Więcej niż marketing

Przewodnik Katolicki 19/2015 Przewodnik Katolicki 19/2015

Przekazując Ewangelię, można zatrzymać się na planie minimum, słusznie wierząc, że słowa Chrystusa są na tyle atrakcyjne, że przyciągną poszukującego prawdy człowieka. Jednak poprzestając na minimum, możemy poddać się pokusie zaniedbania.

 

Fakt 4: potrzeba edukacji medialnej w Kościele

Czy duchowni, którzy w dużej mierze ponoszą odpowiedzialność za medialny wizerunek Kościoła, są przygotowani do tego zadania? Kraje anglosaskie bardzo mocno rozwinęły system edukacji medialnej, w którym umiejętności czytania tekstów medialnych uczy się na każdym etapie kształcenia. Efektem takiej edukacji ma być zdolność samodzielnej oceny materiałów dziennikarskich, a przede wszystkim wyrobienie nawyku samodzielnego myślenia. W polskich szkołach dopiero pojawiają się elementy edukacji medialnej, zatem to następne pokolenia kleryków przyjdą do seminariów z podstawami wiedzy o środkach społecznego przekazu. Obecnie większość humanistycznych kierunków studiów wyższych ma w swoich programach elementy kultury medialnej, dotyczyć to powinno również programu filozoficzno-teologicznego realizowanego przez alumnów. Tym bardziej że zasady tej edukacji są w Kościele ściśle określone: w 1986 r. wydana została specjalna instrukcja, przygotowana przez zespól składający się z członków kongregacji ds. kleru, ds. edukacji oraz Papieskiej Rady ds. Komunikacji Społecznej. Dalsze wskazówki daje w tym zakresie Instrukcja duszpasterska o środkach społecznego przekazu Communio et progressio (z 1971 r.!) i jej uzupełnienie w 20-lecie wydania – Aetatis novae. Mimo to w połowie polskich seminariów nie ma ani jednej godziny dydaktycznej z zakresu komunikacji społecznej. Na tych, które mogą pochwalić się programami studiów z edukacją medialną czy dialogiem społecznym, a nawet elementami dziennikarstwa, większość studentów to osoby świeckie.

Na studia medialne wysyłani są natomiast księża już po magisterium, realizując w ten sposób studia III stopnia. Jeden z profesorów takiej uczelni, na którą wysyłani są duchowni, ks. prof. Tadeusz Lewicki, przytacza anegdotę, w której to biskup wysłał na studia doktoranckie młodego księdza, bo „on lubi sobie filmy pooglądać” (włoskie studia medialne oparte są w dużej mierze na analizie różnych tekstów kultury popularnej, także filmów). Najczęściej takie studia księża odbywają w Rzymie. Uniwersytet Gregoriański prowadzi ponad 20 kursów z komunikacji społecznej w ramach fakultetu nauk społecznych. Uniwersytet Santa Croce – niezależny fakultet nauk o komunikacji, którego celem było przygotowanie rzeczników prasowych diecezji. Uniwersytet św. Tomasza – studia podyplomowe w dziedzinie fundraisingu (pozyskiwania funduszy) i organizacji wydarzeń medialnych. Uniwersytet Laterański – studia z teologii komunikacji, nastawione na duszpasterstwo dla potrzeb Kościoła włoskiego. Wydział Nauk o Komunikacji Uniwersytetu Salezjańskiego ma 25 lat, a studiuje się na dwóch poziomach: teoretycznym, przygotowującym przyszłych naukowców, którzy mają dalej uczyć mediów, i profesjonalnym. Salezjanie wychodzą z założenia, że każde medium tworzy wokół siebie wspólnotę.

Fakt 5: przykłady pociągają

Analogicznie do danych o liczbie godzin edukacji medialnej w polskich seminariach, sytuuje się liczba rzeczników prasowych w polskich instytucjach kościelnych. Otóż w ponad połowie z nich nie ma osoby odpowiedzialnej za kontakt z mediami. W tych, które mają taką osobę, przeważająca większość (88 proc.) to księża. Za to cztery na dziesięć osób oddelegowanych do kontaktów z dziennikarzami nie ma kwalifikacji zawodowych do pełnienia swojej funkcji (studiów czy nawet prostego kursu z komunikacji medialnej). I to właśnie oni idą zazwyczaj na pierwszą linię kontaktu z dziennikarzami. Zwykle w sytuacji kryzysowej, kiedy odpowiednia reakcja jest na wagę złota.

Ks. Robert Nęcek, rzecznik prasowy archidiecezji krakowskiej, wspomina przykład takiej dobrze rozwiązanej sytuacji ze swojego podwórka. W 2010 r. na jaw wyszła sprawa molestowania dziewczynki przez duchownego. Stało się to po lekturze pamiętnika dziewczynki przez matkę, która natychmiast poinformowała policję. Mężczyźnie zostały postawione zarzuty, biegli potwierdzili, że zeznania dziewczynki są prawdziwe. Ksiądz dostał dwa lata więzienia w zawieszeniu i rok zakazu katechizowania. Kard. Stanisław Dziwisz zawiesił go natychmiast w czynnościach kapłańskich, a kuria zaproponowała dziewczynce pomoc psychologiczną. W prostych, rzeczowych słowach wyjaśniono mediom sprawę. To przykład tzw. gaszenia pożaru, czyli reagowania osób odpowiedzialnych za wizerunek Kościoła w sytuacjach kryzysowych. Mogą one stać się szansą, jeśli Kościół będzie odpowiednio przygotowany, będzie miał odwagę reagować i wyciągać wnioski. Brak takiej reakcji w sytuacji, gdy wymaga tego dobro publiczne, sieje zgorszenie, bo pozostawia wiernych w niepewności. Jest to zresztą strategia z gruntu skazana na niepowodzenie, bo dziennikarz i tak zrobi swój materiał, a brak głosu Kościoła będzie działać tylko na niekorzyść.

Ale budowa wizerunku polega nie tylko na reakcji w sytuacjach kryzysowych. Nie można zapominać o jasnej stronie: przecież możemy „dobijać się” do mediów, promując np. kościelne wydarzenia; można to skutecznie robić także w internecie. Media bardzo chętnie pokazują np. akcje Caritasu. Nie tylko dlatego, że poruszają one nasze emocje, bo skierowane są do ubogich. Ich przekaz jest prosty i zwięzły, a na dodatek Caritas regularnie informuje dziennikarzy o swoich planach.

Takiej obecności katolików w mediach potrzeba na każdym szczeblu: od parafialnych gazetek po media ogólnopolskie. Niestety nie udały się próby instytucjonalnego powołania gremium świeckich katolików (Catholic voices), na szczęście jest jednak coraz więcej pojedynczych osób, wykształconych, świetnie przygotowanych do wystąpień w mediach, mówiących o sprawach Kościoła.

Na otwarcie konferencji o mediach w Kościele i Kościele w mediach ks. Rafał Kowalski przytoczył zdanie jednego z dziennikarzy: „Kościół jest jak cukiernia – najlepsza i ze wspaniałymi wyrobami, ale z pordzewiałym szyldem. Zachodzą do niej tylko wieloletni klienci, którzy wiedzą, co może zaoferować”. Owszem, stały klient to podstawa ruchu w interesie i należy o niego dbać. Ale każda sytuacja, każda instytucja potrzebuje świeżego oddechu. Czas odmalować szyld, odświeżyć obejście Kościoła, nie rewolucyjnie i nie niszcząc dobrej praktyki, ale odczytując współczesne tendencje, korzystać z tego wszystkiego, co może stać się narzędziem do głoszenia Dobrej Nowiny. 

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...