Mając przed oczyma ideał modlitwy nieustannej, spróbujemy przyjrzeć się postawie, która wyraża pokorę: chcę słuchać, usłyszeć i być posłusznym. Ale to nie wszystko – potrzebne są również umiejętności. Nie wystarczy sama wola słuchania; żeby umieć słuchać, trzeba się w tym ćwiczyć.
Dalej prorok Samuel (1 Sm 3, 1–10). Bóg woła Samuela po imieniu trzy razy. Mieć przed oczyma cyfrę „3” a słyszeć trzy razy „Samuelu!” – to nie jest to samo. Różnica między wiedzieć a doświadczyć jest ogromna. „Wiedzieć” – to sprawa intelektu. Natomiast jeśli czegoś doświadczę aż trzy razy, wtedy jest szansa, że przeniknie to do mego serca i stanie się częścią mnie samego. Czasem dopiero kilkukrotne słuchanie pozwala usłyszeć.
To wydarzenie kontaktu trzech osób: Heli – Samuel – Pan Bóg intryguje mnie. Zaszło coś wyjątkowego, że Samuel zaczął rozumieć Głos i odtąd „Pan był z nim. Nie pozwolił upaść żadnemu jego słowu na ziemię” (1 Sm 3, 19). W jaki sposób dokonało się wtajemniczenie proroka? Przez proste pouczenie i posłuszeństwo Samuela. Tak, w doświadczeniu inicjacji jest również miejsce na instrukcję. „Zrób tak a tak” – a kiedy tego doświadczysz, będziesz miał możność wyboru i dalszego rozwoju.
„Idź spać! Gdyby jednak kto cię wołał, odpowiedz: Mów, Panie, bo sługa Twój słucha” (1 Sm 3, 9). Samuel był posłuszny tej prostej instrukcji i wskutek tego wydarzył się cud inicjacji – odtąd Prorok rozumiał Głos Boga. Do prawdziwego słuchania potrzebna jest bowiem właściwa postawa i doświadczenie – czyli to, co podziwiamy u Samuela. Nie wystarczy chcieć słuchać, trzeba zostać w to wprowadzonym oraz się w tym ćwiczyć, aby posiąść umiejętności praktyczne.
Jeszcze bardziej zastanawiająca jest prośba Salomona. „W Gibeonie Pan ukazał się Salomonowi w nocy, we śnie. Wtedy rzekł Bóg: Proś o to, co mam ci dać” (1 Krl 3, 5). Nasze tłumaczenia mówią, że Salomon prosił o „serce pełne rozsądku do sądzenia Bożego ludu i rozróżniania dobra od zła” (1 Krl 3, 9). Według prof. Anny Świderkówny taki przekład jest już interpretacją – dosłowne tłumaczenie mówi, że Salomon prosił o „serce słuchające” i „spodobało się Panu, że właśnie o to Salomon poprosił”. Jaka jest różnica? Ogromna. Serce słuchające jest zawsze otwarte na światło Bożej Mądrości, nie przywłaszcza sobie prawa do dawania i odbierania życia. Jeżeli wydaje sąd o dobru lub złu, to przekazuje jedynie to, co słyszy i widzi u Boga. „Ja sam z siebie nic czynić nie mogę. Tak, jak słyszę, sądzę, a sąd mój jest sprawiedliwy; nie szukam bowiem własnej woli, lecz woli Tego, który Mnie posłał” (J 5, 30).
Ewangelista Łukasz opisał pouczającą scenę, która podkreśla, jak ważne jest słuchanie (Łk 10, 38–42). Kiedy Jezus był przyjęty w domu swoich przyjaciół, „Marta uwijała się koło rozmaitych posług”, natomiast Maria „siadła u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie”. Słuchanie słów Jezusa zostało przez Niego samego ocenione jako coś, co owocuje w wieczności: „Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona”.
Na początku zabrzmiało pytanie: Czego tutaj szukasz? Co chcesz usłyszeć, czytając te strony „Głosu Karmelu”?
Jeśli usłyszałeś siebie i masz choćby niejasne odczucie tego, co mówią twoje wewnętrzne głosy; jeśli uświadamiasz sobie, jakie pragnienia zamieszkują w twoim sercu, może to znaczyć, że wewnętrzny aparat słuchu jest sprawny. Żeby słuchać, słyszeć, usłyszeć i być posłusznym, trzeba chcieć. To jest istotne, ale sama istota nie wystarczy. Nie można zaniedbać spraw fundamentalnych. W słuchaniu za fundamentalne uważam umiejętności, których trzeba się uczyć.
Przechodząc do praktyki, proponuję przynajmniej niektóre z omówionych tekstów biblijnych przemedytować – modlić się nimi. Na przykład wsłuchując się w jeden wybrany fragment dziennie. Warto przy tym postawić sobie pytanie: Jak słucham na co dzień? Zacząć od Marii i Marty, a skończyć na zaproszeniu Boga: „Słuchaj, Izraelu!”. Albo w odwrotnej kolejności. Każdy sam może wybrać to, co w nim najpiękniej rezonuje.
Warto intelektualnie trochę się pogimnastykować i uczyć się rozróżniać to, co istotne, od tego, co fundamentalne. I jedno, i drugie jest konieczne, ale mają różne funkcje.
Istotą domu jest to, że może w nim zamieszkać rodzina. Gdy się to stanie – budynek staje się Domem. Bardziej materialnie: istotą domu jest przestrzeń, którą wyznaczają: podłoga, ściany z drzwiami i oknami, dach nad głową i wyposażenie, które pozwala rodzinie pracować, jeść, odpoczywać, spać. Ale to, co istotne, nie mogłoby trwać i spełniać swojej funkcji, gdyby dom nie był oparty na solidnych fundamentach. Fundamenty nie stanowią istoty domu, istota jest bardziej subtelna niż betonowa podstawa, jednakże bez fundamentów... na czymże się oprze istota? Słuchaj, Izraelu: „Kto ma uszy, niechaj posłyszy, co mówi Duch do Kościołów. Zwycięzcy dam spożyć owoc z drzewa życia, które jest w raju Boga” (Ap 2, 7).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.