Trudno przyjaźnić się z papieżem

Jedni zastanawiają się, po co w ogóle opublikowała swoją książkę, zarzucają jej przeakcentowywanie swojej roli w życiu papieża. Inni zachwycają się odwagą jej wyznań i tym, że wreszcie pojawiła się kobieta u boku Jana Pawła II i odsłoniła jego ludzkie oblicze... Więź, 8-9/2009



Zgadzam się w zupełności z ks. Adamem Bonieckim, że nie chodzi tu o jakikolwiek pośpiech, ani o to, że treść tych listów może podważać świętość osoby Jana Pawła II. Wręcz przeciwnie – uważam, że ją potwierdza, a nawet wzmacnia. Istota problemu nie na tym polega. Chodzi o to, że – jak wiemy wszyscy – przed rozpoczęciem każdego procesu beatyfikacyjnego w kościołach i w mediach katolickich ogłaszane jest wezwanie Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych do wiernych. Każdy, kto posiada jakiekolwiek dokumenty dotyczące Sługi Bożego, ma obowiązek złożyć je u postulatora procesu.

Większość przyjaciół Jana Pawła II skserowała swoje dokumenty, liczące czasem kilka tomów, i przekazała je. Gdyby również pani Półtawska to zrobiła, dziś odkrycie jej korespondencji z papieżem nie musiałoby spowalniać procesu, w momencie, gdy jest on już poważnie zaawansowany. Dlaczego tego nie zrobiła i dlaczego obecnie podaje do wiadomości publicznej tylko mały fragmencik tego, co zapewne ma, wydając na początku 2009 roku swoją bardzo osobistą książkę? Jeśli podjęła decyzję, że nie chce oddawać swoich osobistych pamiątek postulatorowi, dlaczego robi to teraz publicznie? Nie znamy odpowiedzi.

Duchowa przyjaźń

Powyższe uwagi miały na celu próbę wyjaśnienia niejasności i nieporozumień, piętrzących się w mediach polskich i zagranicznych wokół książki i osoby Wandy Półtawskiej. Nie rozwiały ich bowiem ani „Tygodnik Powszechny”, ani bardzo zresztą profesjonalnie napisany cykl reportaży Aleksandry Klich w „Gazecie Wyborczej”. Przyjrzyjmy się zatem samej książce.

Beskidzkich rekolekcji, które w swej istocie są pamiętnikiem duszy autorki – nie można oceniać. Można natomiast, a nawet trzeba skłonić głowę przed cierpieniem autorki książki, straszliwymi doświadczeniami wojennymi, które pozostawiły niezamazywalne ślady na jej duszy i ciele. Wzbudzają wielki szacunek jej duchowe zmagania i poszukiwania prawdy o człowieku i Bogu, jej odważne, często rozedrgane pytania i próby odpowiedzi, jej niezależność myślenia. Ślady tego wszystkiego odkrywamy w książce i są to jej najlepsze i najwartościowsze stronnice. Jest w pani Wandzie Półtawskiej wielka pasja, energia działania, pragnienie życia według wyznawanych wartości, moc kobiecego współodczuwania z ludźmi, których kocha.

Ogromne wrażenie zrobił na mnie fragment książki, w którym Wanda Półtawska doświadcza na swoim ciele cudu uzdrowienia i opis, w jaki sposób przeżywa i próbuje zrozumieć w sobie to metafizyczne doświadczenie. Autentyczność tych opisów zmagania – przemieszania wdzięczności, radości, złości i bólu – podnosi je do rangi bardzo cennych, rzadkich w polskiej literaturze religijnej tekstów. Równie wartościowe, pełne głębokiego przeżycia, zanurzone w doświadczeniu codzienności, są niektóre jej medytacje wokół tekstów biblijnych.

Gdyby cała książka składała się z takich opisów przeżyć wewnętrznych i medytacji, byłaby wielkim świadectwem duchowej drogi trwającej ponad 50 lat, prowadzącej przez wzloty i upadki, życiowe zakręty i kolejne olśnienia. Byłby to piękny obraz stawania się człowieka pod czułym i czujnym okiem duchowego przewodnika, jakim był ks. Wojtyła. Taki zapewne był zamysł i plan papieża, kiedy prosił dr. Półtawską o napisanie wspomnień, o nieniszczenie swoich duchowych notatek, o danie świadectwa. Tak jednak się nie stało. Ciekawą, bardzo inspirującą duchowo lekturą możemy się cieszyć tylko przez kilka pierwszych rozdziałów.

W tych rozdziałach znajdujemy listy księdza, potem biskupa Wojtyły, pełne duchowych wskazań. Autor dzieli się w nich również własnym doświadczeniem modlitwy i wewnętrznej drogi ku Bogu. Są to fragmenty zupełnie bezcenne, bo w sposób naoczny odkrywają one duchowość Karola Wojtyły, jego sposób prowadzenia innych ku doświadczeniu Boga, przechodzenie przez kolejne etapy drogi oczyszczenia i oświecenia śladami św. Jana od Krzyża, którymi młodego Lolka prowadził kiedyś jego pierwszy mistrz – Jan Tyranowski. Te wskazówki, opisy i duchowe diagnozy dotyczące drogi, jaką przebywa dr Półtawska, pozostają jednak bez jakiejkolwiek z jej strony pogłębionej analizy w książce. Są jakby obok.





«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...