Genezę tej wyjątkowej publikacji stanowi paradoks osobowości dwóch postaci: Torniellego i Messoriego. Niedziela, 11 października 2009
Krakowskie Wydawnictwo św. Stanisława BM wydało ostatnio książkę, która w pełni zasługuje na taką kwalifikację. Idzie o pokaźną, bo liczącą ponad 440 stron, pozycję zawierającą kapitalny wywiad wybitnego włoskiego dziennikarza Andrei Torniellego z genialnym – nie waham się tego powiedzieć – współczesnym apologetą Vittorio Messorim.
Pisała już o niej „Niedziela” wprawnym piórem bystrego obserwatora wydarzeń w Rzymie i okolicach – p. Włodzimierza Rędziocha – sygnalizującego pojawienie się nowej pozycji książkowej Vittorio Messoriego w postaci długiego wywiadu udzielonego Andrei Torniellemu (zob. „Niedziela” nr 36/2009, s. 21). Jest to wspaniała pozycja w katolickiej literaturze teologiczno-apologijnej. Tytuł jej brzmi dość niewinnie – po prostu: „Vittorio Messori”, i zdaje się sugerować, że idzie o biografię sławnego już dzisiaj teologa i apologety. Pierwszy podtytuł jednak zdecydowanie uchyla takie rozumienie głównego tytułu, a sugeruje zgoła odmienny rewelacyjny sens. „Dlaczego wierzę” – oto jest pytanie, na które pod wpływem kolegi ze studiów i przyjaciela Andrei Torniellego postanowił odpowiedzieć sławny Vittorio Messori.
Książka nosi jeszcze podtytuł „Życie jako dowód wiary”. O ile dla teoretyka katolickiej apologetyki wzbudza on dość istotną wątpliwość, o tyle pierwszy tytuł – pytanie: „Dlaczego wierzę”, dziś wierzę – wydaje się być pytaniem paląco aktualnym, krańcowo doniosłym. Przecież to dziś istnieje niemal moda odchodzenia, nieprzyznawania się do wiary. A u tych, którzy odważają się jeszcze jakoś wierzyć, jest to wiara niepogłębiona, niepodbudowana, nieracjonalnie umotywowana i dlatego płytka i chwiejna, a w konsekwencji narażona na całkowitą jej utratę.
Paradoks dwu osobowości
Genezę tej wyjątkowej publikacji stanowi paradoks osobowości dwóch postaci: Torniellego i Messoriego.
Tornielli jest wybitnym dziennikarzem. Jest watykanistą i – jak już powiedziano – kolegą i przyjacielem Messoriego wierzącym katolikiem, pochodzącym z katolickiej rodziny. W konsekwencji obce mu były jakieś wstrząsy w zakresie osobistej wiary. Zgoła inaczej problem wiary rozgrywał się w życiu Messoriego. Zaczęło się od zlaicyzowanej i zdecydowanie negatywnie do religii nastawionej rodziny. Do tego doszły studia pogłębiające taką postawę wybitnie inteligentnego młodego człowieka. Jak powie o sobie sam Messori: w 23. roku życia agnostyk przez sposób wychowania i antyklerykał ze względu na wartości wyniesione z domu, magistrant prestiżowej szkoły czystego i zagorzałego laicyzmu (por. s. 68-71).
„Ten młody chłopak – jak powie sam Messori – w sposób zupełnie niespodziewany, bez starań ze swej strony, zostaje jakby porażony światłem, które popycha go do przekroczenia progu, za którym znajduje się «inny» świat” (s. 71). I to był przełom mający coś ze świętopawłowego wydarzenia pod Damaszkiem (por. Dz 9,1-19). Jak powie dalej sam zainteresowany – „… brakuje słów dla wyrażenia tego, w co zostałem zanurzony; żebym mógł oddać przynajmniej zapach atmosfery, której cały smak czuję do tej pory” (s. 71-2). To było wielkie olśnienie, napawające najgłębszą radością: jeszcze przedwczoraj libertyn, agnostyk, antykatolik – dziś stawia twarde zadanie rzetelnego, racjonalnego uzasadnienia wiary w Chrystusa, prawdy o Kościele i jego nauczaniu z dogmatem maryjnym włącznie.
Zaiste, długa to była i niełatwa droga. Ale paradoksalnie Messori został do niej przygotowany przez studia odbyte w wybitnych ośrodkach naukowych Turynu, tyleż doskonałych metodologicznie, co zlaicyzowanych i zdecydowanie antyklerykalnych w zakresie podawanej nauki.
Nieoceniony papieski drogowskaz
Nie, nie idzie na razie o Papieża Jana Pawła II. On pojawi się nieco później w życiu Vittoria Messoriego. Ale wtedy, „…onego lata 1964”, suwerenem na Watykanie był wielki papież Soboru Watykańskiego II Paweł VI. To on dramatycznie przeżywał kryzys katolicyzmu i Kościoła posoborowego z falą porzucanego kapłaństwa, opróżniających się seminariów duchownych i klasztorów tak męskich, jak i żeńskich. Zaniepokojony tym stanem rzeczy, ale i przenikliwy, Papież w pełni ocenił negatywne i pozytywne kontury nasilającego się ciągle kryzysu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.