Jak ksiądz Rysio uratował wiejską szkołę

W drodze 12/2012 W drodze 12/2012

Jeśli chodzi o wygląd, proboszcz Ostasz jest lekko łysawy, po czterdziestce, można go spotkać w brudnym swetrze i koloratce. Brudny sweter to znak, że proboszcz porządkuje cmentarz albo idzie do kotłowni w szkole.

 

Dziś Ukraińcy przyjeżdżają do Gdeszyna modlić się za wstawiennictwem księdza Pisarskiego. Przyjeżdżają z tanimi papierosami i sprzedają je na bazarach w Zamościu. Ci, którzy gospodarzą na wielu hektarach, przyjeżdżają drogimi samochodami. I takie to jest współczesne obcowanie dwóch narodów. Przed wojną, gdy Polakowi skończył się chleb, to szedł do Ukraińca do domu i brał klucz spod wycieraczki. Wchodził do środka bez żenady. Wszyscy się znali. Ukraińców i Polaków poróżnili Niemcy w czasie okupacji. Ale nawet wtedy potrafił przyjść ukraiński sąsiad w nocy i przez okno krzyknąć: „Uciekaj, Stefan, uciekaj, bo jutro kolej na ciebie”.

Księdzu proboszczowi bardzo zależy, aby budować szkołę na trwałym fundamencie. Na poszanowaniu historii i na patriotyzmie. Stąd w szkole im. księdza Pisarskiego jest sala pamięci. Okazuje się, że w Gdeszynie mieszkał znany poeta Ferdynand Kuraś. Jego wiersze z przedmową Kasprowicza leżą w sali pamięci. Kuraś żył tu w wielkiej biedzie, mimo że publikował w całej Polsce. Był jednym z ważniejszych poetów chłopskich okresu międzywojennego.

Na plebanii w Gdeszynie w 1926 roku nocował Józef Piłsudski. W Sitnie dyrektorką szkoły była wtedy Wanda Potawska. Zakładali razem Drużyny Strzeleckie we Lwowie. Potawska odpowiadała za sekcję sanitarną. Prowadziła niedaleko Gdeszyna szkołę. Piłsudski po przewrocie majowym szukał do rządu zaufanych osób. Prosił Potawską o pomoc. Chciał ją ściągnąć do Warszawy. Nie zgodziła się. Wolała pracę w wiejskiej szkole.

Ksiądz wariat

Koledzy księża śmieją się z proboszcza społecznika. Wszyscy wiedzą, że ślubów za darmo udziela tym, co żyją na kocią łapę. Dzieci chrzci bez problemu. Ostatnio dał ślub ludziom z dwójką dzieci. Ona u siebie w parafii usłyszała, że trzeba zapłacić tysiąc dwieście złotych.

Chowa też za darmo. Jaki to był szok dla parafian, gdy z jednej tacy zebranej na pogrzebie odprawiał trzydzieści gregorianek. W innej parafii jedna taca to jedna gregorianka. Teraz w Gdeszynie ludzie wolą dać na tacę niż kupować kwiaty. Rodzina nie musi wykosztować się tak mocno na codzienną mszę za duszę zmarłego. A i do kwiaciarni do Hrubieszowa daleko.

Ksiądz Ryszard nie pozostaje kolegom księżom dłużny. Publicznie mówi, że księża też niszczą Kościół. I tłumaczy, że księża są rozwydrzeni materialne. Kto ma dziś tak dobrze, by kończąc studia, dostawał przydział do pracy, dach nad głową i utrzymanie. Zdaniem proboszcza z Gdeszyna, każdemu księdzu przyjdzie się zmierzyć z materializmem. Najpierw – opowiada ksiądz Ryszard – jest zachwyt święceniami. Uderza do głowy odprawianie mszy, piękne mówienie do ludzi. Później otwierają się oczy na wady proboszcza. Bolą kuksańce od życia – plotkujący parafianie, rozwydrzona młodzież. A później jest próba. Albo ksiądz zacznie się modlić za to wszystko, albo zacznie się rozglądać. Gdy zacznie się rozglądać, zobaczy dobry samochód, a później ładną gosposię. I Pana Boga straci z oczu.

Opinie parafian

Ręce ma spracowane nie jak ksiądz. Nie zdziera z ludzi. W parafii nie ma cennika za udzielanie sakramentów. Sam sobie gotuje. Wozi uczniów na basen do Zamościa własnym samochodem. Plebania księdza to skromny, murowany dom, podwórko, pies przy budzie, budynki gospodarcze. Dwie sutanny wiszą na sznurze. Krzesła, meble, zbieranina przedmiotów. Bałagan.

Stowarzyszenie Miłośników Ziemi Gdeszyńskiej rozpoczyna starania o uruchomienie w szkole gimnazjum.

Ksiądz jest spokojny, że szkoła przetrwa. Twierdzi, że ludzie włożyli w nią tyle pracy i energii, że nie pozwolą, by ktoś odebrał im budynek. Ci sami, którzy remontowali szkołę, piją tanie wino pod sklepem i mówią, że „dobry ten nasz ksiądz, uczciwy”. I że nadziei na lepsze życie już dawno nie ma, ale przynajmniej jest szkoła.

Do szkoły w Gdeszynie chodzi czterdzieścioro dziewięcioro uczniów. Pracuje w niej czternastu nauczycieli. Nie wszyscy w pełnym wymiarze godzin. Nie chroni ich karta nauczyciela. Wielu kolegów proboszcza z seminarium, tych, którzy byli uważani „za przyszłych dobrych księży”, dawno zrzuciło sutannę.

Piotr Świątkowski – ur. 1980, absolwent kulturoznawstwa. Studiował też psychologię na UAM. Pracuje w poznańskim Radiu Merkury, wcześniej w radiu RMF FM, Złote Przeboje i Blue FM. Prowadzi portal edukacyjny dla maturzystów. Jest żonaty, ma dwoje dzieci, mieszka w Poznaniu.

 

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...