Motyle za kierownicą

Znak 5/2010 Znak 5/2010

W przestrzeni publicznej niesłyszący nadal są traktowani jak osoby w wysokim stopniu stwarzający zagrożenie społeczne. Niedoinformowanie ludzi jest zatrważające, a utrwalają je media.

 

Można rysować, pokazywać plansze i filmy, tworzyć animacje. Jest to pełna improwizacja i należy wszystko opowiedzieć jakby na nowo. Siłą rzeczy na kursach króluje gramatyka wizualno-przestrzenna, a nie teoria, opis, analiza. Wszystko musi być wprost i bezpośrednio urzeczowione. Nauka kodeksu drogowego to zobrazowane sensy – należy im nadać intuicyjny kształt abstrakcyjnych pojęć, których niesłyszący nie rozumieją.

Na placu manewrowym instruktor z kursantem wyglądają jak przyszpilone do ziemi motyle. Na czarnej tafli asfaltu wachlujące ręce mężczyzn trzepocą jak skrzydła. To prawdziwy teatr pantomimy – dłonie muszą wyczarować figury manewru, cofnięcia się, parkowania. Migający malują w powietrzu pytania, instrukcje, odpowiedzi: „teraz zawrocimy”, „jedyneczkę i do przodu”, „z redukcją to nie za bardzo”…

Poezja

Stolarnia jak za Gierka. Trzeszczące schody. Ostra woń bejcy i lakierów. Zero plastiku i krzykliwości. Królestwo dykty, sklejki, tektury. Na ścianach wiszą gabloty z gatunkami drewna, rożne wykresy, skład chemiczny preparatów. Jakaś nieprzyzwoita zgrzebność. W izbie młodzi ludzie. Zastanawiam się, ilu z nich będzie chciało uzyskać prawo jazdy, ilu z nich będzie miało siłę przebić się przez opieszałość słyszących?

Do Agnieszki docierają niektóre niskie częstotliwości. Ma dopiero 21 lat. „Polski rap jest brzydki. Słucham 50 Cent. Staram się czytać napisy na filmach”, mówi spokojnie.

Zdała za pierwszym podejściem. Kursanci z reguły rezygnują po czwartej czy piątej próbie. Agnieszka była uprzywilejowana, gdyż ćwiczyła już wcześniej z ojcem. Po skończeniu szkoły chce zostać mechanikiem samochodowym i mieć swój garaż.

Hipnotyzuje mnie ciszą. Jej wizytówką jest uśmiech, szczery wizerunek jej duszy. Wszystko jest okej. Na świecie nie ma problemów. Wszystko jest proste, oczywiste, normalne i w porządku. Tak jak jest, jest dobrze. W przepisach drogowych nic by nie zmieniała. W samym kursie prawa jazdy również. Polskie drogi? Wystarczy, że są. Polska to piękny kraj. Wobec świata nie ma postawy roszczeniowej, ale widzę, że w środku się kotłuje. To mnie przybliża do dziewczyny. Wiem, że taką postawą walczy.

Tego roku po raz pierwszy samodzielnie wyjechała swoją astrą na wakacje. Autostradą pędziła do Gliwic i Jeleniej Góry „Przestraszyłam się dużej prędkości”, mówi rozbrajająco. „Zawsze pilnuję lusterka, czy z tyłu nie wyleci kogut”, tak mówi o samochodach na sygnale. Dla słyszącego taka konstrukcja ich wypowiedzi ma walory poetyckie. Metaforyczna struktura ukazuje wówczas wrażliwość i sposob percepcji świata.

Krab

Piotr Kondratowicz jest instruktorem i moim przewodnikiem po Ośrodku Szkolno- Wychowawczym dla Dzieci Niesłyszących we Wrocławiu. „Najłatwiej pokazać wszystko, co można wizualizować – makiety, obrazy, piktogramy. Ale każdą sytuację trzeba zagrać, wyreżyserować. Trzeba zrobić teatr. Nawet po wielu latach będą pamiętać każdy szczegół, każdy detal”, mówi.

W czasie kursu stosuje autorską metodę, która przypomina technikę dramy. Odwołuje się do wspólnych i zrozumiałych dla wszystkich sytuacji. Na You Tube pokazuje kursantom wypadki samochodowe. Ku przestrodze, aby byli czujni. Twierdzi, że to najszybszy sposób nauki.

Piotr prowadzi zajęcia z samoobrony. Mówi niepopularne prawdy o ciemnych stronach dysfunkcji słuchu: „Destrukcja jest bardziej w mózgu niż w ciele. Często są zastraszeni swoją apatią. Mają depresję. Zamykają się w swoim świecie i tworzą getta”.

Cóż można zrobić? Wprowadzić rozwiązania sprawdzone za granicą – w Niemczech, w Austrii czy na Litwie z powodzeniem funkcjonują regulacje zastosowane w urzędach. Bo tu, gdziekolwiek pójdzie – do banku, szpitala, urzędu – słyszy bezradność: „nie da się”, „nie ma takiej możliwości”, „kto inny to może zrobić”, „to nie nasza wina”. Niech państwo nie będzie jak krab, który nie potrafi wydostać się z beczki i nie pozwala z niej uciec innym.

Czy tę grupę – według szacunków liczącą od 100 do 150 tysięcy osób – można dyskryminować, tworząc sztuczny społeczny podział na słabosłyszących, głuchych, zaimplantowanych? Czy tylu obywateli demokratycznego państwa ma łączyć jedynie wada słuchu? Czy wzajemnie nie mamy sobie nic do zaoferowania? Czy nie jesteśmy ciekawi swoich marzeń?. Marcin Maziej

ANDRZEJ FICOWSKI, redaktor pisma „Rita Baum”, założyciel stowarzyszenia „Nikt” Ruch Kulturotworczy.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...