Dziękuję za ten artykuł. Już od dłuższego czasu borykam się z tym czy "upomnieć brata", stosuję radę i pocieszenie, ale nie daje to efektu. Ciągle obawiam się czy to nie moja pycha, chęć wywyższania się. Boję się też wspomnianej " walki" , nie wiem czy mój " brat" jest otwarty na upomnienie i czy nie przyniesie to więcej szkody. Boję się też ,że Bóg wzywa mnie do upomnienia a ja nic nie robię. To naprawdę trudne zadanie ale i obowiązek!Będę modlić się za Tą osobę i obym nie musiała takiego upomnienia udzielać, a gdy będę musiała,to oby nie brakło odwagi.Chwała Panu
Upomnienie to trudna rzecz, ale jak na prawdę kogoś kochamy miłością bliźniego i brat nasz wie, że jest przez nas taką miłością kochany - to wszystko staje się łatwe, upomnienie tylko tę miłość może umocnić. Gorzej, gdy tak jak w większości wypadków, nie potrafimy i boimy się kochać. Wtedy boimy się i nie potrafimy upominać, uciekając od tej powinności.
Nawet gdy nasz brat żyje jawnie w grzechu, nie chcemy mu tego powiedzieć, bo boimy się zepsuć/zerwać z nim relacji. W rzeczywistości nie zdajemy sobie chyba sprawy w tego, że ta relacja już dawno została zerwana, czego strach przed upomnieniem jest już tylko gorzką konsekwencją.
Jak powiedział wczoraj ksiądz na Mszy: Jezus mówi do nas SŁODKIM głosem przekazując GORZKIE upomnienie.
Zapraszajmy Jezusa do wszystkiego co czynimy, niech nasze upomnienia będą Jego upomnieniami, a On niech się posługuje naszymi ustami.
Nawet gdy nasz brat żyje jawnie w grzechu, nie chcemy mu tego powiedzieć, bo boimy się zepsuć/zerwać z nim relacji.
W rzeczywistości nie zdajemy sobie chyba sprawy w tego, że ta relacja już dawno została zerwana, czego strach przed upomnieniem jest już tylko gorzką konsekwencją.
Jak powiedział wczoraj ksiądz na Mszy:
Jezus mówi do nas SŁODKIM głosem przekazując GORZKIE upomnienie.
Zapraszajmy Jezusa do wszystkiego co czynimy, niech nasze upomnienia będą Jego upomnieniami, a On niech się posługuje naszymi ustami.