Chore podatki

Niedziela 43/2012 Niedziela 43/2012

O optymalizacji, prywatyzacji i upaństwawianiu systemu fiskalnego oraz o możliwości powtórzenia polskiego cudu gospodarczego z dr. Zbigniewem Kuźmiukiem rozmawia Wiesława Lewandowska

 

– Podczas debaty podnoszono argument, że w ostateczności takie opodatkowanie uderzy w klientów tych instytucji, czyli w nas wszystkich.

– Oczywiście, w jakimś stopniu podatek może być przerzucony na klientów, ale przecież nie całkowicie, bo konkurencja na rynku polskim w obu tych sektorach jest dość duża. A poza tym – przypomnijmy – podnoszenie stawki VAT zawsze jest w całości przerzucane na klientów i rządząca większość nie miała tu żadnych skrupułów. Podwyższono stawki tego podatku o 1 punkt procentowy. My chcemy wycofać się z tej zwiększonej stawki VAT, a w to miejsce wprowadzić właśnie podatek od banków i supermarketów. A to powinno dać przynajmniej kilkanaście miliardów złotych rocznie nowych dochodów podatkowych. Te dodatkowe wpływy mają być podstawą do działań w obszarze polityki prorodzinnej i polityki rynku pracy.

– Minister finansów podważył te kalkulacje, przedstawiając własne przeliczenia propozycji PiS. Postawił zarzut braku dostatecznych źródeł finansowania prospołecznych i prorozwojowych rozwiązań.

– No właśnie, uznano, że nasze propozycje są zwykłym, nieodpowiedzialnym „rozdawnictwem pieniędzy”. O złej woli ministra świadczy to, że przeprowadził te swoje wyliczenia podważające pomysły PiS, nie mając projektów naszych ustaw, prawdopodobnie na podstawie doniesień medialnych. To była polityczna, a nie ekonomiczna ocena.

– Podczas debaty prof. Stanisław Gomułka jednak potwierdzał ocenę min. Rostowskiego, że propozycje PiS generują spore koszty i nie wskazują odpowiednich źródeł finansowania.

– Błąd takiej oceny tkwi w tym, że sumuje się koszty naszych przedsięwzięć i prezentuje tak, jakby miały być realizowane w jednym roku, gdy my proponujemy np. działania na rynku pracy rozłożone na 10 lat. A co do zapowiadanej katastrofy w związku z ewentualną realizacją naszego programu, to tak naprawdę min. Rostowski doprowadził nasze finanse publiczne na skraj przepaści.

– A program naprawczy PiS, zdaniem ministra Rostowskiego, to piramida finansowa.

– Pan minister Rostowski przez pięć lat sam zbudował solidną piramidę: zwiększył dług publiczny – na koniec 2011 r. wynosił 860 mld zł, a więc od grudnia 2007 r. zwiększył się o 350 mld zł, a w międzyczasie sprzedano majątek narodowy za 50 mld zł, czyli tak naprawdę dług wzrósł o 400 mld zł. Oczywiście były w tym czasie wielkie inwestycje publiczne – konsumując środki europejskie, musieliśmy mieć pieniądze na wkład własny – ale to nie jest dostateczny powód prawie 100-procentowego wzrostu długu publicznego. I to w sytuacji ciągłego – choć malejącego od 2008 r. – wzrostu gospodarczego, dzięki któremu wpływy podatkowe powinny być coraz wyższe. A dziś nasze finanse publiczne są na granicy zawału! Za to odpowiada tylko i wyłącznie rząd Tuska.

– Podczas debaty przypomniano, że sporą winę za obecny zły stan polskich finansów ponosi także rząd PiS, który w 2007 r. poluzował podatki.

– Obniżka stawek podatku dochodowego i składki rentowej przez rząd Jarosława Kaczyńskiego sprawiła, że nie wpadliśmy w tzw. ujemny wzrost. Stworzyła „poduszkę” dodatkowego popytu; szacuje się, że w kieszeniach podatników pozostało przynajmniej 30-40 mld zł, co zostało przeznaczone na konsumpcję i inwestycje w następnych latach. Bez tej osłony już w 2008 r. nie byłoby 5-procentowego wzrostu, a w 2009 r. zamiast wzrostu mielibyśmy spadek PKB. Szczęśliwie sprzyjała też Polsce dewaluacja złotego. Nie znaleźliśmy się w tzw. wężu walutowym, co jesienią w 2008 r. zapowiadał premier Tusk (złoty nie mógłby się dewaluować). Słabszy złoty napędzał handel zagraniczny poprzez poprawę opłacalności eksportu. W 2009 r. byliśmy dzięki temu zieloną wyspą.

