Czy ksiądz, czy zakonnik, czy samotnik, czy biznesmen ma głęboko zakorzenioną tę prawdę o sobie samym, by stać się kimś, kto jest odpowiedzialny za drugiego człowieka. Nie da się wyrwać, zburzyć tej pierwotnej męskiej konstrukcji, bo to Boska norma.
Mężczyzna, czyli kto?
Każdy mężczyzna w jakiejś mierze (według pierwotnego zamysłu Pana Boga) sprawuje opiekę nad osobą sobie powierzoną, poprzez cechy, jakimi został obdarzony przez Stwórcę. Wszak mężczyzna, jeśli jeszcze nie jest, to kiedyś zostanie mężem, ojcem, bądź będzie realizował się jako opiekun słabszych od siebie – to jest jego zadanie, jego powołanie. Czy ksiądz, czy zakonnik, czy samotnik, czy biznesmen, który nie ma rodziny, bo poświęcił się karierze, ma gdzieś głęboko zakorzenioną tę prawdę o sobie samym. Nawet jeśli w sposób bezpośredni nie realizuje jej na maluczkim, na swoim dziecku, na kobiecie-żonie to realizuje pośrednio, odczuwając nadprzyrodzoną tęsknotę, by stać się kimś, kto jest odpowiedzialny za drugiego człowieka, za tego słabego, małego, nieporadnego. Nie da się wyrwać, zburzyć tej pierwotnej męskiej konstrukcji, bo to Boska norma. Mężczyzna niejako z natury pragnie być odpowiedzialnym za osobę sobie powierzoną, bo to jest jeden z najważniejszych elementów jego powołania.
Choć jest to wyidealizowany obraz mężczyzny, to jednak prawdziwy – pierwotny (idealny) w swym znaczeniu. Dziś wizerunek ten zaciera się bardzo, ma już liczne rysy, zniekształcenia, ubytki, a my stajemy się świadkami powstawania karykatury mężczyzny – przestaje być on ikoną, a pod wpływem rożnych nieprzyjaznych czynników staje się bohomazem. Mężczyzna zawsze kojarzy się z siłą, z tym pierwiastkiem ludzkim, który broni, walczy, zdobywa – jakby kontrastowo do kobiety, która jest uległa (według św. Pawła Apostoła: posłuszna, ale nie bezrefleksyjnie podporządkowana, jej uległość ma wynikać z głębokiego zaufania do mężczyzny), zdobywana (adorowana) i czeka (pragnie, by się nią zaopiekował mężczyzna, któremu bezgranicznie ufa). Nowy Testament pokazuje rolę, jaką pełni mężczyzna jako mąż i ojciec w rodzinie. Ewangelista Mateusz ukazuje św. Józefa jako męża Bożego, opiekuna Chrystusa. Jak bezgranicznie zaufał mu Bóg, skoro los swego Syna położył w ręce człowieka, mężczyzny, wpierw go jednak wypróbowując.
Głowa rodziny
Św. Mateusz opisuje, że Maryja znalazła się brzemienną w czasie erusin, czyli w czasie narzeczeństwa. Mówi o tym swemu narzeczonemu. Tylko Maryja i Józef wiedzą, jak było. Ludzie zaś pomyślą, że dopuścili się zakazanego w czasie erusin współżycia. To był pierwszy sprawdzian Józefa-mężczyzny, potem w tajemnicę dziewiczego poczęcia Maryi wprowadza Józefa sam anioł Boży – Gabriel.
„Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie”. Postąpił tak, bo usłyszał od Maryi, w jaki sposób stała się brzemienną. Uwierzył Jej, nie chciał jednak, by poniosła karę i dlatego powziął zamiar, by „oddalić Ją”. Czuł się niegodnym, by uczestniczyć w tak wielkiej tajemnicy. Jak bardzo musieli ufać sobie Ci narzeczeni! Panu Bogu spodobało się to, że Józef powziął taki zamiar, wykazał się bowiem wewnętrzną podatnością na powołanie. Dlatego Bóg posyła do Józefa anioła, który mówi: „Nie lękaj się” – nie lękaj się przyjąć tej Tajemnicy, spodobałeś się Bogu. To jest geneza powołania św. Józefa jako ojca i męża, jako mężczyzny.
Osoba mężczyzny, Józefa, jest bardziej dowartościowana w tej rodzinie niż osoba Maryi. To Józef podejmuje znaczące i trudne decyzje dotyczące życia rodziny. Bóg w snach przychodzi do Józefa, a przecież jakoś bardziej logiczne wydaje się, że powinien nawiedzać Maryję i Jej przekazywać swą wolę, wszak Ona jest bez grzechu, Ona jest tą wybraną. Bóg jednak rozmawia poprzez anioła nie z kobietą, tylko z mężczyzną, nakazuje wręcz mężczyźnie – nie kobiecie – podejmować decyzje dotyczące dalszych losów rodziny. Józef konsultuje te decyzje z Bogiem, a potem przekazuje je Maryi, która ufa Józefowi i zgadza się na wszystko, bo wie, że Bóg przez niego przemawia.
Gdy odnajduje się 12-letni Jezus w Jerozolimie, Maryja z wielkim szacunkiem wobec Józefa mówi Jezusowi: „Oto ojciec Twój i ja szukaliśmy Ciebie z bólem serca...”. Stawia męża (mężczyznę) na pierwszym miejscu, choć pewnie jako kobieta w bardziej sobie właściwy, emocjonalny, bolesny sposób przeżyła zagubienie Syna. A przecież Ona doskonale wie, że mąż Jej nie jest biologicznym ojcem, ale przybranym, mimo to oddaje mu pierwszeństwo. To ojciec jest głową rodziny, to on sprawuje opiekę, jemu należy się pierwszeństwo w decyzjach dotyczących rodziny, dlatego mężczyzna w pierwszym rzędzie odpowiedzialny jest za życie, również przed narodzeniem, gdy ono ukryte jest w łonie żony. Taki mąż godzien jest szacunku żony i dzieci.
***
W żaden sposób historia powołania św. Józefa nie deprecjonuje kobiety i nie czyni z niej „podnóżka” mężczyzny. Zamysł Boży wobec kobiety jest inny, a wobec mężczyzny jeszcze inny – każdy w równy sposób piękny i dowartościowujący zadania, jakie podejmują małżonkowie. Mężczyzna to siła, kobieta delikatność. Świat karykaturalnie przewartościowuje rolę kobiety i rolę mężczyzny. Z mężczyzny czyni kobietę, a kobietę upodobnić chce do mężczyzny, w efekcie powstaje wypaczenie Bożego ideału.
Mężczyźni powinni usilnie starać się być głosem Boga wobec tych, za których są odpowiedzialni. Nie na darmo mówi się o męskiej decyzji, a nie o kobiecej. Kobiety oczekują mężczyzn decyzyjnych, odważnych Bogiem w podejmowanych działaniach. Mężczyzna wszystkie decyzje winien podejmować po konsultacji z Bogiem na modlitwie. O wiele łatwiej zaufać mężczyźnie i powierzyć mu swój los, gdy ten klęczy z różańcem w dłoni albo spieszy na Eucharystię. Kto zaufa temu, który głośno bluźni lub stoi z puszką piwa na parkingu, kto uwierzy, że przez niego przemawia Bóg?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.