Zjazd na Westerplatte 1 września będzie co najmniej dziwny. Wygląda na to, że głównymi gośćmi będą na nim premier Putin i pani kanclerz Merkel. Czyli przedstawiciele strony będącej wówczas agresorem. Przewodnik Katolicki, 16 sierpnia 2009
Projekt umowy wymusza na Polsce deklarację zakupu większej ilości gazu, niż jest nam realnie potrzebna. A jednocześnie zawiera dwie niezwykle ważne i niekorzystne dla nas klauzule. Pierwsza nie pozwala na tak zwany reeksport. Krótko mówiąc, gaz kupiony od Rosji musi być zużyty przez kupującego. A po drugie umowa zawiera klauzulę nazywaną krótko: „kupuj albo płać”.
Wymaga ona od kupującego płacenie nawet za ten gaz, który nie został z powodu braku potrzeb odebrany. Kiedy to połączymy z faktem, że ceny za gaz są przez Gazprom dyktowane dość arbitralnie, otrzymujemy pętlę uzależnienia, z której Polska najpierw za Buzka, a potem za Kaczyńskiego i Tuska usiłuje się wyrwać. Premier Putin usiłując połączyć podpisanie umowy gazowej z wizytą w Gdańsku chce za gest kupić realne korzyści gospodarcze i polityczne.
Kwestie bałtyckie
Tak samo wygląda sprawa żeglugi po Zalewie Wiślanym. Oczywiście zamknięcie Elbląga i ujścia Wisły nie jest dla nas korzystne. Pozostaje jednak pytanie, jakie warunki postawią Rosjanie? Obawiam się, że – skądinąd uczciwie – zażądają od Polski udziału w utrzymaniu toru wodnego przez Cieśninę Pilawską i Zalew. A mają z tym kłopoty. Tylko to oznacza, że w zamian za miraż ożywienia portu w Elblągu będziemy wspierali port w Kaliningradzie, który jest realną konkurencją dla Gdańska i Gdyni.
Zapewne strona rosyjska zechce również poruszyć dwie inne „bałtyckie” kwestie. Pierwsza to stały element sporu, czyli Gazociąg Północny. Ale jeszcze trudniejsze będzie dla Donalda Tuska odniesienie się do pomysłu budowy elektrowni atomowej w Kaliningradzie. Rosjanie są na najlepszej drodze, by wyprzedzić zarówno Litwinów, jak i Białorusinów, i przejąć monopol na dostawy prądu elektrycznego do całego obszaru nadbałtyckiego. Niewątpliwie deklaracja nowej pani prezydent Litwy o braku zainteresowania Wilna budową elektrowni Ignalina II w połączeniu z deficytem prądu na Litwie, Łotwie i w północno-wschodniej części Polski ułatwi zadanie Putinowi.
Wreszcie, w zamian za obecność w Gdańsku, Władimir Putin będzie oczekiwał milczącej akceptacji dla agresywnej i wielkomocarstowej polityki Moskwy. Jej elementem jest powtarzanie, że tylko niezrozumiały upór niektórych polityków sprawia, iż Zachód nie uznał niepodległości oderwanych od Gruzji Abchazji i Osetii Południowej. A jeszcze bardziej niedawny horrendalny list prezydenta Miedwiediewa do Wiktora Juszczenki. W połączeniu ze skierowaną do parlamentu ustawą rozszerzającą możliwość interwencji zbrojnej Rosji za granicą tworzy to realne zagrożenie kolejną pół- czy ćwierćwojną. Na przykład w postaci wspieranego wojskowo buntu części obywateli Krymu przeciwko Ukrainie.
Licytacja na Westerplatte
Putin będzie chciał w Gdańsku stworzyć wrażenie współpracy i otwartości Rosji na Zachód, łącząc to z bardzo twardym żądaniem uznania byłego ZSRR za rosyjską, wyłączną strefę wpływów. Jasno zostało to przecież sformułowane w liście do Juszczenki.
Rosja zażąda również respektowania jej szczególnych interesów w sferze energetyki, zwłaszcza zaprzestania przypominania o konieczności ratyfikowanie przez Moskwę Europejskiej Karty Energetycznej. I wycofania sprzeciwu państw regionu wobec projektu gazociągu łączącego Niemcy i Rosję.
Trzeba przyznać, że czas i miejsce są szczególne dla podjęcia takiej licytacji. Kraje, które muszą się zgodzić na przebieg gazociągu, stały się w 1939 r. ofiarami zdradzieckiego paktu Hitlera i Stalina. A podbój Francji i prawie całej Europy przez Hitlera był możliwy tylko dzięki dostawom rosyjskich (czy sowieckich) surowców. Dlatego Putin tak zabiega, by Polska nie przypominała o udziale Związku Sowieckiego w doprowadzeniu do II wojny światowej. I dlatego Donald Tusk zarówno Putinowi, jak i pani kanclerz Merkel powinien przypomnieć, jak było naprawdę. Jako gdańszczanin i historyk, polski premier ma szczególną legitymację, aby to zrobić.
Rzymianie mówili: „strzeżcie się Danajów, zwłaszcza gdy przynoszą dary”. To przysłowie współcześnie nic nie straciło na aktualności. A gest obecności premiera Rosji na Westerplatte powinien być potraktowany jako dar skłaniający nas do szczególnej czujności i ostrożności.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.