymać.
Duży wpływ na sytuację w kościele ma"Insyminator" z Torunia.Nawet znany amerykań= ski teolog prof.Weigel twierdzi,że toruńska rozgłośnia to"sekta religijna".
Kiedy jeszcze pracowalam w LO obserwowalam postawe uczniow do katechetek ( tych nieporadnych).Nie raz wchodzilam aby uciszyc bo wlasciwie nie byla to katecheza a jakby wolna lekcja.Ksieza tez nie zawsze potrafili / nie wszyscy) opanowac sytuacje.Po tych latach nauki religii w szkole efekty mizerne Kiedy dzieci chodzily do salek to byla jakas formacja.Mlodziez chetnie szla a potem uczestniczyla w duszpasterstwie akadem.Obecnie mlodziezy w kosciolach nie ma.To wina tez retoryki nienawisci i sojuszu niektorych hierarchow a za nimi proboszczow z PiS i dzialan RM.Pamietam okres stanu wojennego gdzie zaden ksiadz nie uczestniczyl w "festiwalu" zlego mowienia o innych/ obcych..Brat Roger z Taizé "...chrzescijanie nie moga byc "mistrzami niepokoju".powinni stac sie "slugami zaufania".
Zachowanie uczniów na lekcjach zależy od różnych czynników - między innymi od tego czy dany przedmiot jest postrzegany jako ważny czy nie. W dobie wyścigu szczurów katecheza schodzi na plan dalszy. Przyznam, bom sama smutna i pełna winy ,że częściej przeglądałam synowi zeszyt z polskiego czy matematyki niż katechezy.Wydawało mi się, że religią zainteresuje się sam od siebie... A dzieci odczytują taki komunikat jasno - religia jest mniej ważna. Druga sprawa to kompletny brak solidarności w zacnych gronach nauczycielskich, mało tego, głupia (babska na ogół, bo grona owe są silnie sfeminizowane)rywalizacja o to, która jest lepsza... Podobna do rywalizacji między gospodyniami domowymi, która lepiej gotuje i efektywniej szmatą macha. Najlepiej wypada się oczywiście na tle kogoś, kto sobie nie radzi. Pamiętam jeszcze z krótkiej mojej pracy w szkole tę trudno skrywaną "Schadenfreude" w oczach koleżanek - nauczycielek, kiedy pani od wychowania do życia w rodzinie (czyli mnie) trzeba było pomóc osobistą interwencją, a pani od muzyki (odnoszącej przeróżne sukcesy w pozaszkolnych konkursach) nagle całkiem posypała się klasa, której była wychowawczynią.Ten komunikat też młodzi odczytują bezbłędnie...
Przecieram oczy i pustego miejsca po Kościele jakoś nie widzę. Może dlatego, że puste miejsce tak trudno zobaczyć jak ciemność, a może dlatego, że ten Kościół jeszcze jakoś stoi. Nie bardzo tez widzę podziały i nienawistników, którzy je wprowadzają. Ostatnio byłam w tygodniu na Mszy Świętej, intencja była akurat za Koło Przyjaciół Radia Maryja i odkryłam, ze jest to po prostu grono starszych, zacnych i zwykle aktywnych parafian.
Gdyby kiedykolwiek w życiu ktoś zapytał mnie czy jestem wierzący, bez wahania odpowiedziałbym
- Tak!
Dziś wiem, że byłaby to nieprawda. Dopiero odkąd jestem we Wspólnocie, oddałem życie Jezusowi, Czytam i żyję Słowem Bożym, mogę powiedzieć z czystym sumieniem - wierzę Bogu.
Wiara w Boga, a wiara Bogu, to dwie różne rzeczy.
W Boga wierzy także szatan, oglądał Go przecież jako anioł.
Dziś potrafię rozróżnić wiarę, od polityki.
Duży wpływ na sytuację w kościele ma"Insyminator" z Torunia.Nawet znany amerykań=
ski teolog prof.Weigel twierdzi,że toruńska rozgłośnia to"sekta religijna".
Druga sprawa to kompletny brak solidarności w zacnych gronach nauczycielskich, mało tego, głupia (babska na ogół, bo grona owe są silnie sfeminizowane)rywalizacja o to, która jest lepsza... Podobna do rywalizacji między gospodyniami domowymi, która lepiej gotuje i efektywniej szmatą macha. Najlepiej wypada się oczywiście na tle kogoś, kto sobie nie radzi. Pamiętam jeszcze z krótkiej mojej pracy w szkole tę trudno skrywaną "Schadenfreude" w oczach koleżanek - nauczycielek, kiedy pani od wychowania do życia w rodzinie (czyli mnie) trzeba było pomóc osobistą interwencją, a pani od muzyki (odnoszącej przeróżne sukcesy w pozaszkolnych konkursach) nagle całkiem posypała się klasa, której była wychowawczynią.Ten komunikat też młodzi odczytują bezbłędnie...