Zgadzam się w 90% z tym artykułem. Kiedyś też myślałam, że małżonkowie są współwinni zdrady. Teraz sądze, że wina może leżeć po jednej stronie. Znam małżeństwo w której żona była zarozumiała i despotyczna i traktowała swego męża jak kompletne zero. Pracowała i studiowała, a on tylko pracował jako robotnik. Był zawsze w jej cieniu, bo żeby się przebić musiał by być dwa razy gorszy niż ona. Sprzątał gotował opiekował dziećmi i został sam, bo ona nie miała o czym rozmawiać z takim prostakiem jak on. Czy jego winą jest to, że nie umiał tak głośno krzyczeć w domu jak ona i starał się dążyć do zgody już nie ze względu na siebie, ale na dzieci. Trudno zadowolić człowieka, który krzywym okiem na nas patrzy, a siebie uważa za ósmy cud świata. Takie przykłady można by mnożyć ...
małżonkowie są współwinni zdrady. Teraz sądze, że wina może leżeć po jednej stronie. Znam małżeństwo w której żona
była zarozumiała i despotyczna i traktowała swego męża jak kompletne zero. Pracowała i studiowała, a on tylko pracował jako robotnik. Był zawsze w jej cieniu, bo żeby się przebić musiał by być dwa razy gorszy niż ona. Sprzątał gotował opiekował dziećmi i został sam, bo ona nie miała o czym rozmawiać z takim prostakiem jak on. Czy jego winą jest to, że nie umiał tak głośno krzyczeć w domu jak ona i starał się dążyć do zgody już nie ze względu na siebie, ale na dzieci. Trudno zadowolić człowieka, który krzywym okiem na nas patrzy, a siebie uważa za ósmy cud świata. Takie przykłady można by mnożyć ...