Zapowiadana redukcja kapelanów wojskowych o połowę to jest swoisty zapateryzm – uważa abp Sławoj Leszek Głódź. W rozmowie z Katolicką Agencją Informacyjną Metropolita Gdański ocenia, że słowa premiera Tuska w sprawie kapelanów w polskiej armii zagrażają relacjom państwa z Kościołem. Wieloletni Biskup Polowy Wojska Polskiego zapowiada, że sprawa będzie omawiana podczas planowanych na połowę marca obrad Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu
TOMASZ KRÓLAK: – Premier Tusk zapowiedział redukcję liczby kapelanów wojskowych o połowę. Czy, jako wieloletni ordynariusz wojskowy i członek Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu, sądzi Ksiądz Arcybiskup, że wypowiedź premiera wpłynie na stosunki państwo – Kościół?
ABP SŁAWOJ LESZEK GŁÓDŹ: – Trzeba pamiętać o tym, że stosunki między państwem a Kościołem mierzone są relacją do ordynariatu polowego. To jest papierek lakmusowy, zasada, która się sprawdza w różnych krajach: ilekroć jest atak na ordynariat polowy, pod pozorem budżetu, redukcji etatów itd., tylekroć duszpasterstwo wojskowe jest upokarzane, a jednocześnie upokarzany jest Kościół. Tego doświadczamy dzisiaj w Polsce. Hasło, że kapelani nie mogą być „świętymi krowami”, jest obraźliwe zarówno w wymiarze przemian ustrojowych, które trwają ponad 20 lat, jak i w wymiarze tej posługi, którą podjęli księża kapelani w kraju i za granicą. Natomiast złowieszcze zapowiedzi premiera to jest swoisty zapateryzm, a w dużej mierze demagogia hasłowa.
– Ale jak, zdaniem Księdza Arcybiskupa, wygląda sprawa tych etatów – nie jest ich za dużo?
– Co do twierdzenia, że skoro armia jest mniejsza, to i kapelanów powinno być mniej, należy chodzić po ziemi. Jaka jest sytuacja w Europie i w świecie? Zazwyczaj przyjmuje się, że jeden kapelan powinien przypadać na tysiąc żołnierzy. Kiedy w 1991 r.
w Polsce tworzyło się duszpasterstwo wojskowe, stan wojska wynosił
400 tys. Mianowałem dwóch pierwszych kapelanów: ks. Tadeusza Dłubacza i ks. Jerzego Syryjczyka (obydwaj dziś już nie żyją). Zaczynaliśmy praktycznie od zera, a duszpasterstwo wojskowe szło w górę, rosło. Dziś armia liczy 150 tys. Ale nie można tak po prostu raptem ciąć i redukować.
– Czy są jakieś konkretne, zagraniczne wzorce, do których można by się odwołać, jeśli chodzi o pracę i liczebność kapelanów?
– Nie zaczynaliśmy sami, lecz w wielkiej, międzynarodowej rodzinie. Wejście do NATO zostało poprzedzone tworzeniem się naszego duszpasterstwa wojskowego i bliskimi kontaktami z duszpasterstwami Stanów Zjednoczonych, Włoch, Francji, Niemiec, a więc z tymi krajami, w których opieka kapelanów nad wojskiem była już uformowana. Mieliśmy zresztą kontakty nie tylko z duszpasterstwami katolickimi, ale i protestanckimi, np. z Danią. Wzorowaliśmy się więc na tamtejszych realiach.
– Zapowiadana obecnie redukcja kapelanów wojskowych o połowę to jest swoisty zapateryzm, bo tego właśnie doświadczył hiszpański ordynariat polowy za rządów premiera José Luisa Zapatero. A może on jest w tym przypadku jakimś ideałem czy wzorcem?
– W 1995 r. jako Ordynariat Polowy zorganizowaliśmy w Warszawie pierwszą międzynarodową konferencję. Przybyło ponad 30 delegacji z różnych krajów, w tym z Turcji. Ale przyjechali też obserwatorzy z Węgier, Litwy, Słowacji i Czech, bo przymierzali się właśnie do tworzenia własnych duszpasterstw wojskowych i u nas chcieli się tego nauczyć. Podobne kontakty mieliśmy z Rosją. Z kolei na zorganizowaną w Biedrusku konferencję „Partnership for Peace” (Partnerstwo dla pokoju) przybyli generałowie amerykańscy, a my byliśmy w centrum ich zainteresowania. Amerykanie zapraszali nas do udziału w różnych spotkaniach, sam byłem np. gościem Pentagonu, gdzie miałem spotkanie z dowódcą armii amerykańskiej gen. Johnem Shalikashvilim oraz z naczelnymi kapelanami tamtejszych wojsk. Kiedy wchodziliśmy do NATO, to Ordynariat Polowy był już czymś normalnym. W katedrze polowej odbyła się wielka celebra z tej okazji, z udziałem prezydenta Kwaśniewskiego, premiera itd.
Duszpasterstwo wojskowe nie działa więc w Polsce w jakiś wyizolowany sposób, ono jest wtopione w wielką rodzinę pobratymczych krajów. Tymczasem dzisiaj stajemy wobec swoistej recydywy, bo już trzeci od czasu przemian ustrojowych biskup polowy staje w trudnej sytuacji. Pierwsze ciosy, zaraz po 1991 r., odbierałem ja. Istnieli jeszcze wówczas politrucy, o czym wie obecny zwierzchnik Sił Zbrojnych RP Bronisław Komorowski. Wtedy pełnił on urząd wiceministra obrony narodowej odpowiedzialnego za wychowanie. Panowało wówczas hasło: Byli czerwoni, przyszli czarni. Trwało to od 1991 do 1993 r.
Za rządów premiera Oleksego zaczęto rozważać, ile kosztuje utrzymanie duszpasterstwa wojskowego, po czym przyszły ogromne cięcia w budżecie. Do tego stopnia, że podczas pobytu w Watykanie przedstawiłem tę sprawę papieżowi Janowi Pawłowi II oraz sekretarzowi stanu kard. Angelo Sodano. Dwa tygodnie później do Watykanu przybył z oficjalną wizytą prezydent Kwaśniewski. Zarówno ze źródeł watykańskich, jak i od samego prezydenta wiem, że Papież jako drugą sprawę poruszył kwestię ordynariatu, pytając o to, jak jest traktowany biskup polowy i duszpasterstwo wojskowe. Natomiast w rozmowie prezydenta z sekretarzem stanu była to sprawa numer jeden.
Trzeba pamiętać, że w wojsku została stworzona struktura psychologów. Dziś, w tej zmniejszonej o połowę armii, mamy ich 354. Nie podważam roli psychologów, ale na ich temat nic się nie mówi, natomiast jako problem przedstawia się sprawę kapelanów. Jak wyleje rzeczka gdzieś na Podkarpaciu, to media mówią o tym, że pojechali tam psychologowie, żeby wesprzeć poszkodowanych. Jednak wójt czeka na przedstawicieli władz, spodziewając się pieniędzy, a nie psychologów.
Hasło o nadmiernej liczbie kapelanów już przed rokiem podjął w „Polsce Zbrojnej” gen. Bogusław Pacek. Obecnie tenże generał nie wie nawet, ilu mamy rannych i zabitych...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.