Eskulap na Rapa Nui

Położona na Pacyfiku wyspa uchodzi za najbardziej oddaloną od wszystkich kontynentów. Od najbliższej wyspy dzieli ją ponad 2 tys. km, a od kontynentu – blisko 4 tys. km. Ileż odwagi trzeba było, by dotrzeć na nią na pokładzie prostej łodzi, tak właśnie przypłynęli na Rapa Nui jej pierwsi mieszkańcy... Niedziela, 25 października 2009



Osobna historia rozpoczęła się dla wyspiarzy po aneksji do Chile (1888 r.). Wyznaczeni przez rząd agenci eksploatowali wyspę, a jej mieszkańców traktowali jak niewolników. Ten tragiczny okres do dziś determinuje konflikt między wyspiarzami a administracją rządową. Przejęcie wyspy przez administrację chilijską spowodowało, że cywilizacja zachodnia wniknęła w życie wyspiarzy. Dziś wielu z nich ma krewnych i przyjaciół na wyspach polinezyjskich. Używają podobnego języka, co wzmacnia poczucie tożsamości. Może dlatego są tak bardzo przywiązani do swej wysepki i z trudem adaptują się do życia na kontynencie.

– Dla wielu pierwotnych kultur ingerencja cywilizacji z zewnątrz kończyła się tragicznie. Jak to wygląda na Wyspie Wielkanocnej?

– Także wyspiarze obawiają się zanikania miejscowej kultury. Zmniejsza się populacja polinezyjska, rodzi się coraz więcej dzieci z małżeństw mieszanych rapanui-chilijskich. Następuje chilenizacja kultury Rapa Nui, co powoduje zanikanie poczucia tożsamości tubylców. Zanika znaczenie dotychczasowego symbolu prestiżu wyspiarza – konia, którego zamienili na samochód. Zamieniają prawo własności ziemi na bagażówkę, a uprawę tradycyjnych roślin – na sprowadzane z kontynentu półprodukty. Mówi się, że Rapa Nui choruje. Zanika element duchowy, magiczny, integrujący społeczność wyspiarzy. Zmienia się styl życia i pracy. Tak charakterystyczne dla wyspiarzy działania na rzecz wspólnoty, zdolnej do gigantycznych prac publicznych, zastępowane są wygodnym spędzaniem czasu.

– Czy jest jeszcze możliwe uratowanie unikalnej kultury Rapa Nui?

– W dużej mierze tak, ale potrzebna jest wspólna praca tubylców, ciążących historycznie i kulturowo ku Polinezji i Conti. Oczywiście, jest to praca na pokolenia. Ale na pewno potrzebne jest tworzenie takiego modelu aktywności i wysiłku zbiorowego, który zmotywowałby i tubylców, i Conti do odbudowania kultury, która rozwijała się w ciągu tysiąca lat w zupełnej izolacji od świata.

– Czy temu właśnie mają służyć badania naukowe prowadzone przez polską ekipę?

– Na pewno. Jak już wspomniałem, na wyspie znajduje się kilkadziesiąt tysięcy stanowisk archeologicznych. Nas interesują jaskinie. To właśnie w nich zamieszkali pierwsi, przybyli przed tysiącem lat, mieszkańcy wyspy. Do eksploracji wyspy udało mi się zachęcić najlepszych polskich speleologów. Większość jaskiń na wyspie była zamieszkana. Niektóre nawet do połowy XX wieku. Spełniały określone funkcje dla społeczności, o czym świadczą ich nazwy: Ana Hara Poreko Poki (jaskinia, w której rodzą się dzieci), Ana Kai Tangata (jaskinia ludożerców), Ana Tari Moai (jaskinia, gdzie rzeźbią moai), jaskinia dziewic... Znalezione w jaskiniach szczątki ludzkie dzięki badaniom genetycznym być może pozwolą rozwiązać największą tajemnicę Rapa Nui – pochodzenia jej mieszkańców...

Badania mają posłużyć również instytucjom odpowiedzialnym za dziedzictwo kulturowe wyspy. Dyrekcji Parku Narodowego Isla de Pascua proponujemy, by część jaskiń udostępnić zwiedzającym jako trasy turystyczno-edukacyjne, a część wyłączyć ze względu na wartość historyczną, antropologiczną i kulturową obiektów, które tam się znajdują: szkielety ludzkie, rysunki naskalne, figury bóstw, narzędzia kamienne...




«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...