Najbardziej niedojrzałym sposobem radzenia sobie z żałobą w obliczu śmierci kogoś bliskiego jest ucieczka od bólu, negowanie straty, udawanie, że nic się nie stało.
Towarzyszenie ludziom w żałobie
Każdy z ludzi w niepowtarzalny sposób przeżywa ból związany ze śmiercią ważnej dla siebie osoby. Oto podstawowe warunki, jakie powinien spełniać ten, kto chce w dojrzały sposób towarzyszyć ludziom przeżywającym żałobę:
– empatycznie wczuwać się w słowa i zachowania cierpiącej osoby, unikając naiwnego pocieszania i pouczania;
– przestrzegać przed sięganiem po leki psychotropowe i środki uspakajające. W pierwszej fazie żałoby niezwykle bolesne przeżycia, cierpienia i bezsenność to objawy normalne i zdrowe. Po leki uspakajające można sięgać wyłącznie pod nadzorem odpowiedzialnego lekarza i wyłącznie wtedy, gdy ból żałoby okazuje się tak intensywny i długotrwały, iż nie sposób sobie z nim poradzić innymi metodami;
– wyjaśniać, że dla ludzi wierzących cierpienie związane ze śmiercią kogoś bliskiego jest jeszcze większe, niż w przypadku ateistów. Przecież zdecydowanie bardziej boli rozstanie z kimś, kto nadal żyje i kto na nas czeka z drugiej strony istnienia niż z kimś, kto jest – jak w przekonaniu ateistów – już tylko wspomnieniem i przeszłością;
– pomagać, by osoby przeżywające żałobę budowały silniejsze więzi z Bogiem i niektórymi ludźmi, gdyż siła potrzebna do przetrwania i rozwoju płynie z pogłębionych więzi, a nie z samego okazywania współczucia ludziom w żałobie;
– wskazywać dojrzałą hierarchię wartości, wśród których miłość, odpowiedzialność i wierność stoją wyżej niż dobry nastrój czy chęć ucieczki od cierpienia. Droga miłości – zarówno wobec żyjących, jak i wobec tych, którzy odeszli na drugą stronę istnienia – pozostaje drogą błogosławieństwa nawet wtedy, gdy jej pewne odcinki stają się drogą krzyżową;
– w cierpliwy sposób pozwolić cierpiącej osobie na przeżycie i wyrażenie buntu w obliczu śmierci bliskiej osoby. Również Chrystus nie chciał w Ogrójcu zgodzić się na cierpienie, a na krzyżu – w obliczu śmierci – wykrzyczał emocjonalny bunt; przeciw Ojcu: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił”. Jednak w Jego postawie nie było buntu, lecz pełne zaufanie: „Ojcze, w Twoje ręce oddaję ducha mego”;
– pomaganie ludziom w żałobie, by stopniowo przechodzili od pytania: dlaczego to się stało? – do pytania: jak żyć w nowej sytuacji?; skąd teraz czerpać siłę? jakimi zasadami i wartościami kierować się w obliczu śmierci kogoś, kto mnie kochał i wspierał?
Życie wieczne w doczesności?
Pomaganie ludziom cierpiącym na skutek śmierci kogoś bliskiego wymaga przypomnienia faktu, że w obliczu śmierci dwie rzeczy są nie do zniesienia dla człowieka: śmierć jako definitywny koniec istnienia oraz bycie skazanym na życie wieczne na tej ziemi. Jan Paweł II nie trzymał się uporczywie życia doczesnego, nie szukał uporczywej terapii w specjalistycznym szpitalu podłączony do respiratora, lecz przeszedł z życia do Życia w niezwykłej pogodzie ducha i w zaufaniu wobec Boga. Jest on dla nas czytelnym znakiem dojrzałej postawy wobec śmierci.
Udzielanie mądrej pomocy komuś, kto przeżywa żałobę w obliczu śmierci kochanej osoby, jest możliwe tylko wtedy, gdy potrafimy zająć dojrzałą postawę wobec własnej śmierci. Dla tych ludzi, dla których śmierć jest nieodwracalną i niezrozumiałą tragedią, odejście kogoś bliskiego jest podwójnym ciosem. Wiąże się bowiem z ostateczną utratą kogoś ważnego, a jednocześnie przypomina nam, że my też z pewnością umrzemy i że według naszych przekonań nas również czeka unicestwienie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.