Szklana pułapka

Tryby 8/17/2012 Tryby 8/17/2012

Byłem wyautowanym społecznie menelem. Chodziłem po melinach, piłem jakieś czary. Nawet wtedy, gdy po 16 latach małżeństwa urodził mi się wyczekiwany syn. Dziś spłacam dług.

 

Przerażające statystyki

Opowiadanie Piotra to takie human story, jakie lubią dziennikarze, bo można je fajnie opisać. Ze łzami i nieoczekiwanym zwrotem akcji. Mimo to jego historia nie jest nadzwyczajna. Nie jest nawet trochę niezwykła, niestety. Bo swoje “piciorysy” ma w Polsce ponad milion obywateli – szacuje się, że aż tylu jest uzależnionych od alkoholu. Półtora miliona pije ryzykownie. Dodajmy do tego cierpienie osób współuzależnionych – małżonków, dzieci, rodziców, braci, przyjaciół. Prosty rachunek i widać jak na dłoni, że nie jest przesadnym stwierdzenie, że kilka milionów Polaków cierpi z powodu choroby alkoholowej. Z problemem tym zmaga się w swoich czterech ścianach co trzecia polska rodzina.

Od “mocnej głowy” do dna

Na przykładzie historii Piotra widać jak na dłoni wszystkie fazy rozwoju uzależnienia od alkoholu i etapy zdrowienia z programem terapii (jeśli alkoholik zrozumie, że ma kłopot i zdecyduje się na leczenie).

Zaczyna się niewinnie. Picie sprawia przyjemność, wino jest czymś więcej niż po prostu napitkiem do obiadu. Procenty relaksują i odprężają jak nic innego, stają się lekarstwem na zmęczenie, stres, zmartwienia. Częste picie powoduje wzrost ochoty i tolerancji na alkohol. “Mocna głowa” to ważny sygnał ostrzegawczy, a nie powód do szpanu przed znajomymi.

Pierwszą fazą rozwoju uzależnienia, opisaną przez Pawła Kołakowskiego i Jerzego Drabika, jest tzw. “przerwa w życiorysie”. Już nie okazje znajdują nas, ale to my ich szukamy. Inicjujemy kolejki, spotykamy się z tymi, którym można coś postawić, unikamy towarzystwa niepijącego. Po wypiciu mamy dobry humor, czujemy ulgę, spada napięcie, ale zdarza się, że na imprezie urywa się film. Zaczynamy pić do lusterka, w ukryciu oraz na kaca.

Kolejną fazą jest klinowanie. Klin, czyli przyjęcie – najczęściej na kacu – kolejnej dawki alkoholu, przynosi ulgę. Nie trzeźwiejemy, ale dbamy o stały poziom alkoholu we krwi. Zaczynają się wyrzuty sumienia i “kac moralny”. Już teraz zaniedbujemy rodzinę i przyjaciół. Pojawiają się problemy w małżeństwie, nie przychodzimy do pracy. Odżywiamy się nieregularnie, zaniedbujemy wygląd zewnętrzny. My jednak nie widzimy problemu – napiliśmy się, bo przecież była okazja i nie można było odmówić. Nie reagujemy, kiedy otoczenie zwraca nam uwagę na nasze picie. Nie kojarzymy faktów, że zaburzenia popędu seksualnego oraz poczucie pustki i bezradności są efektem picia. By udowodnić całemu światu, że “przecież nie jestem pijakiem”, składamy deklaracje abstynencji. Nie pijemy, nawet przez dłuższy okres, by zamanifestować swoją “silną” wolę. Do czasu, kiedy wpadniemy w kolejny ciąg.

Stąd już tylko krok do utraty kontroli nad własnym życiem. Upijamy się w samotności, od rana, by zaleczyć “kaca giganta”. Spada tolerancja na alkohol – wcześniej butelka wódki nie robiła na nas wrażenia, teraz po dwóch piwach jesteśmy kompletnie pijani. Eksperymentujemy z “wynalazkami”, alkoholami niekonsumpcyjnymi. Całe życie podporządkowujemy piciu i by zdobyć pieniądze na alkohol zrobimy wszystko, włącznie z wyciągnięciem pieniędzy ze skarbonki swojego małego dziecka. Alkohol jest jedynym celem. Następuje całkowity rozpad więzi rodzinnej, degradacja zawodowa i społeczna. Pojawiają się psychozy alkoholowe, otępienie (wtórny analfabetyzm), padaczka. Alkohol zniszczył już mechanizmy kontrolne. Jesteśmy na dnie. Jeśli teraz nie zdecydujemy się na leczenie, picie doprowadzi nas do śmierci.

Rozpoznanie uzależnienia zaczyna się od detoksykacji organizmu i leczenia farmakologicznego. Podstawą jest uświadomienie alkoholikowi, że jest… alkoholikiem, bo to nie jest dla niego oczywiste. Ważne jest jego otwarcie się na informacje o chorobie i sposoby wychodzenia z nałogu, wypracowanie motywacji do zachowania abstynencji, a dalej uznanie swojej bezsilności wobec alkoholu i tworzenie planu zmiany swoich zachowań.

W trakcie terapii trzeźwiejący alkoholik zmienia koncepcję swojego życia i dba o rozwój osobisty, aż do pełnej akceptacji trzeźwości jako stanu ciała, umysłu i ducha.

Nie patrz obojętnie

Co zrobić, kiedy nasz kolega, przyjaciel, członek rodziny znalazł się w alkoholowych tarapatach? – Generalna zasada jest taka, że to osoba uzależniona sama musi podjąć decyzję o leczeniu – tłumaczy Piotr. – Oczywiście, będzie się wypierać, bagatelizować problem. pokazywać na innych, którzy piją więcej, gorzej, tłumaczyć, że była okazja itd… To tzw. mechanizm iluzji i zaprzeczeń. Warto wtedy powiedzieć: “Słuchaj, widzę, że masz problem, bo dużo pijesz. Masz tutaj adres i telefon do poradni, spotkaj się ze specjalistą. Wejdź w Internet, poczytaj o tym.” Jeśli dana osoba zdecyduje się np. na wizytę w poradni, to jest to dobry znak. Alkoholizm jest chorobą nieuleczalną, ale można z nią żyć i ją powstrzymać.

Studenci za młodzi na AA?

Czy trzy piwa dwa razy w tygodniu na imprezie studenckiej to już powód do niepokoju? – Są alkoholicy, którzy piją na wypłatę, inni weekendowo, ale można też być uzależnionym, a upijać się “tylko” raz na trzy miesiące. Z alkoholem jest jak z ogniem, nie można z nim igrać - przestrzega terapeuta.

Nikt nie jest zbyt mądry, zbyt piękny, zbyt bogaty, żeby nie wpaść w szklaną pułapkę. Na AA nigdy nie jest za wcześnie i nigdy nie jest za późno.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...