Najbardziej niedojrzałym sposobem radzenia sobie z żałobą w obliczu śmierci kogoś bliskiego jest ucieczka od bólu, negowanie straty, udawanie, że nic się nie stało.
Dla uczniów Chrystusa śmierć jest bardzo bolesnym rozstaniem, gdyż w doczesności nie zobaczymy już zmarłej osoby, którą nadal kochamy. Śmierć bliskich nie jest bezsensowną tragedią pod warunkiem, że dobrze wykorzystaliśmy życie doczesne. Śmierć jest natomiast dramatem również dla chrześcijan, jeśli przychodzi komuś z nich umierać zanim nauczy się żyć, czyli kochać. To jednak nie śmierć jest winna temu, iż dany człowiek nie nauczył się kochać w doczesności. Dla takiego człowieka śmierć zawsze przychodzi za wcześnie. Sposób przeżywania czyjeś śmierci i żałoby po ukochanej osobie mówi nam zawsze coś ważnego o nas samych oraz o naszym obecnym sposobie istnienia.
Dojrzały chrześcijanin rozumie, że wiek rozwojowy trwa od poczęcia do naturalnej śmierci i że proces umierania, czyli przechodzenia z życia do Życia to jeszcze jedna szansa na rozwój. Uczeń Zmartwychwstałego Chrystusa wie, że życie bez miłości jest agonią i że ten, kto nie umie żyć, nie potrafi umierać. Wie też, że śmierć jest zupełnie bezradna wobec tych, którzy kochają, gdyż prowadzi ich do pełni życia.
Jak rozmawiać z dziećmi o śmierci?
Dzieci z definicji są zdecydowanie bardziej wrażliwe od dorosłych. Mocniej przeżywają zarówno radość, jak i cierpienie. Potrafią np. niezwykle intensywnie cieszyć się z nowej zabawki i jeszcze bardziej intensywnie cierpieć z powodów, które u ludzi dorosłych nie wywołują żadnej niemal reakcji. Wystarczy, że na chwilę zostaną same albo że zgubią ulubionego misia. Łatwo zatem wyobrazić sobie, jak wielkim szokiem jest dla dziecka najbardziej dramatyczne doświadczenie, jakie może nas spotkać na tej ziemi, a mianowicie śmierć bliskiej osoby.
W obliczu tego doświadczenia wielu rodziców nie wie, czy i w jaki sposób rozmawiać o śmierci ze swoimi dziećmi. Trudności w tym względzie mają również nauczyciele, księża i inni dorośli, którym przychodzi rozmawiać z dziećmi o tajemnicy śmierci i bólu rozstania z kimś bliskim. Sposób rozmawiania z dziećmi na temat śmierci zależy w dużym stopniu od sposobu rozumienia śmierci przez dorosłych. Popatrzmy zatem na podstawowe aspekty śmierci, umierania i żałoby z perspektywy chrześcijańskiej.
Im bardziej dorośli rozumieją zasygnalizowane powyżej aspekty umierania i śmierci doczesnej, tym większą mają szansę na dojrzałe towarzyszenie dzieciom w obliczu doświadczenia śmierci kogoś bliskiego. Wyjątkowo silny niepokój dziecka budzi milczenie dorosłych w obliczu śmierci kogoś z bliskich. Największy lęk u dziecka wywołuje bowiem to, co nienazwane i czego boją się nawet dorośli. Nawet z małymi dziećmi powinno się zatem rozmawiać o śmierci i to już wtedy, gdy ona nadchodzi. Inaczej nigdy później nie znajdziemy „właściwego” na to momentu.
Gdy uczymy dzieci patrzenia na śmierć w perspektywie chrześcijańskiej, wtedy wyjaśniamy im, że jest ona czymś więcej niż tylko chwilowym zaśnięciem czy daleką podróżą, ale też jest czymś mniej niż unicestwieniem czy ostatecznym zniknięciem zmarłego. Śmierć doczesna to najdłuższa podróż, z której się już nie wraca na ziemię, ale na końcu której człowiek żyje w nowym świecie i w nowy sposób. Trzeba zatem w prosty sposób wyjaśniać dzieciom, że koniec życia doczesnego to przejście z tego świata do świata jeszcze większego i jeszcze bardziej niezwykłego.
W obliczu doświadczenia śmierci kogoś bliskiego warto przypominać dzieciom, że one przeżyły już coś podobnego wtedy, gdy się rodziły. Wnętrze ich mamusi było ich pierwszym mieszkaniem, które wystarczyło na dziewięć miesięcy życia. Świat, w którym przebywamy po porodzie, wystarcza nam zwykle na kilkadziesiąt lat i stopniowo zaczyna okazywać się dla nas zbyt mały. Dopiero kolejny świat – niewyobrażalny z perspektywy doczesności – może wystarczyć nam na całą wieczność.
Mimo tego typu wyjaśnień śmierć kogoś bliskiego pozostanie przez pewien czas dla dziecka ogromnym cierpieniem i spowoduje wyjątkowo bolesny smutek. Pamiętajmy jednak o tym, że doświadczenie śmierci bliskiej osoby nie jest największym bólem dla dziecka. Największe cierpienie przeżywa dziecko nie wtedy, gdy ktoś z bliskich umiera, lecz wtedy, gdy na co dzień nie czuje się ono kochane. Prawdziwym dramatem dziecka – w jeszcze większym stopniu niż dorosłego – nie jest zatem śmierć, lecz życie poza miłością. Gdy w obliczu śmierci kogoś bliskiego dziecko żyje w obecności ludzi, którzy kochają w sposób dojrzały i czuły, to upewnia się, że śmierć jest bezradna wobec miłości.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.