Nowa ewangelizacja nie jest kierowana do niewierzących, ale do tych, którzy są ochrzczeni i niewiele to dla nich znaczy.
Tak – utraty znajomych albo wręcz pracy. Linie lotnicze wręczają wymówienia stewardesom, które noszą krzyżyk na szyi. One chciały dawać świadectwo wiary, a straciły utrzymanie.
Nie znam dokładnie tego problemu, ale sądzę, że stewardesa wyrzucona z pracy za krzyżyk może skarżyć linie lotnicze przed sądem i wygra sprawę.
Ale nie w tym tkwi sedno problemu: skoro komuś przyszło do głowy wprowadzać do regulaminu pracy punkt o symbolach religijnych, świadczy to o ogólnej przemianie kulturowej we wrogim dla chrześcijaństwa kierunku.
A dlaczego ewangelizacja jest potrzebna? Właśnie dlatego, że żyjemy w świecie, który jest teoretycznie chrześcijański i wypełniony kościołami, ale zmiany kulturowe rzeczywiście są w wielu wypadkach antychrześcijańskie. Niemniej jednak, ewangelizacja nie oznacza wprost przemiany struktur świata. Tego już Kościół próbował w przeszłości z marnymi skutkami.
Zatem pozostają nam świadectwo, dialog, głoszenie Słowa. Środki słabe. Bardzo słabe.
Nie słabe, tylko ewangeliczne. A w jaki inny sposób miałby się Kościół rozwijać?
Misjonarstwo trzeba pogodzić z szacunkiem dla wolności drugiego człowieka. W którym momencie się wycofać, jak się zorientować, że dalej nie wolno?
Wolność polega na tym, że dwie osoby spotykają się w dialogu. Dialog kończy się wtedy, gdy jedna z nich powie, że nie ma ochoty dłużej rozmawiać.
Chrystus mówi: idźcie i nauczajcie, a nie: idźcie i dialogujcie.
Dialog jest – po świadectwie – pierwszym środkiem ewangelizacji. Paweł VI wymieniał świadectwo i dialog. Świadectwo jest po to, żeby w innych rodziło pytania. Kiedy ktoś mi je zada, spróbuję na nie odpowiedzieć. Ale też wysłucham drugiej osoby, nie będę udawał, że jej świat wartości i myślenie są mi obojętne. Dialog oznacza właśnie szacunek do drugiego człowieka.
W tym się kryje pułapka. Niektórzy pojmują dialog jako wzięcie w nawias swoich przekonań, by nimi nie urazić drugiego.
Nie widzę powodu, bym przed niewierzącym miał udawać kogoś innego, niż jestem. Wierzę przecież nie przeciwko komuś.
Zaraz, a co ze „znakiem sprzeciwu wobec świata”?
Znakiem sprzeciwu chrześcijanina jest to, że kocha radykalnie. To w ten sposób staje się dla świata solą w oku. Chrześcijanin głosi Jezusa Chrystusa i życie wieczne, wskazuje pewną koncepcję człowieka – ale to koncepcja pozytywna. W świecie, który jest przeerotyzowany, chrześcijanin będzie świadkiem wartości miłości i małżeństwa oraz tego, że seks nie jest czymś banalnym. Jeśli świat wariuje na punkcie pieniędzy, chrześcijanin też jest znakiem sprzeciwu – o ile wie, czym jest ubóstwo. Jeśli tego nie wie, a gani świat za materializm, to jest co najwyżej chodzącą obrazą boską.
Czyli nie tylko „można kochać i nie wiedzieć o tem”, ale i ewangelizować, nie zdając sobie z tego sprawy. Ktoś, obserwując moje małżeństwo, uzna je za tak dobre, że sam zrezygnuje z rozwodu. A Bóg poczyta mi to za zasługę…
A cóż to za ironia?
Po prostu w ciągu prawie 30 lat życia nie zdarzyło mi się, żeby ktoś się ochrzcił ze względu na to, że ja świadczyłem o Bogu. I myślę, że to jest doświadczenie większości chrześcijan.
Masz dziecko?
Mam.
Uczysz je wiary?
Tak.
Prowadzisz do kościoła?
Prowadzę.
Więc sam widzisz… A po rozmowie dam ci jeszcze kilka zaproszeń na wydarzenie ewangelizacyjne w Krakowie, może przekażesz je komuś.
Chodzi mi o to, że nie każdy nadaje się na aktywistę.
Ewangelizacji nie prowadzą żadni aktywiści.
Są przecież szkoły liderów chrześcijańskich.
Ale tam nie szkoli się „aktywistów”. Człowiek świadczący o Jezusie musi mieć prawdziwe doświadczenie Pana Boga, wiedzieć, czym jest modlitwa. Inaczej jego działania do niczego nie doprowadzą. A nie wspominam już nawet o wyciąganiu z ewangelizacji profitów.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.