Dominicantes… communicantes… legentes…

Co wydaje się Wam większe i bardziej znamienite: słowo Boga czy ciało Chrystusa? Z taką samą dbałością, z jaką przyjmujemy ciało Chrystusa, uważając, by żadna jego cząstka nie upadła na ziemię, tak samo powinniśmy starać się, by nasze dusze nie utraciły danego nam Słowa Boga. Wieczernik, 155/2008



Zatrzymajmy się nad tym ostatnim. Cieszy szersze dopuszczenie wiernych do posług liturgicznych, ale czy czasem praktyka nie skręciła w takim kierunku, gdzie to liturgia jest na usługach ludzi a nie ludzie na usługach liturgii?

Dlaczego dopuszcza się dzieci do czytania Słowa w liturgii? Czy nie po to czasem, by dziecko się cieszyło a babcia była dumna? Jeśli tak, to coś tu pokręciliśmy, nawet jeśli dziecko przeczyta czy zaśpiewa (psalm to też Słowo) perfekcyjnie. Inna sprawa, że forma ta jest najczęściej żenująca – przestraszone dziecko dukające bez zrozumienia z pogiętej kartki i stojące obok ambony jest obrazem – symbolem.

Kochamy dzieci, ale nie pozwalamy im głosować, nie sadzamy za sterami F-16, nie dajemy skalpela, nie budujemy domów w oparciu o ich szkice na papierze. Dlaczego pozwalamy im czytać w liturgii Słowo? Czy ktoś z boku patrzący uwierzy, że te Słowa to NAPRAWDĘ poważna sprawa?

Ale zostawmy dzieci. Czy czegoś podobnego nie robimy angażując na siłę niektórych dorosłych do czytania? Burmistrza, bo jest inauguracja rady miasta, pana dyrektora, bo dzień nauczyciela, panią doktor, bo służba zdrowia ma swoje święto? Proszę mnie źle nie zrozumieć – oni wszyscy mogą czytać Słowo, ale nie dlatego, że wypada czy trzeba im, „coś dać”, jakoś zaangażować.

Ale zostawmy dorosłych. Czy ja sam jako ksiądz i celebrans szanuję Słowo, przygotowuję się do Jego czytania, czy noszę je w sercu? Ile razy już w drodze na śniadanie nie pamiętam jaki czytałem fragment Ewangelii?

Mam wtedy przekonanie, że to Słowo pada na ziemię, że jest deptane i… nikogo to tak naprawdę nie obchodzi.

A co byśmy zrobili biedni bez Słowa? Gdzie byłaby nasza wiara – wszak: Wiara rodzi się z tego, co się słyszy, tym zaś, co się słyszy, jest słowo Chrystusa (Rz 10,17). Właśnie dlatego Słowo (które było na początku) jest także na początku liturgii każdego sakramentu. Nie jako wstęp, rozgrzewka i rozbieg przed zasadniczą częścią, ale jako jej niezbędna, integralna część.

Cezary z Arles wołał o szacunek dla Słowa. Widział, że Ciało i Słowo to jedno – nie da się tych spraw oddzielić. Miał rację.

Takie samo pojęcie równości ciała i słowa miało Prawo Starego Testamentu, które skazywało na śmierć dziecko, które uderzyło ojca: Kto by uderzył swego ojca albo matkę, winien być ukarany śmiercią” (Wj 21,15) i dziecko, które… nie słuchało rodziców: Jeśli ktoś będzie miał syna nieposłusznego i krnąbrnego, nie słuchającego upomnień ojca ani matki, tak że nawet po upomnieniach jest im nieposłuszny, ojciec i matka pochwycą go, zaprowadzą do bramy, do starszych miasta, i powiedzą starszym miasta: Oto nasz syn jest nieposłuszny i krnąbrny, nie słucha naszego upomnienia, oddaje się rozpuście i pijaństwu. Wtedy mężowie tego miasta będą kamienowali go, aż umrze. Usuniesz zło spośród siebie, a cały Izrael, słysząc o tym, ulęknie się (Pwt 21,18-21).


«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...