Z orędzi medziugorskich i z życia widzących wynika, że Bóg jest Bogiem wolności i traktuje człowieka z nieskończonym szacunkiem. Kiedy Maryja prosi o modlitwę za niewierzących, mówi o nich: „ci, którzy jeszcze nie znają miłości Boga. Tygodnik Powszechny, 8 listopada 2009
Jaki jest rdzeń orędzi Gospy?
S. Emmanuel przedstawia interpretację, że zasadnicza treść orędzia została przekazana w ciągu kilku pierwszych dni. Są to: pokój, pojednanie, post, spowiedź, modlitwa i Msza św., Biblia. Najpierw pokój. Potem to, co do niego prowadzi. Wszystkie dalsze lata to nauka, jak to wprowadzać w życie. Zaczęło się od grupki sześciu osób, potem parafii, a dziś orędzia z 25. dnia każdego miesiąca czyta kilkanaście milionów ludzi.
To właśnie ciągłe trwanie objawień budzi falę krytyki.
Myślę, że ich długość jest częścią tajemnicy. „Te objawienia są ostatnimi na świecie” (23 czerwca 1982 r.) – czy takie słowa nie tłumaczą, że „mają prawo” być zupełnie wyjątkowe? Może zostały wydłużone, bo trafiły na podatny grunt? Gospa powiedziała, że wybrała Medziugorje, gdyż tam znalazła prawdziwie wierzących, że to właśnie mieszkańcy tej wioski potraktowali jej wołanie naprawdę serio.
Medziugorje nie podważyło Pani przekonań płynących z wiedzy teologicznej?
Byłam długo zafascynowana apokatastazą i teologią mówiącą o nadziei zbawienia dla wszystkich, która pozwala ukazywać chrześcijaństwo niebudzące zgorszenia. Tymczasem w 1981 r. Gospa pokazała widzącym niebo, czyściec i piekło. Dwoje z nich, osoby o skrajnie różnych charakterach: nieśmiały Jakov i ekspresyjna Vicka, zniknęło z ziemi na 20 minut. Mama Jakova przyrządzała im posiłek, oni byli w izbie obok, do której wchodzi się wyłącznie przez kuchnię. Matka weszła z jedzeniem, a ich nie było. Pobiegła szukać ich u sąsiadów. Kiedy wróciła, usłyszała głos Vicki odmawiającej „Magnificat”, które zawsze kończy objawienie.
Dzieci opowiedziały, że niebo było przepiękną bezgraniczną przestrzenią, przenikniętą światłem, które nie istnieje na ziemi, z mnóstwem radosnych ludzi. W czyśćcu niewiele widzieli, bo był dym i popiół, ale czuli cierpienie obecnych tam ludzi. Później się znaleźli w piekle, gdzie płonął ogień, ale nie taki, jaki znamy na ziemi. Ludzie, zupełnie zwyczajni, rzucali się w ten ogień i wychodzili z niego, wyglądając jak demony, potwory. Gospa tłumaczyła, że piekło było wolnym wyborem tych ludzi. Tak samo nauczał Jan Paweł II: piekło nie jest karą za grzechy, tylko wolnym odrzuceniem Boga. Przy mojej fascynacji apokatastazą, musiałam dokonać wyboru w płaszczyźnie intelektualnej. I przestałam przyznawać pierwszeństwo temu, co bym chciała, żeby było prawdziwe. Uznałam wiarygodność widzących. Potwierdzenie znajdujemy też w świadectwach wielkich świętych: Teresy z Avila, s. Faustyny oraz Marty Robin – one też były w piekle.
Straciła Pani nadzieję na zbawienie dla wszystkich?
Nie, to by było bardzo złe. Przecież ta nadzieja jest zapisana w Ewangelii, w słowach, że Bóg będzie wszystkim dla wszystkich, że nastanie jedna owczarnia i jeden pasterz. Myślę, że ludzkimi kategoriami nie możemy przeniknąć sprawy wieczności. Od spotkania z Medziugorjem żyję w przeświadczeniu, że przynajmniej teraz piekło istnieje. I że nie ma ważniejszej sprawy, niż przyczyniać się do tego, by ludzie nie chcieli go wybierać.
Rozmawiali Maciej Müller, Tomasz Ponikło
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.