To nie zasługa prowadzi do zjednoczenia z Bogiem. Jest dokładnie odwrotnie! Tylko nasze zjednoczenie z Bogiem, gdy zasług nie mamy, w słabości – nasza postawa zależności od Boga, potrzebowanie Go i oparcie się na Nim mogą nas doprowadzić do cudu przemiany moralnej. W drodze, 2/2009
Zatwardziałość, czyli jedyny wyjątek
Osoby, które szukają Boga szczerym sercem, wykluczają grzech ciężki. W ich przypadku „wolność bycia grzesznikiem” nie niesie ryzyka uchylenia furtki dla liberalnych zachowań, np. świadomego i obojętnego scedowania prania na niedzielę czy zrezygnowania z niedzielnej Mszy, bo przyjechali goście z daleka („a tam, Bóg wybaczy”).
Do osób, które tę furtkę z lubością otwierają i nie są wrażliwe na powagę grzechu, należy kierować inne przesłanie, adekwatne do ich etapu rozwojowego. Pewien wnikliwy dominikanin, z którym toczyłam mailową polemikę na temat świętości, zarzucił mi: „Muszę przyznać, że w Pani mailu najbardziej dziwi mnie, że redukuje Pani każdy grzech do »słabości«, ewentualnie »ubóstwa«. Czy naprawdę nigdy nie spotkała się Pani w sobie lub w innych ze złem i grzechem w czystej postaci, które nie pojawia się z tego powodu, że nie wyszło nam dobro, ale z tego powodu, że świetnie nam wyszło zaplanowane zło?”.
Podał następnie przykład dzieciaków podpalających kota i robiących mu zdjęcia komórką oraz przetrzymywania w piwnicy i gwałcenia córki. Rzeczywiście Pan Jezus był surowy wobec ludzi zatwardziałych w złu. Wydaje się, że są dwa rodzaje takiej zatwardziałości. Jeden, przywołany przez owego zakonnika, gdy człowiek perfidnie czyni wielkie zło. Drugi to zło wysublimowane i „pobielane”: człowiekowi moralnie nic nie można zarzucić, Bogu jednak podobać się nie może.
Ewangelia podaje nam przykład faryzeuszy, którzy wykazywali się wspomnianą wcześniej „wiedzą”: byli kompetentni, pewni swojej doskonałości i dumni z niej, samousprawiedliwiający się, a zatem nieszczerzy w sercu (nieprzyznający się do słabości!).
Oni nie potrzebowali Boga, byli samowystarczalni. Faktycznie, ich krytykował niebywale ostro, nazywał zło, czytał na głos w ich sercach. Miłosierdzie okazywał tym grzesznikom, którzy byli gotowi do przyznania się do swojej słabości, o potrzebie takiej właśnie postawy traktuje mój tekst. Faryzeusze oraz wszyscy odwracający się od Boga, niechcący Jego miłości, zamknięci na nią, sami zamykają się na miłosierdzie i działanie Ducha w ich sercach.
Tu postawa Kościoła powinna jasno piętnować zło i bronić krzywdzonych. Jednak także na pierwszym etapie i nie po to, by człowiek miarą swoich sił to zmienił. Celem takiej ostrej krytyki jest otrzeźwienie go, by ujrzał powagę zła, którego dokonał. Gdy człowiek wykaże cień otwarcia, także i dla niego prawdziwie i jedynie leczące będzie doświadczenie bezinteresownej miłości mimo podłości, jakiej się dopuścił.
Tylko miłość Jezusa, wraz z łaską, może pomóc mu się podnieść. Ilustruje to przykład grzechu alkoholizmu. Członkowie ruchu AA każde spotkanie zaczynają od modlitwy, w której wyznają, że tylko świadomość nieuleczalnej choroby i pomoc łaski uzdolni ich do zerwania ze złem i nałogiem. Taką chorobą jest ludzka słabość.
Tylko bądź
Gdy przyjmujemy Pana Jezusa w Komunii Świętej, On całkiem nam się wydaje, oddaje się bez reszty. Gdy wisiał na krzyżu, wziął nasze grzechy na siebie, nieodwołalnie, po prostu zabrał ich ciężar, pozwolił, by one wyniszczyły Jego zamiast nas. Przecież ludzie „nie zasłużyli” na krzyż i dzieło zbawienia. Ono było darem pomimo – i to pomimo czego? Tego, że skatowali Boga Miłości.
Przesłanie, jakobyśmy musieli na Jezusa miłość zasługiwać, czyli czymś zapłacić, by ją otrzymać, jest strasznym kłamstwem, a jak głęboko weszło w nasze myślenie.
Ciekawe, kto za tym stoi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.