Mądry artykuł, rozsądne wyjaśnienie pewnych spraw. Tytuł jednak artykułu może sugerować, że konkubinaty, związki cywilne "zawierają pewne elementy dobra" (podobnie jak w ekumenizmie), mogą być "etapem" do małżeństwa sakramentalnego. Ja bym się obawiała takich sformułowań, bo one, moim zdaniem, rozmywają naukę Ewangelii.
Naprawdę mam już serdecznie dość Kościoła i ciągłej troski o niesakramentalnych. Niech się wypowiadający ksiądz zastanowi, ile krzywdy zrobili ci niesakramentalni swoim prawowitym małżonkom i dzieciom, które zostały porzucone. Ale o tym nic się nie mówi, pewnie dlatego, że porzuceni nie są tacy głośni i widoczni, jak ci co ich porzucili. Jeśli Jezus nakazuje kościołowi troszczyć się wyłącznie o krzywdzicieli to dziękuję za taką naukę i KK.
Czyli co? Jesli np. ktos z moich bliskich(panna) chce wziąć cywilny slub z rozwodnikiem z dwojka dzieci i jesli ta panna nie slucha rodzicow (ani przykazan Bozych) to my jako rodzina mamy moze jeszcze poglaskac po glowce i potulnie iść na imprezkę, zyczliwie im towarzyszyć, moze nawet pomóc jak to w artykule piszą - pokazać mlodym i dzieciom z rodziny, ze tak można robić, bo tak teraz duszpasterze postanowili nie nazywac po imieniu grzechow, mozna gorszyc, ale nje mozna gorszycielom robic przykrosci upominajac. Paranoja.
Nie wiem co się dzieje z kapłanami, ale widać, że przestali być przewodnikami stada i dali się omamić przez ducha czasów: tolerancję i liberalizm.
Z jednej strony mówi się, że jak ktoś popełni grzech ciężki to powinien od razu lecieć do spowiedzi, a tu w przypadku notorycznych grzeszników mówi się "masz czas"?
Jeśli Jezus nakazuje kościołowi troszczyć się wyłącznie o krzywdzicieli to dziękuję za taką naukę i KK.
Z jednej strony mówi się, że jak ktoś popełni grzech ciężki to powinien od razu lecieć do spowiedzi, a tu w przypadku notorycznych grzeszników mówi się "masz czas"?