Rachunek sumienia polskich mediów (ankieta)

Więź 11-12/2011 Więź 11-12/2011

Pytania, które zadaliśmy, są wzorowane na pytaniach z ankiety „Rachunek sumienia Kościoła w Polsce” (WIĘŹ 1996 nr 3). Rzecz jasna, byli tacy dziennikarze, którzy obiecali odpowiedź, lecz jej nie nadesłali. Inni zaś w ogóle milczeli. Otrzymaliśmy jednak kilkanaście różnorodnych głosów, które prezentujemy Państwu.[Red.]

 

Poprosiliśmy czołowe postaci polskiego świata mediów o krótką odpowiedź na dwa pytania:

  1. Jakie były najcięższe błędy i zaniedbania mediów w Polsce w pierwszej dekadzie XXI wieku?
  2. Jakie błędy i zaniedbania widzę we własnych postawach i działaniach mojego najbliższego środowiska?

Pytania, które zadaliśmy, są wzorowane na pytaniach z ankiety „Rachunek sumienia Kościoła w Polsce” (WIĘŹ 1996 nr 3). Rzecz jasna, byli tacy dziennikarze, którzy obiecali odpowiedź, lecz jej nie nadesłali. Inni zaś w ogóle milczeli. Otrzymaliśmy jednak kilkanaście różnorodnych głosów, które prezentujemy Państwu.[Red.]

Poniżej trzy wybrane wypowiedzi z dziewiętnastu nadesłanych :

 

Katarzyna Kolenda-Zaleska

Dobrze zdany egzamin

Zastanawiam się, czy pytanie redakcji WIĘZI zostało dobrze postawione, czy faktycznie mamy do czynienia z „najcięższymi błędami” i „zaniedbaniami mediów”. Nie mam takiego wrażenia. Wręcz przeciwnie. Jestem zdania, że media dobrze zdały egzamin z patrzenia władzy na ręce, z informowania społeczeństwa o najważniejszych wydarzeniach i decyzjach. Żadna z partii politycznych, żaden rząd nie cieszył się uprzywilejowaną pozycją i nie mógł liczyć na taryfę ulgową. Oczywiście, są redakcje, które promują konkretne ugrupowania i konkretnych ludzi, ale robią to z otwartą przyłbica, wszystko jest jasne i klarowne. W końcu amerykańskie dzienniki przed wyborami też zamieszczają deklarację, kogo redakcja popiera.

To, co mnie trochę razi, to postępująca tabloidyzacja mediów. Brakuje miejsca na poważne rozmowy, bo one – z założenia – są niemedialne, nie wywołują emocji, choć skłaniają do refleksji. Jeśli już się zdarzają, to puszczane są, choćby w telewizjach, późnym wieczorem. Choć oczywiście są wyjątki od tej reguły. Cykl Lekcje z Bartoszewskim emitowane są w najlepszym czasie antenowym.

Denerwuje mnie postępująca infantylizacja mediów. Oto przykład. Na kilka dni przed wyborami jedna z rozgłośni radiowych zrobiła sondaż, z jakim zwierzęciem kojarzy się badanym premier Donald Tusk, a z jakim Jarosław Kaczyński. Myślałam, że śnię. Rozumiem potrzebę rozbawiania widzów, słuchaczy i ogólnie odbiorców mediów, ale przecież są jakieś granice. W tych wyborach wybieraliśmy pewien sposób i filozofię rządzenia, a nie lisa czy hipopotama.

Błędy i zaniedbania, jakie widzę we własnych postawach i działaniach mojego najbliższego środowiska? Zbyt łatwo ulegamy przeświadczeniu, że ludzie to idioci, którzy chcą dostawać wyłącznie rozrywkową papkę. A potrzebna jest i rozrywka, i poważna rozmowa, i wybitni rozmówcy. Marzyłyby mi się rozmowy z ks. Michałem Hellerem o świecie i wszechświecie, oraz więcej Daniela Rotfelda, który objaśniałby to, co na ziemi. Nigdy za mało profesorów Zbigniewa Brzezińskiego i Władysława Bartoszewskiego.

Z pewnością zepsuliśmy debatę publiczną, napuszczając jednych polityków na drugich z sakramentalnym pytaniem: „Pan X powiedział to i to. I co pan na to?”. To nie jest żadna rozmowa, a to my także powinniśmy uczyć dialogu, umiejętności wzajemnego porozumiewania się, kultury.

Zbyt ochoczo nagłaśnialiśmy idiotyczne wypowiedzi polityków. Zbyt często ulegaliśmy i ulegamy plotkom, które nam sączą w uszy politycy, a które nie mają nic wspólnego z prawdą. Uwielbiamy informować o wzajemnych rozgrywkach wewnątrzpartyjnych i o personaliach, mniej chętnie o konkretnych decyzjach, bo wydają nam się one nudne.

 Szybkość przekazywania informacji zmusza nas do zapominania o tym, co się zdarzyło kilkanaście godzin wcześniej, bo wydarzenie goni wydarzenie i nie sposób się zatrzymać, tylko trzeba pędzić dalej. Może czas zatrzymać się na chwilę.

Katarzyna Kolenda-Zaleska – dziennikarka „Faktów” TVN i TVN24.

Cezary Michalski

Psucie państwa

Najważniejszym grzechem dziennikarzy i mediów po roku 1989 było to, że albo robiliśmy krzywdę własnemu państwu z przyczyn ideowych (także religijnych), albo z przyczyn rynkowych. Robiliśmy państwu krzywdę z przyczyn ideowych (i religijnych), będąc np. przekonanymi, że nasze państwo jest rządzone przez „ciemnogród”, „postkomunistów”, „relatywistycznych wrogów Koscioła”, „prawie Putina”, „komoruską Targowicę”. Zatem dziennikarze mają wręcz obowiązek obywatelskiego nieposłuszeństwa wyrażającego się albo poprzez absolutną stronniczość, albo poprzez niszczenie wizerunku instytucji państwowych (nie Lecha Kaczyńskiego, a prezydenta RP; nie Radosława Sikorskiego, a ministra spraw zagranicznych RP, itp). W końcu najbardziej ideowi dziennikarze znienawidzili się wzajemnie, co skutecznie uniemożliwia mediom realizowanie misji kontrolnej wobec tak samo głęboko podzielonej klasy politycznej.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...