„Jako błyskawica”. Problemy z polityczną instytucjonalizacją „Solidarności”

Jak to możliwe, że „Solidarność” – wielomilionowy ruch społeczno-polityczny i organizacja związkowa, która walczyła z systemem komunistycznym na tyle skutecznie, że doprowadziła do kompromisu ze stroną partyjno-rządową oraz do wyborów, które wygrała, obecnie nie istnieje jako zinstytucjonalizowana siła polityczna? Znak, 10/2006



Nieliczne, istniejące już wtedy partie (KPN, PPS, UPR) podjęły legalną działalność. Ale partie postsolidarnościowe dopiero powstawały – powstawały pod presją demokratyzacji i przyszłych wyborów, w sytuacji głębokiego konfliktu dotyczącego przemian w Polsce, na który nakładały się bardzo ostre konflikty środowiskowe i personalne (obóz Wałęsy versus obóz Mazowieckiego). I przede wszystkim powstawały w warunkach radykalnej nierównowagi systemowej, charakterystycznej dla wszystkich krajów postkomunistycznych.

Partie postkomunistyczne posiadały zasoby materialne, finansowe i organizacyjne oraz sprawdzonych członków i doświadczonych działaczy. Ponadto w SdRP zostawali ludzie gotowi brać udział w demokratycznej rywalizacji. Tym samym dokonała się jakaś selekcja. Nowo powstające partie rozpoczynały niemal od zera: w najlepszym przypadku „od góry”, od reprezentacji parlamentarnych, w gorszym – od grup o charakterze towarzysko-ideowym rozrastających się w oparciu o kontakty osobiste. Nie jest to efektywna strategia budowania organizacji. Jeśli działacze ugrupowań postsolidarnościowych mieli jakieś doświadczenie, to z działania w opozycji, w niewielkich, z konieczności ekskluzywnych grupkach. No i nie dokonał się proces pozytywnej selekcji: do polityki prowadziła droga przez kooptację. Liderzy wyłonieni w związkowych wyborach 1981 roku ulegli rozproszeniu: część wyemigrowała, część zajmowała się czym innym, niektórzy zostali przy działalności związkowej – nikt zresztą o nich nie zabiegał, bo prościej było zajrzeć do kalendarzyka.

W rezultacie partie postkomunistyczne poprzez rozbudowane struktury własne i organizacji stowarzyszonych (związki zawodowe, organizacje młodzieżowe, kobiece itd.) były zakorzenione w społeczeństwie i miały identyfikujących się z nimi ludzi. Partie nowo powstałe miały nikłe struktury i były słabo obecne na poziomie lokalnym, a ich elity nie były lojalne, doprowadzając do podziałów, powstawania nowych partii itp., itd. Nowe partie były więc słabo rozpoznawalne w skali społecznej i dlatego, że były młodsze, i dlatego, że były nieobecne na poziomie lokalnym, a „migotliwe”, wciąż zmieniające się na scenie krajowej. Partie postkomunistyczne niejako zastały swój segment rynku wyborczego (złożony choćby z ludzi partii komunistycznej i ich rodzin), a będąc jedynymi partiami tego typu nie miały konkurencji. Partie nowo powstałe nie mogły mieć swojego tradycyjnego czy naturalnego elektoratu, a rywali było wielu: o ten sam segment rynku wyborczego rywalizowały liczne partie, wszystkie równie słabe. Tę sytuację nie równowagi w zasobach i niezrównoważonej rywalizacji nazwałam postkomunistycznym przechyłem. Wynikał on z tego, że budowanie demokracji i nowych partii dokonywało się po komunizmie. Ale przykład węgierski przekonuje, że można było „od początku” działać inaczej – budować, poprzez wyprzedzającą legislację, silniejsze i trwalsze partie oraz bardziej zrównoważony system partyjny.
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...