Między apostazją a wiernością. Tygodnik Powszechny, 18 listopada 2007
Mam jednak nadzieję, że w ochrzczonych głowach rodzą się na podstawie tych samych informacji myśli innego rodzaju; że jest to raczej poczucie bólu związanego z tym, iż nadwyrężone albo zerwane zostały łączące nas więzi. Marzy mi się, by jak najwięcej było w Kościele ludzi, którzy nie potrafią łatwo zaakceptować odejść, bo widzą w odchodzących braci i siostry skłócone lub zobojętniałe na miłość Ojca, zranione grzechem, opuszczające dom, z którym już nic nie chcą mieć wspólnego. Zatroskani najszybciej zadadzą sobie pytanie, co w nas było niedobrego, czego zabrakło, co z naszą miłością, że brat czy siostra nie znalazła miejsca w Kościele. Za tymi pytaniami przyjdzie pragnienie, by wyruszyć na bezdroża, by szukać zagubionych, zbuntowanych, zobojętniałych i przekonywać, że Ojciec czeka na ich powrót. Dla tej grupy konsekwencją odchodzenia apostatów będzie też uważniejsze przyjrzenie się ludziom, którzy zostali, przypatrzenie się, kto jest słaby, kto potrzebuje pomocy, kto jest na granicy, a kto za chwilę stanie się kolejnym niewierzącym, jeśli nie znajdzie wsparcia wśród mocnych w wierze.
Jeśli w naszej wspólnocie znajdzie się więcej ludzi, którzy będą pragnęli rozmawiać o tym, jak budować wspólnotę Kościoła, jak współczesnym językiem powiedzieć człowiekowi, iż Bóg „tak go umiłował, że posłał na świat swego Syna", kwestia formalnego uregulowania apostazji zajmie właściwe jej miejsce. Jeśli ich zabraknie, wspomniany dokument może stać się kluczowym narzędziem duszpasterskiego oddziaływania.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.