Z ks. Grzegorzem Szczygłem MS, duszpasterzem wspólnot modlitewnych i ewangelizacyjnych, o charyzmatach Ducha Świętego, rozmawia ks. Grzegorz Zembroń MS
Zdarza się, że czasem na Mszy ktoś zemdleje, a ktoś inny mówi, żeby go nie ruszać, bo zaraz mu przejdzie. O co chodzi?
Jeśli ktoś zemdleje, a inna osoba mówi, żeby nie ruszać, bo jest wszystko w porządku, to prawdopodobnie chodzi o spoczynek w Duchu, albo inaczej zaśnięcie w Panu. Spoczynek w Duchu jest to jeden z tzw. charyzmatów epifanijnych. Postaram się wytłumaczyć, jak to zjawisko wygląda. Ktoś przeżywa na bardzo głębokim duchowym poziomie doświadczenie miłości i obecności Boga, na poziomie, który obejmuje wszystkie sfery życia, zarówno psychikę, jak i cielesność. Człowiek ma odczucie błogostanu, lekkości, szczęścia, aż do osunięcia się na posadzkę. Generalnie można to opanować, ale wielu ludzi na początku może mieć z tym kłopoty, gdyż jest to pierwsze doświadczenie. Inne objawy tej obecności Pana Boga to np. głośny śmiech, płacz.
Odniosę się jeszcze do tego, co powiedziałeś na początku. Z całym Kościołem wyznaję, że dar rozumu to jest też dar Ducha Świętego. Jeżeli sytuacja z mdlejącą kobietą zdarzy się w jakiejś wspólnocie zamkniętej, gdzie ludzie się znają i znają swoje sposoby przeżywania modlitwy, to wszystko jest w porządku. Natomiast jeżeli jest to zgromadzenie ludzi sobie obcych, którzy w dodatku nie mają doświadczenia charyzmatycznego, to dobrze jest upewnić się, czy ta osoba rzeczywiście ma spoczynek w Duchu, czy może jednak potrzebuje pomocy. To nie jest trudne do rozpoznania, wystarczy tę osobę zapytać, najlepiej kiedy pyta ksiądz, ona wówczas powinna odpowiedzieć, co się z nią dzieje. Zwykle powie, że wszystko jest w porządku, że dobrze się czuje, wtedy możemy być spokojni, że nie potrzebuje pomocy, gdyż w taki sposób przeżywa swoje spotkanie z Panem Bogiem.
Czym są charyzmaty, jak rozumieć to słowo?
Charyzmat to dosłownie z greckiego „dar łaski”. Natomiast ja wolę definicję użytkową, nie teologiczną. To jest po prostu dotknięcie Pana Boga, działanie Pana Boga, dar Pana Boga, obecność Boga, przeżycie Bożej obecności. Charyzmaty są też darami służebnymi. Chrześcijanin otrzymuje je nie tylko dla własnego rozwoju duchowego, lecz także by pomagał innym wzrastać w wierze.
Co dają charyzmaty?
A dlaczego ludzie się trzymają za rękę, jeśli się kochają? Przecież bez tego też mogliby się kochać. Trzymają się za rękę, bo to jest wyraz ich więzi, czułości, czasami bardzo mocny, chociaż wydaje się, że nic nadzwyczajnego w tym nie ma. Charyzmaty są sposobem doświadczania obecności Pana Boga, jego miłości. Charyzmaty wspierają nieraz w nawróceniu, w odkrywaniu i Boga, i siebie. Pomagają służyć drugiemu człowiekowi, budują więź we wspólnocie. Tych owoców można byłoby wymieniać bardzo dużo.
Czy charyzmatów można się nauczyć?
Odpowiem na to pytanie inaczej – charyzmatów nie można wywołać. Mam obserwacje z przynajmniej kilku wspólnot, że ktoś miał doświadczenie charyzmatyczne, a kiedy ono wygasło, próbował je na siłę wywołać. Przy odrobinie doświadczenia bardzo łatwo rozróżnić, kiedy ktoś rzeczywiście modli się charyzmatami, a kiedy po prostu udaje. Zwłaszcza przy spoczynku w Duchu wygląda to bardzo żałośnie, jako rzucanie się na siłę na ziemię. Więc charyzmatów nie można wywołać, ani udawać, natomiast trzeba się uczyć ich używania, oswajać się z nimi, czy po prostu korzystać z nich, co jest bardziej owocne.
Mówiłeś, że ktoś miał doświadczenie charyzmatyczne, ale je stracił. Z czego ta strata może się brać?
Charyzmaty to miłość Boga do nas akurat tak wyrażana, tak przeżywana, ale to doświadczenie trzeba rozwijać, trzeba nad nim pracować i z niego korzystać. Otrzymujemy je zwykle np. na jakichś rekolekcjach, spotkaniach, zjazdach, kongresach, w spotkaniu z ludźmi, którzy ewangelizują. I ono ma swoje miejsce w całości życia duchowego człowieka. Jeżeli ktoś np. nie spowiada się, nie prowadzi życia modlitewnego, nie rozwija duchowo – to wcześniej czy później charyzmaty po prostu zanikają.
Ktoś był na spotkaniu modlitewnym albo uczestniczył w oazie wakacyjnej i tam ktoś mu powiedział, że w jego życiu są obecne charyzmaty. Ale w ogóle nie wie, jak się na nie otworzyć i jak nimi posługiwać. Co ma robić?
Pragnąć. Żeby w ogóle się otworzyć na doświadczenie charyzmatyczne, trzeba po prostu pragnąć Boga, nawet nie tyle charyzmatów, co Boga. Bo charyzmaty to nie są jakieś zbroje, sprawności, gadżety, tylko za każdym charyzmatem stoi osoba Boga, Jego miłość. To jest coś, co pomaga w relacji z Bogiem. Jak w relacji między ludźmi jest czułość, są pewne gesty miłości, tak tutaj można lokować przez pewną analogię charyzmaty.
Natomiast kiedy ktoś ma doświadczenie charyzmatyczne, a nie wie, co z tym zrobić, to proponuję znaleźć sobie jakąś wspólnotę. Jeśli mieszkasz w miejscowości, gdzie nie ma takiej wspólnoty, nie ma kontaktu z ruchem charyzmatycznym, to pozostaje literatura i od czasu do czasu spotkania modlitewne, żeby móc tego doświadczać. Dobrze jest mieć kierownictwo duchowe, stałego spowiednika, kogoś, kto będzie pomagał się odnaleźć w świecie charyzmatów. To nie musi być ksiądz, który jest specjalistą w tej dziedzinie, wystarczy że ma zdrowy rozsądek.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.