Radio i TV z abonamentem w tle

Telewizja publiczna nie powinna kierować się głównie walką o liczbę widzów. Jakość programu, a nie liczba osób, które go oglądają, powinna tu być wyznacznikiem. Niedziela, 28 lutego 2010



– Jak to się dzieje, że z jednej strony wszyscy zabiegają o względy telewizji publicznej, a jednocześnie jest ona uboga?

– Myślę, że gdyby rzeczywiście wszystkim zależało na telewizji publicznej, nie byłaby ona uboga. Telewizja publiczna powinna być reformowana, udoskonalana, powinna być w stanie sprostać wymaganiom nowoczesnego rynku telewizyjnego. Tymczasem wszelkie prace czy koncepcje, które w ostatnich latach powstają, w tę stronę absolutnie nie zmierzają, zmierzają raczej do tego, żeby telewizję publiczną zmarginalizować, a marginalizując, pozbyć się problemu. To jest, moim zdaniem, fatalny błąd w myśleniu, dlatego że bez telewizji publicznej będzie problem z poziomem naszej dysputy publicznej, a więc i z poziomem naszej demokracji, ale tak naprawdę okaże się to dopiero za 10-15, może za 20 lat. I będą to skutki trudne do naprawienia.

– Na co konkretnie przeznaczane są pieniądze z abonamentu?

– Telewizja publiczna, w odróżnieniu od innych telewizji, oferuje ofertę unikatową. Nikt nie robi Teatru Telewizji, nikt nie robi tylu godzin filmu dokumentalnego, nikt tak nie wspiera polskiej kinematografii jak Telewizja Polska; nikt tak naprawdę nie robi w Polsce programów dla dzieci, bo są zagraniczne stacje, które emitują takie programy, m.in. amerykańskie. Jest cały szereg kategorii, które w mediach komercyjnych się nie pojawiają, dlatego że jest to po prostu nieopłacalne. Telewizja publiczna ma obowiązek tę lukę wypełniać. Na to potrzebne są pieniądze i duże wsparcie państwa.

Jeżeli w tej chwili praktycznie likwidujemy abonament, to nie dajemy szans na rozwój tych wszystkich przedsięwzięć. Krótko mówiąc, to jest konsekwencja, która nie dotyczy całej telewizji publicznej, ale całego rynku twórców, producentów, którzy przez lata budowali polską kulturę właśnie przez wkład w polską telewizję.

– Co tak naprawdę stało się z abonamentem?

– Stała się rzecz bardzo zła. Mianowicie ustawa abonamentowa z 2005 r. od początku była niedoskonała. Okazało się, że jest dużo luk prawnych, które uniemożliwiają prawidłowe ściąganie opłaty abonamentowej, i właściwie zawsze był problem z uszczelnieniem systemu abonamentowego. W KRRiT, w której składzie jestem od 2006 r., właściwie nie było miesiąca, kiedy byśmy nie apelowali, żeby ten system usprawnić, że za mało pieniędzy jest przeznaczanych na media publiczne. Mówiliśmy to w momencie, kiedy ściągalność abonamentu była na poziomie 40 proc., jeśli chodzi o ogół gospodarstw domowych, ale wynosiła prawie 900 mln zł w skali roku. Wydawało nam się to sytuacją niepokojącą, wymagającą reformy. Później były przyspieszone wybory, kampania wyborcza, przedwyborcze deklaracje polityków o obniżaniu podatków i o zniesieniu abonamentu, o tym, że jest to opłata archaiczna i niesprawiedliwa.

Jeżeli takie sygnały płyną do społeczeństwa ze strony formacji, która później przejmuje rządy, to rzeczywiście można to odczytać jako realizację ich zapowiedzi i obietnic. Od tego czasu obserwujemy gwałtowny spadek opłat abonamentowych, prawdziwe tąpnięcie, z roku na rok ta kwota maleje o kilkadziesiąt procent, i z 900 mln zł w 2007 r. dochodzimy do 600 mln zł w roku 2009, a w 2010 r. spodziewamy się prawdziwej zapaści.

– Jakie są drogi wyjścia?

– Przede wszystkim powinna powstać szeroka koalicja medialna – mówię tu o koalicji politycznej – żeby wreszcie zdecydować się na jakąś drogę i doprecyzować rolę oraz sposób finansowania mediów publicznych w Polsce. Praca nad ustawą medialną, nad zreformowaniem telewizji publicznej powinna być prowadzona. Ale jest to na tyle skomplikowana i trudna materia, że po pierwsze – nie należy się spodziewać szybkiego efektu, a po drugie – ewentualne przyspieszenie mogłoby być bardzo nierozważne. A spieszyć się trzeba. Moim zdaniem, najlepszym rozwiązaniem jest prowadzenie dwóch równoległych torów legislacyjnych.

Pierwszy – to praca nad dużą ustawą o mediach, nie tylko publicznych, zagwarantowanie interesu państwa na rynku mediów elektronicznych w Polsce; drugi natomiast – to dopracowanie i uszczelnienie obowiązującego systemu abonamentowego, który zresztą w zdecydowanej większości krajów europejskich funkcjonuje i ma się zupełnie dobrze, nie ma lepszego rozwiązania. Dopracujmy więc dzisiejszy system, uszczelnijmy go, ale też pracujmy nad ustawą, która wyznaczy perspektywę. Jeżeli jednak spóźnimy się z abonamentem, to za chwilę może się okazać, że ta druga ustawa po prostu już nie będzie potrzebna, bo media publiczne przestaną być mediami publicznymi. A jak pokazuje przykład kilku krajów europejskich – z tej drogi powrotu już nie ma.

– Może trzeba tu zwrócić uwagę na pewne zobowiązania dotyczące nas wszystkich, jako korzystających z mediów publicznych...

– Jest to bardzo ważna rzecz. Jeżeli ktoś korzysta z telewizji kablowej, satelitarnej i płaci tzw. abonament – bo to też jest tak nazywane – to nie zwalnia go to z obowiązku płacenia normalnego abonamentu radiowo-telewizyjnego przez pocztę. To są zupełnie odrębne rzeczy. Tamte pieniądze idą na rozwój danego przedsiębiorstwa, spółki, a pieniądze z abonamentu radiowo-telewizyjnego idą na wspieranie zadań misyjnych TVP. Proszę mi wierzyć, że tych zadań jest naprawdę dużo, a powinno być jeszcze więcej. To leży w interesie nas wszystkich i w interesie przyszłych pokoleń.



«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...