Rachunek sumienia polskich mediów (ankieta)

Więź 11-12/2011 Więź 11-12/2011

Pytania, które zadaliśmy, są wzorowane na pytaniach z ankiety „Rachunek sumienia Kościoła w Polsce” (WIĘŹ 1996 nr 3). Rzecz jasna, byli tacy dziennikarze, którzy obiecali odpowiedź, lecz jej nie nadesłali. Inni zaś w ogóle milczeli. Otrzymaliśmy jednak kilkanaście różnorodnych głosów, które prezentujemy Państwu.[Red.]

 

W drugiej dekadzie odzyskanej niepodległości pojawiła się jednak u dziennikarzy i w mediach nowa silna motywacja do psucia państwa – logika rynkowa, konkurencyjna. Dotarła do Polski wraz z zagranicznymi podmiotami medialnymi, ale wszyscy szybko się do niej dostosowali, choć z różną intensywnością. Jednym z wyjątków jest „posmoleńska” „Gazeta Wyborcza”, która stosunkowo ostrożnie „podkręcała” nastrój żałoby, mimo iż osłabiło to jej pozycję na rynku wobec konkurencji. Innym wyjątkiem jest nowy tygodnik opinii „Uważam Rze”, który nadal preferuje psucie państwa z przyczyn ideowych (i religijnych).

O ile hasłem wywoławczym psucia państwa przez dziennikarzy prawicowych, lewicowych i centrowych z powodów ideowych (i religijnych) było: „Nam nie jest wszystko jedno!”, to hasło wywoławcze psucia państwa z przyczyn rynkowych brzmi: „Nam jest wszystko jedno!”. Skoro tylko na emocjach da się zarobić, będziemy podkręcać emocje złości, nienawiści, strachu, pogardy bez żadnych ograniczeń. Liczy się skandal na pierwszą stronę. Liczy się tytuł: „Rosjanie sfałszowali materiały sekcji Wassermanna” (użyty przez liczne telewizje, gazety i portale), nawet jeśli nie sfałszowali, bo podczas powtórzonej sekcji nie odkryto, że zamiast śp. ministra Wassermanna Rosjanie przysłali nam ciało kobiety, które w dodatku zamiast klasycznych urazów powypadkowych nosiłoby ślady po kulach. Te same media, które jeszcze rano przed katastrofą smoleńską wybijały na czołówkach oskarżenia polityków o „rozrzutność” przy okazji każdej inwestycji w państwo (także kiedy rozpoczynano starania o zakup nowych samolotów dla VIP-ów), wieczorem po katastrofie wybijały na czołówkach oskarżenie polityków, że „latali gruchotami”. Zradykalizowana logika rynkowa niszczy pamięć dziennikarzy i społeczeństwa, niszczy jakąkolwiek logiczność medialnego przekazu. Takie media (i dziennikarze) tworzą obraz świata niespójny i pozbawiony sensu.

Skoro ma to być jednak rachunek sumienia, a nie wyłącznie krytyka rynku medialnego, czuję się zmuszony dodać, że w ciągu 22 lat pisania publicystyki politycznej w niepodległej RP uczestniczyłem w obu typach psucia państwa, motywowanym ideowo (także religijnie) i motywowanym rynkowo.

Cezary Michalski – komentator „Krytyki Politycznej”, „Newsweeka” i „Tygodnika Powszechnego”.

Piotr Mucharski

Niepraktykujący wyznawcy debaty

1. Żeby się czegokolwiek o Polsce dowiedzieć, nie sposób czytać jednej gazety, jednego tygodnika, ograniczyć się do jednej stacji. Jeśli Polska podzielona jest na plemiona, to nie jest to winą karczemnej polityki, tylko jej tub – medialnych oczywiście. Czwarta władza przestała już dawno być władzą osobną i niezależną. Ma do powiedzenia tyle, ile postponowani przez nią i ukochani – dzięki niej – politycy powiedzą.

XXI wiek zepchnął nas w tej kwestii w najgłębsze prowincje sądów i opinii. Po wyborach parlamentarnych widać to jeszcze wyraźniej niż w najczarniejszych (i rozkosznych dla mediów) latach IV RP. Oto naczelny najbardziej opiniotwórczej gazety odsyła wyborców wrogiej mu partii do lekarza, powołując się na autorytet Kuby Wojewódzkiego, zaś konkurencyjny guru prawicy odsyła społeczeństwo do piekieł, bośmy nie dojrzeli do jego oczekiwań.

Niczego się jednak z tych wizji regulujących medialną optykę nie dowiem o Polsce. I to jest mój podstawowy zarzut: Polska jest gdzie indziej, niż perswadują medialne projekcje – te najważniejsze, czyli ideowe. Jeśli więc media mi o tym nie mówią, to po co mi one? Ano po to, żeby mieć o czym rozmawiać z ludźmi, którzy się medialnymi doniesieniami podniecają (czyli z grzeczności) i po to, żeby łowić kwestie przeciekające mediom przez palce. Media żyją sobą nawzajem, ociekają świętym oburzeniem na salon albo i antysalon, choć w sumie jest jak w Chłopach, czyli spór o miedzę. Oprócz tej piany, która okazuje się najbardziej podniecająca, zawsze się jednak znajdzie coś partyjnie bezinteresownego i pożytecznego poznawczo. Te kwestie jednak pomijam, bo miało być o grzechach.

Jako fanatyk debaty muszę więc wrócić do kwestii beznadziejnej: jej braku. Kiedyś zanudzano nas słowem „dialog” (jakkolwiek głębokie miało ono uzasadnienia – patrz Tischner – pozostawała w praktyce jego nędzna parodia), tak teraz mamy wokół samych zwolenników „poważnej debaty” i w praktyce samych jej wrogów. Wierzących (?), ale niepraktykujących (!) – czyli hipokrytów. Media nie mediują. Nie mają powodu, żeby to robić. Źródłosłów przecież do niczego nie zobowiązuje. A rynek – tak.

2. Nie mam pojęcia, co to jest środowisko, bo nie chciałbym być niczyim niewolnikiem. Są ludzie podobnie myślący – i ich szukam. Piszących i czytających. Niesformatowanych freaków. Reszta jest nudą. I co z tego, że powszechną?

Piotr Mucharski – redaktor naczelny „Tygodnika Powszechnego”.

Wypowiedzi pozostałych uczestników ankiet:: Jerzego Baczyńskiego, Magdaleny Bajer, Pawła Fąfary,  ks. Marka Gancarczyka, Igora Janke, Grzegorza Jankowskiego, Magdaleny Jethon, Jarosława Kurskiego, Tomasza Lisa, Emila Marata, Wojciecha Maziarskiego, Ewy Milewicz, ks. Kazimierza Sowy, Ewy Wanat, Bronisława Wildsteina i Jacka Żakowskiego dostępne są w miesięczniku WIĘŹ nr 11-12/2011 (dostępny także w wersji elektronicznej jako e-book).

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...