– I to dzięki rządowi PiS, a nie PO?

– Tak! Nie tylko oddaliśmy finanse w naprawdę dobrym stanie, bo gdyby rząd Kaczyńskiego przeprowadził taką operację z OFE jak rząd Tuska (czyli gdyby zabrał z OFE 5 proc. składki), to w 2007 r. sektor finansów publicznych nie miałby deficytu, oddalibyśmy sektor całkowicie zbilansowany... Deficyt sektora finansów publicznych na koniec grudnia 2007 r.

wynosił niecałe 2 proc. PKB. Mówią nam teraz, że sprzyjał nam wysoki wzrost gospodarczy, a my tylko szastaliśmy pieniędzmi, a przecież w świetle tych danych to ordynarne kłamstwo.

– Mówią, że szastaliście pieniędzmi i teraz znów proponujecie tylko rozdawnictwo!

– Nic podobnego! Naszym zdaniem, możliwe jest uzyskanie przynajmniej kilkunastu miliardów dodatkowych dochodów rocznie, które trzeba pilnie przeznaczyć na politykę prorodzinną, bo dziś pod względem dzietności jesteśmy na 209. miejscu wśród badanych 222 krajów świata. Obecny rząd zaproponował nowelizację ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych, w której zabiera ulgę rodzicom mającym jedno dziecko, podniósł VAT na ubranka dziecięce z 8 proc. na 23 proc., nie waloryzuje zasiłków przez 6 lat... Może ulgi podatkowe nie są najlepszym rozwiązaniem, bo przecież duża część rodzin mających dzieci nie płaci podatku dochodowego (tzw. ryczałtowcy, rolnicy, rodziny korzystające wyłącznie z pomocy społecznej), dlatego proponujemy mechanizmy ich upowszechnienia, np. żeby rolnicy mogli odliczać sobie ulgi na dzieci od podatku rolnego. Proponujemy ponadto różne formy wsparcia rodzin, np. zasiłki, subwencję przedszkolną dla samorządów.

– To piękne, Panie Pośle, ale skąd brać pieniądze?

– Z uporządkowanego dobrym prawem systemu podatkowego, który nie tylko pozwoli na prowadzenie skutecznej polityki prorodzinnej, ale też szybko pobudzi inicjatywę gospodarczą. Proponujemy mocny mechanizm proinwestycyjny – obecnie przedsiębiorcy wolą oszczędzać niż inwestować – w postaci możliwości jednorazowego odliczenia wydatków inwestycyjnych od dochodu. Naszym zdaniem, taka możliwość ograniczy tzw. szarą strefę; jeśli ktoś zechce sobie odliczyć koszty inwestycji od dochodu, to nie będzie mógł ukrywać obrotów, a w konsekwencji i dochodów. W dłuższym okresie wywołamy w ten sposób nie tylko silny impuls inwestycyjny, ale też zwiększenie wpływów z podatków.

– Wspominano podczas debaty, że uratować nas może już tylko jakiś cud gospodarczy, jak ten sprzed dwudziestu kilku lat. Czy taki cud jest możliwy?

– Możliwy pod warunkiem gruntownej zmiany prawodawstwa podatkowego w Polsce, deregulacji wielu koncesjonowanych zawodów czy wsparcia dla podejmujących pierwszą pracę. I oczywiście także pod warunkiem, że otoczenie europejskie będzie w trochę lepszej sytuacji niż obecnie. Przedłużający się kryzys w strefie euro, którego końca nie widać, na pewno Polsce sprzyjał nie będzie.

– Będzie za to dobrym alibi dla polityków.

– To prawda. Nareszcie będzie można zrzucić wszystkie winy już nie na PiS, ale wręcz na całą Europę.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| DEBATA , PODATKI

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...