Polityka to nie teatr

Niedziela 37/2010 Niedziela 37/2010

To, co się dzieje przed Pałacem, to nie jest teatr! To jest bardzo umiejętne spychanie Jarosława Kaczyńskiego do narożnika, żeby wypadł z tej swojej pragmatycznej retoryki, punktującej braki rządu, przede wszystkim brak rozsądnej i odpowiadającej wyzwaniom wizji rozwoju Polski.

 

WIESŁAWA LEWANDOWSKA: – W jednym ze swoich najnowszych tekstów internetowych pisze Pani Profesor: „Dziś Polacy okazują się bardziej politycznie dojrzali niż sądzi nasza niby-klasa polityczna”…

PROF. JADWIGA STANISZKIS: – Tak, uważam, że Polacy są dziś często bardziej dojrzali niż klasa polityczna. A wiem to, bo ciągle jeżdżę po Polsce, jestem zapraszana przez samorządowców i Solidarność. Niedawno byłam np. w Siemiatyczach, 30 km od granicy z Białorusią. Tam ludzie nie liczą na polityków i przekonali się już, że sami mogą skutecznie rozwiązywać swoje problemy ekonomiczne, m.in. szukając partnerów po drugiej stronie granicy. Dlatego znacznie bardziej realistycznie patrzą na obecną sytuację polityczną na Białorusi. Oceniają ją nie tylko przez pryzmat kłopotów tamtejszej Polonii. I nie przychodzi im też do głowy, aby np. popierać Rosję przeciwko Łukaszence – a takie pomysły mamy przecież w naszym MSZ, np. z kuriozalnym zaproszeniem min. Ławrowa na spotkanie z naszymi ambasadorami. Takich rzeczy suwerenny kraj nie robi!

– Ta nasza „niby-klasa polityczna” żyje zamknięta w swoim świecie, coraz bardziej odgrodzona od realnych problemów kraju...

– Tzw. klasa polityczna funkcjonuje w wygodnej dla siebie pustce, którą w dowolny sposób wypełnia działaniami PR, sloganami. I najgorsze, że nikt jej nie mówi tak szybko: „sprawdzam!”. 

– Oskarża Pani całą naszą klasę polityczną o wygodnictwo i lekceważenie realnych problemów kraju?

– W pewnym sensie tak, choć, oczywiście, najwięcej tego rodzaju zastrzeżeń mam do rządzących. Z niesmakiem obserwowałam, jak np. w sprawie stoczni rząd nie potrafił wykorzystać tych zmian, które już zachodziły w Unii. Nasz rząd nie okazał odpowiedniego wyczucia, gdy Europejski Trybunał Sprawiedliwości redefiniował problem roli państwa i pomocy publicznej, gdy w efekcie kryzysu ekonomicznego powstała wręcz formuła bardzo aktywnego, autorytatywnego (nie autorytarnego!) państwa rozwojowego, które śmiało wspiera rynek różnymi logistycznymi instytucjami. W tej chwili z tego mechanizmu pełnymi garściami korzystają np. Niemcy, a u nas ciągle panuje doktrynalna, prymitywna, nieodniesiona do empirii metoda działania i zideologizowany liberalizm.

– Bo rząd, zasłaniając się podręcznikową skrupulatnością, nie chce ingerować w prawa wolnego rynku?

– Na to wygląda. I wciąż mówi się o naszym sukcesie w walce z kryzysem, a przecież dokonał się regres technologiczny. Mamy rozrost szarej strefy. A powstające małe prywatne firmy to głównie ludzie wypychani z dużych przedsiębiorstw na „samozatrudnienie”, żeby obniżyć koszty. To produkcja przyszłej biedy. Na szczęście polskie społeczeństwo, które ciągle staje przed trudnymi wyzwaniami, nie poddaje się. Uważam, że np. ludzie broniący swoich miejsc pracy zachowują się znacznie odpowiedzialniej niż politycy! Hutnicy z Sandomierza sami walczyli z żywiołem powodzi, aby ocalić swe miejsca pracy, bez pomocy rządu, natomiast stoczniowcom z Gdańska nie powiodła się walka z rządem w obronie stoczni. Dziś wszystkie poważne rządy europejskie wspierają, a nawet walczą o zachowanie miejsc pracy dla własnych obywateli, tymczasem u nas nawet jeśli klasa polityczna o tym mówi, to na ogół na słowach i sloganach się kończy.

– Ma Pani Profesor tu na myśli opozycję, czyli PiS?

– Przede wszystkim adresuję to do PO, a z drugiej strony także do opozycji. Jarosław Kaczyński bardzo rozsądnie mówił w kampanii wyborczej o polityce rozwojowej i o zrównoważonym rozwoju, ale potem nagle zniknął ten program i pojawiła się już tylko kwestia żałoby. Dobrze, że pojawił się w PiS-ie pomysł opodatkowania banków, co rząd od razu przejął.

– Czy ta polityczna nieobecność Jarosława Kaczyńskiego, który bardziej poświęcił się dochodzeniu „prawdy smoleńskiej” niż realnej polityce, nie jest, choćby z powodów osobistych, usprawiedliwiona?

– Tak, może być usprawiedliwiona, ale nie w przypadku polityka z krwi i kości, jakim jest Kaczyński, któremu – bardzo w to wierzę – chodzi o realne dobro kraju. Dlatego, choć nie dziwię się, że skupił się teraz głównie na tej jednej sprawie, brakuje mi jego inteligentnej politycznej aktywności. I przełożenia hasła łączenia wolności i sprawiedliwości na żądanie likwidacji wszystkich przywilejów emerytalnych (w tym prokuratorskich i sędziowskich) oraz przywilejów podatkowych tzw. twórców i profesjonalistów pracujących na własny rachunek.

– Niektórzy nadal utrzymują, że Kaczyński ze swoją żałobą wcale nie wycofał się z uprawiania ostrej polityki, a wręcz przeciwnie – jest animatorem politycznego teatru…

– To, co się dzieje przed Pałacem, to nie jest teatr! To jest bardzo umiejętne spychanie Jarosława Kaczyńskiego do narożnika, żeby wypadł z tej swojej pragmatycznej retoryki, punktującej braki rządu, przede wszystkim brak rozsądnej i odpowiadającej wyzwaniom wizji rozwoju Polski.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...